Rozdział 20
-Więc...-Mara patrzyła na chłopaka nie wiedząc co ma robić-Twierdzisz, że jesteś... jakimś pół-bogiem, a twoim ojcem jest Anubis? Tak?-Jerome wbił wzrok w podłogę i pokiwał głową.
-Mara, wiem, że wydaje ci się to dziwne, ale...
-Posłuchaj!-warknęła przerywając mu-Miałeś mi wytłumaczyć dlaczego ze mną zerwałeś, a nie opowiadać jakieś bajeczki!-wstała i rzucając mu wściekłe spojrzenie odwróciła się. Ruszyła w kierunku drzwi, ale po pierwszym kroku przed nią zmaterializowała się jakaś postać. Mężczyzna. Dziewczyna spojrzała na jego twarz, a po chwili zemdlała. Jerome podbiegł do niej, wziął na ręce i położył na łóżko.
-Naprawdę musiałeś przebrać się za tego lekarza?
-Tak.-Seth uśmiechnął się. Clarke stwierdził, że nikt nie może zaprzeczyć, że zachowuje się jak dziecko. Spojrzał na Marę, a po chwili namysłu przyłożył jej rękę do czoła i wyszeptał kilka słów.
-Zaraz się obudzi. Czy... klątwa Anubisa na pewno jest zdjęta?
-Mam taką nadzieję.-Seth spoważniał-Ale obawiam się, że przez to zdarzenie, Anubis będzie mógł łatwiej...
-Rozumiem. Możesz zrobić coś, żeby zostawił nas w spokoju?-Jerome wydawał się zrezygnowany. Do tej pory myślał, że jakoś sobie poradzi, ale patrząc na to, jaka Mara jest słaba zdecydował, że będzie potrzebował pomocy.-Gdyby chodziło tylko o mnie nie poprosiłbym cię o to... Ale Poppy, Mara, Alfie... praktycznie wszyscy są w niebezpieczeństwie przeze mnie.
-Może...-Seth zastanowił się-Może uda mi się wymóc na nim obietnicę, że ani osobiście, ani przez pośrednika nie skrzywdzi ciebie, ani twoich przyjaciół.
-Złoży taką obietnicę?
-Tak, w końcu... O Maro, obudziłaś się, jak się czujesz?
-Miałam dziwny sen. Jerome twierdził, że jest synem Anubisa, a pan pojawił się znikąd.
-Ooo...-Serh uśmiechnął się-To nie był sen. Dokładnie tak było. Jerome coś tam ci wyjaśnił, ale ponieważ nie wierzyłaś... no cóż przyszedłem z pomocą.
-Obaj sobie ze mnie żartujecie.-stwierdziła Jaffray
-Zapytaj kogokolwiek z mieszkańców domu... z wyjątkiem Victora i Trudy, oni o niczym nie wiedzą.
-Posłuchajcie, to jest jakiś głupi żart. Nie mam zamiaru dłużej tego słuchać.
-Tata też wie.-powiedział Jerome cicho
-Anubis? A co jego też zaprosiłeś?-zapytała ironicznie dziewczyna
-Anubis jest moim ojcem tylko w sensie biologicznym. Nienawidzę go.
-Kręcisz Jerome.
-Dlaczego tak uważasz?-Clarke postanowił wysłuchać, co według niej nie trzyma się kupy.
-Nie chciałeś utrzymywać kontaktów ze swoim ojcem, a kiedy okazało się, że jest w więzieniu nie chciałeś go odwiedzić. Jednak kiedy tam poszliśmy mówiłeś do niego ,,tato". Skoro, jak twierdzisz, nie był twoim biologicznym ojcem dlaczego nie mówiłeś do niego... chociażby po imieniu?
-Ja... Chciałem o nich zapomnieć. Nie tylko o jednym. O obu. Ale... Anubisa szczerze nienawidziłem i bałem się go.
-A pa.. Johna?-Mara i Jerome prawie uśmiechnęli się na wspomnienie, kiedy pan Clarke powiedział Marze, żeby mówiła do niego po imieniu.
-No cóż... jego tylko się bałem.-przyznał chłopak-No i byłem mu wdzięczny...-dodał tak cicho, że gdyby Mara nie siedziała tak blisko, pewnie by nic nie usłyszała.
-Jak to?-zdziwiła się
-Wmówił Anubisowi, że Poppy jest jego córką. Kiedy jeszcze mama była w ciąży kazał mi uczyć się ukrywać swoją moc... A jak już się urodziła, od razu zabrał mnie do szpitala. Kazał mi ukryć moc Poppy. Nawet nie wyjaśnił dlaczego. W sumie nie musiał...
-Skoro byłeś mu wdzięczny, to czemu nie chciałeś się z nim zobaczyć? I czemu nie chciałeś, żeby Poppy się z nim widziała?
-Bałem się go.-Jerome utkwił wzrok w podłodze, a Mara rozejrzała się. Nie była w stanie na niego patrzeć, wydawał się taki przygnębiony. Zanim Clarke zaczął kolejne zdanie, Jaffray zauważyła, że lekarz gdzieś zniknął-Kiedy byłem mały on... często pił... dużo pił. Nie chciał, żebym używał mocy, ale byłem dzieckiem i nie umiałem tego opanować, więc się wściekał.
-Bił cię?-Mara chcąc nie chcąc zaczynała wierzyć byłemu chłopakowi
-Czasami.-przyznał-Ale wtedy zawsze był inny. A potem robił to coraz rzadziej, w końcu przestał. Mnie mama wysyłała do Anubisa, a on chodził na terapię. Całkiem przestał pić, kiedy mama zaszła w ciąże...
-Byłeś wtedy bardzo mały, a pamiętasz wszystko ze szczegółami.-zauważyła dziewczyna
-Jedna z niewielu zalet odziedziczonych po Anubisie. -uśmiechnął się blado-Ale wracając... przestał pić kiedy mama zaszła w ciąże. Podejrzewał, że go zdradza, bo... wyprowadził się od nas na kilka miesięcy. Wprawdzie odwiedzał mnie, przynosił prezenty...chciał, żebym zapomniał to co było wcześniej, ale... rozumiesz.-Mara kiwnęła głową-No i był zły. Chciał znowu zacząć pić, ale mama powiedziała mu, że ojcem dziecka jest Anubis. Na początku był zły, ale mniej niż na początku. Rozumiał. Kiedy się uspokoił kazał mi nauczyć się ukrywać moc... mówiłem to już.
-No dobra, to wyjaśniłeś. Ehh... miałam jeszcze inne pytania, ale wyleciały mi z głowy. Chociaż, mam jedno. Mówiliście, że ta śpiączka była wywołana przez Anubisa.
-Tak. On przysłał to kogoś. Wydaje mi się, że jak zemdlałaś za pierwszym razem, to był przypadek. Wysłał tu kogoś, żeby się rozejrzał czy coś, a ty byłaś w domu i go zauważyłaś.
-Nie przypominam sobie, żebym kogokolwiek wtedy widziała.
-Jeśli chcesz, mogę sprawić, żebyś sobie przypomniała.
-Jeśli ci się uda, to ci uwierzę.-powiedziała Jaffray zdecydowanie.
-OK, połóż się. Zamknij oczy.-kiedy dziewczyna wykonała polecenia Jerome przyłożył dłonie do jej skroni i wymruczał kilka słów. Kiedy skończył oderwał od niej ręce i przysiadł w rogu łóżka. Po 15 minutach Mara otworzyła oczy.
-OK, wierzę ci. -powiedziała, a chłopak się uśmiechnął-Ale nie mam zamiaru z tobą chodzić.
-Jak to?-zdziwił się-Przecież...
-Wierzę ci, i nawet wybaczyłam to zerwanie. Chodzi o to, że nie zaufałeś mi dostatecznie, żeby to wszystko powiedzieć. Zrozum.
-Ale...-Jerome nie mógł w to uwierzyć. Jak zwykle wybrał gorsze rozwiązanie-A jeśli udowodnię ci, że ci ufam i, że ty możesz mi zaufać?
-Mam nadzieję, że ci się uda.-uśmiechnęła się do niego.-Posłuchaj Jerome. Kocham Cię. Jak nikogo innego. Więc lepiej się postaraj.-Mara pocałowała go w policzek i wyszła z pokoju.
Hej, wróciłam! Ale to pewnie zauważyliście... Więc tak, z następnym rozdziałem nie czekam na fluffy i pojawi się on za dwa lub trzy tygodnie. Zależy kiedy się z nim wyrobię. Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem będzie więcej niż 2 komentarze :)
-Mara, wiem, że wydaje ci się to dziwne, ale...
-Posłuchaj!-warknęła przerywając mu-Miałeś mi wytłumaczyć dlaczego ze mną zerwałeś, a nie opowiadać jakieś bajeczki!-wstała i rzucając mu wściekłe spojrzenie odwróciła się. Ruszyła w kierunku drzwi, ale po pierwszym kroku przed nią zmaterializowała się jakaś postać. Mężczyzna. Dziewczyna spojrzała na jego twarz, a po chwili zemdlała. Jerome podbiegł do niej, wziął na ręce i położył na łóżko.
-Naprawdę musiałeś przebrać się za tego lekarza?
-Tak.-Seth uśmiechnął się. Clarke stwierdził, że nikt nie może zaprzeczyć, że zachowuje się jak dziecko. Spojrzał na Marę, a po chwili namysłu przyłożył jej rękę do czoła i wyszeptał kilka słów.
-Zaraz się obudzi. Czy... klątwa Anubisa na pewno jest zdjęta?
-Mam taką nadzieję.-Seth spoważniał-Ale obawiam się, że przez to zdarzenie, Anubis będzie mógł łatwiej...
-Rozumiem. Możesz zrobić coś, żeby zostawił nas w spokoju?-Jerome wydawał się zrezygnowany. Do tej pory myślał, że jakoś sobie poradzi, ale patrząc na to, jaka Mara jest słaba zdecydował, że będzie potrzebował pomocy.-Gdyby chodziło tylko o mnie nie poprosiłbym cię o to... Ale Poppy, Mara, Alfie... praktycznie wszyscy są w niebezpieczeństwie przeze mnie.
-Może...-Seth zastanowił się-Może uda mi się wymóc na nim obietnicę, że ani osobiście, ani przez pośrednika nie skrzywdzi ciebie, ani twoich przyjaciół.
-Złoży taką obietnicę?
-Tak, w końcu... O Maro, obudziłaś się, jak się czujesz?
-Miałam dziwny sen. Jerome twierdził, że jest synem Anubisa, a pan pojawił się znikąd.
-Ooo...-Serh uśmiechnął się-To nie był sen. Dokładnie tak było. Jerome coś tam ci wyjaśnił, ale ponieważ nie wierzyłaś... no cóż przyszedłem z pomocą.
-Obaj sobie ze mnie żartujecie.-stwierdziła Jaffray
-Zapytaj kogokolwiek z mieszkańców domu... z wyjątkiem Victora i Trudy, oni o niczym nie wiedzą.
-Posłuchajcie, to jest jakiś głupi żart. Nie mam zamiaru dłużej tego słuchać.
-Tata też wie.-powiedział Jerome cicho
-Anubis? A co jego też zaprosiłeś?-zapytała ironicznie dziewczyna
-Anubis jest moim ojcem tylko w sensie biologicznym. Nienawidzę go.
-Kręcisz Jerome.
-Dlaczego tak uważasz?-Clarke postanowił wysłuchać, co według niej nie trzyma się kupy.
-Nie chciałeś utrzymywać kontaktów ze swoim ojcem, a kiedy okazało się, że jest w więzieniu nie chciałeś go odwiedzić. Jednak kiedy tam poszliśmy mówiłeś do niego ,,tato". Skoro, jak twierdzisz, nie był twoim biologicznym ojcem dlaczego nie mówiłeś do niego... chociażby po imieniu?
-Ja... Chciałem o nich zapomnieć. Nie tylko o jednym. O obu. Ale... Anubisa szczerze nienawidziłem i bałem się go.
-A pa.. Johna?-Mara i Jerome prawie uśmiechnęli się na wspomnienie, kiedy pan Clarke powiedział Marze, żeby mówiła do niego po imieniu.
-No cóż... jego tylko się bałem.-przyznał chłopak-No i byłem mu wdzięczny...-dodał tak cicho, że gdyby Mara nie siedziała tak blisko, pewnie by nic nie usłyszała.
-Jak to?-zdziwiła się
-Wmówił Anubisowi, że Poppy jest jego córką. Kiedy jeszcze mama była w ciąży kazał mi uczyć się ukrywać swoją moc... A jak już się urodziła, od razu zabrał mnie do szpitala. Kazał mi ukryć moc Poppy. Nawet nie wyjaśnił dlaczego. W sumie nie musiał...
-Skoro byłeś mu wdzięczny, to czemu nie chciałeś się z nim zobaczyć? I czemu nie chciałeś, żeby Poppy się z nim widziała?
-Bałem się go.-Jerome utkwił wzrok w podłodze, a Mara rozejrzała się. Nie była w stanie na niego patrzeć, wydawał się taki przygnębiony. Zanim Clarke zaczął kolejne zdanie, Jaffray zauważyła, że lekarz gdzieś zniknął-Kiedy byłem mały on... często pił... dużo pił. Nie chciał, żebym używał mocy, ale byłem dzieckiem i nie umiałem tego opanować, więc się wściekał.
-Bił cię?-Mara chcąc nie chcąc zaczynała wierzyć byłemu chłopakowi
-Czasami.-przyznał-Ale wtedy zawsze był inny. A potem robił to coraz rzadziej, w końcu przestał. Mnie mama wysyłała do Anubisa, a on chodził na terapię. Całkiem przestał pić, kiedy mama zaszła w ciąże...
-Byłeś wtedy bardzo mały, a pamiętasz wszystko ze szczegółami.-zauważyła dziewczyna
-Jedna z niewielu zalet odziedziczonych po Anubisie. -uśmiechnął się blado-Ale wracając... przestał pić kiedy mama zaszła w ciąże. Podejrzewał, że go zdradza, bo... wyprowadził się od nas na kilka miesięcy. Wprawdzie odwiedzał mnie, przynosił prezenty...chciał, żebym zapomniał to co było wcześniej, ale... rozumiesz.-Mara kiwnęła głową-No i był zły. Chciał znowu zacząć pić, ale mama powiedziała mu, że ojcem dziecka jest Anubis. Na początku był zły, ale mniej niż na początku. Rozumiał. Kiedy się uspokoił kazał mi nauczyć się ukrywać moc... mówiłem to już.
-No dobra, to wyjaśniłeś. Ehh... miałam jeszcze inne pytania, ale wyleciały mi z głowy. Chociaż, mam jedno. Mówiliście, że ta śpiączka była wywołana przez Anubisa.
-Tak. On przysłał to kogoś. Wydaje mi się, że jak zemdlałaś za pierwszym razem, to był przypadek. Wysłał tu kogoś, żeby się rozejrzał czy coś, a ty byłaś w domu i go zauważyłaś.
-Nie przypominam sobie, żebym kogokolwiek wtedy widziała.
-Jeśli chcesz, mogę sprawić, żebyś sobie przypomniała.
-Jeśli ci się uda, to ci uwierzę.-powiedziała Jaffray zdecydowanie.
-OK, połóż się. Zamknij oczy.-kiedy dziewczyna wykonała polecenia Jerome przyłożył dłonie do jej skroni i wymruczał kilka słów. Kiedy skończył oderwał od niej ręce i przysiadł w rogu łóżka. Po 15 minutach Mara otworzyła oczy.
-OK, wierzę ci. -powiedziała, a chłopak się uśmiechnął-Ale nie mam zamiaru z tobą chodzić.
-Jak to?-zdziwił się-Przecież...
-Wierzę ci, i nawet wybaczyłam to zerwanie. Chodzi o to, że nie zaufałeś mi dostatecznie, żeby to wszystko powiedzieć. Zrozum.
-Ale...-Jerome nie mógł w to uwierzyć. Jak zwykle wybrał gorsze rozwiązanie-A jeśli udowodnię ci, że ci ufam i, że ty możesz mi zaufać?
-Mam nadzieję, że ci się uda.-uśmiechnęła się do niego.-Posłuchaj Jerome. Kocham Cię. Jak nikogo innego. Więc lepiej się postaraj.-Mara pocałowała go w policzek i wyszła z pokoju.
Hej, wróciłam! Ale to pewnie zauważyliście... Więc tak, z następnym rozdziałem nie czekam na fluffy i pojawi się on za dwa lub trzy tygodnie. Zależy kiedy się z nim wyrobię. Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem będzie więcej niż 2 komentarze :)