środa, 9 lipca 2014

Rozdział 23/Agnes

Hej ludzie!
Wbrew pozorom nie zapomniałam o tym blogu. Po prostu nie miałam weny. Kompletnie nie wiedziałam co napisać. Powiem wam szczerze, że miałam na to opowiadanie miliony pomysłów, a teraz... no cóż, teraz to wszystko znika. Może jak zajrzę na blogi o TDA to wszystko się odświeży... Nie mam jednak zamiaru zostawić tej historii niedokończonej. Zakończę ją choćby nie wiem co. A więc zapraszam na rozdział 23!

Rozdział 23
Kiedy Willow się obudziła uśmiechnęła się do siebie. Miała przeczucie, że dziś jej się uda. Dziś wykona wreszcie swoją misję i zobaczy się wreszcie z rodziną. Wepwawet dał jej siłę. Dał jej moc. A zabrał rodzinę. Ale dzisiaj wykona swoje zadanie i odda co dostała, a odbierze, co utraciła.
Dziewczyna z uśmiechem wyszła z pokoju. Ze zdziwieniem stwierdziła, że nikogo nie ma na korytarzu. Szybkim krokiem wróciła do pokoju i spojrzała na zegarek. Wskazywał wpół do szóstej. Hmm... to wiele wyjaśniało. Willow wzięła szybki prysznic i ubrała się, a następnie sięgnęła po książkę. Nie miała jednak zamiaru czytać. Musiała pomyśleć. Miała zająć się Victorem. Nie było to łatwe zadanie. Chociaż i tak łatwiejsze niż pierwotne. Na początku Inpu chciał, żeby sprowadziła do niego Clarka. Ale teraz, kiedy dziewczyna miała plan, nic nie mogło jej przeszkodzić.
Willow zerknęła na zegarek. Minęła godzina. Śniadanie powinno być już gotowe. Dziewczyna z uśmiechem zeszła na dół. W niedługim czasie dołączyli do niej inni. Brakowało tylko Patrici i Mary. Po kilku minutach tylko Mary. Nagle Willow wpadła na ,,świetny" pomysł. Stwierdziła, że zostawiła w pokoju KT jakieś notatki.
Dziewczyna pobiegła na górę, ale nie do pokoju KT. Weszła do pokoju Mary. Na jej łóżku leżał mundurek. Willow uśmiechnęła się do siebie.
- Hedżi!
Dziewczyna rozejrzała się po zdemolowanym pokoju i z uśmiechem wyszła. Kilka sekund później była już na dole.
Nagle w Domu Anubisa rozległ się wrzask. Mara weszła do pokoju.
Willow nie mogła w to wszystko uwierzyć. Rano zdemolowała jej pokój, zniszczyła tam dosłownie wszystko. Musiała mieć tam coś cennego. Przecież widać było przerażenie na twarzy Mary. Ale kiedy nadszedł wieczór, Jaffray śmiała się i bawiła w najlepsze na swojej imprezie urodzinowej. A właśnie. Przez tą głupią  imprezę Willow musiała zmienić swoje plany. Ale postanowiła odetchnąć głęboko i zebrać siły. Jeden dzień w te, czy we w te. To już przestało mieć znaczenie. To była po prostu kwestia cierpliwości. A ona miała jej dużo.
Jerome był szczęśliwy. Nie, to mało powiedziane, był przeszczęśliwy. Mara nadal go kochała i chciała z nim być.
Amber uśmiechnęła się. Wszystko poszło po jej myśli. Victor przesunął ciszę nocną. Trudy upiekła wspaniały tort. Wszyscy się dobrze bawili. Ale najbardziej blondynkę ucieszyła wiadomość, że Mara i Jerome znów są razem.
Willow miała dość. Wszyscy byli tu szczęśliwi, tak wkurzająco szczęśliwi. Ruszyła w kierunku schodów.
- Willow! - usłyszała głos Niny. - Gdzie idziesz?
- Do pokoju. Chyba zjadłam za duży kawałek tortu. Boli mnie brzuch.
Nina kiwnęła głową i uśmiechnęła się.
- Rozumiem. Trudy robi pyszne ciasta, trudno się powstrzymać.
Willow weszła do swojego pokoju i położyła się na łóżko.
Kiedy dziewczyna otworzyła oczy słońce było już wysoko. Westchnęła. Wciąż miała na sobie sukienkę, a szpilki pewnie zdjęła wieczorem. Niechętnie sięgnęła po lusterko.
Sobota. Jak można jej nie kochać? Nie trzeba iść do szkoły, a więc wszyscy wyniosą się z domu. Tylko Victor zostanie. On rzadko wychodzi, kiedy w domu jest pusto. Willow przebrała się i zeszła na dół. Trudy musiała wyjść na zakupy, więc dziewczyna postanowiła zrobić sobie kanapkę. Po chwili do kuchni wszedł Victor. Willow uśmiechnęła się. Byli w domu sami, więc...
- Dzień dobry, Victorze - powiedziała z uśmiechem. - Na górze w łazience ciągle kapie z kranu. Mógłbyś coś z tym zrobić?
Victor tylko kiwnął głową. Poszedł po narzędzia i ruszył do łazienki. Willow nie spodziewała się, że ten pójdzie tak łatwo. Ostatnio trudno było się czegoś od niego doprosić. Dziewczyna poszła za Victorem na górę, jednak ona musiała pójść do pokoju. Potrzebowała sznurka.
W torbie miała dość długi kawałek. Kiedy tylko go wyjęła w drzwiach pojawił się Victor.
- Żaden kran nie przecieka. Za to ty spędzisz miłą sobotę... - mówił wyjmując szczoteczkę do zębów, ale Willow to nie obchodziło. Rzuciła sznurek w kierunku Victora i powiedziała:
- Czes! - Sznurek wręcz rzucił się na mężczyznę wiążąc go w ciasny kokon. Willow uśmiechnęła się do siebie. Wiedziała, że w razie czego wystarczyłaby sznurówka. Zaklęcie wydłużyłoby dowolny sznurek oraz nawet z nici zrobiłoby grubą linę.
Teraz wystarczyło...
- Willow! Co ty robisz? - Nina nie wiedziała co o tym myśleć. Właśnie była świadkiem, jak kawałek sznurka sam obwiązał dorosłego mężczyznę, a nastolatka patrzyła na to z uśmiechem.
- Hui! - Willow wskazała na Ninę, która krzyknęła, a po chwili leżała na ziemi. Zaalarmowani jej krzykiem przybiegli pozostali domownicy. Wszyscy razem wybrali się do kina i właśnie wrócili. W domu nie było tylko Trudy.
Willow przestraszyła się trochę, ale wiedziała, że teraz potrzebuje już tylko transportu. Potrzebowała łodzi. A żeby ją wezwać potrzebowała chwili spokoju. To wymagało więcej mocy.  Musiała zatrzymać ich w korytarzu. Zerknęła na drzwi.
- Chenem! - krzyknęła, mając nadzieję, że zadziała. Drzwi zatrzasnęły się, a następnie wtopiły w ścianę. Jednak ten stan rzeczy nie trwał długo. Usłyszała krzyk Jerome'a "Hedżi!" i drzwi dosłownie rozsypały się w proch.
Biedny Victor myślał, że dostanie zawału.





Pojawił się rozdział po prawie roku, ale ja nie lubię zostawiać niedokończonych historii. Jeśli chodzi o zaklęcia, to każdy, kto czytał "kroniki rodu Kane" Ricka Riordana wie skąd się to wzięło. Skorzystałam z tych zaklęć, ponieważ słyszałam, że Riordan znalazł autentyczne zaklęcia używane tam.
Słowniczek dla niewtajemniczonych (chociaż i tak można się połapać co, co znaczy):
Czes - związać
Hui -uderz
Chenem - połącz się
Hedżi - zniszczyć