sobota, 13 lipca 2013

Urodzinki!! - czyli statystyki, opowiadanie i dużo więcej ;D

Hej!
Tu Agnes. Paulinka niestety nie mogła napisać w tej notce za dużo... napisała opowiadanie. Więc zanim przejdziemy dalej wstawię je wam: 


Każdy chciałby w życiu przeżyć choć jedną przygodę pełną dramatu, ekscytującą, trzymającą w napięciu, ciekawą. Jednakże nie każdemu jest dane czegoś takiego doświadczyć. Niektórzy natomiast mają już dosyć takich przeżyć, chcą się wyciszyć, wieść spokojne życie u boku swojej ukochanej osoby. Los jednak jest zwykle tak okrutny, że często płata ludziom figle. Na taką właśnie egzystencję mogą narzekać mieszkańcy Domu Anubisa, czyli internatu, gdzie zło i zagrożenie życia są na porządku dziennym, a normalna doba to rzadkość. Od tego wszystkiego uczniowie mogą się odciąć jedynie w wakacje, a te właśnie się zakończyły...
Pod dom podjechała siódma z kolei, kruczoczarna taksówka. Wysiadły z niej dwie uśmiechnięte od ucha do ucha osoby - średniego wzrostu blondynka o długich włosach i towarzyszący jej brunet. Nastolatka wzięła głęboki oddech, zamknęła na chwilę oczy.
- Nic się tutaj nie zmieniło - odparła energicznie.
Miała rację. Wokół szkoły rosły równie przepiękne róże o różnym, żywym kolorze. Zapach zielonej, świeżo skoszonej trawy okalającej budynek uczelni czuć można było w promieniu około 500 metrów. Drzewa rosnące na jej terenie z każdym rokiem miały w sobie coraz więcej piękna i pozytywnej energii, która ożywiała każdego przechodnia. Budynek internatu kontrastował natomiast ze zwyczajną pozornie szkołą. Dom Anubisa nadal wyglądał upiornie, a z czasem wydawał się coraz straszniejszy. Jedynie zadbany, kolorowy ogród znajdujący się po prawej stronie internatu posiadał tę pozytywną, wolną od zła aurę.
- Pomóc ci z walizkami? - zapytał chłopak.
- Emm... Nie, dzięki Fabian, poradzę sobie - odrzekła.
Taksówka, którą przyjechali nastolatkowie, odjechała. Oni sami natomiast wzięli swoje bagaże i ruszyli w kierunku internatu.
- Jak myślisz, kto pierwszy nas zabije? Victor czy Trudy? - spytała Amerykanka.
- Raczej Trudy. W końcu mamy tydzień spóźnienia.
- W sumie masz rację, Victor cieszy się pewnie, że długa nas nie ma - uśmiechnęła się.
- Przynajmniej miał czas na ukrycie Corbiere'a - zaśmiali się, wchodząc jednocześnie do budynku.
W środku zastali tylko pustki i ciszę. Gdy chcieli już rozejść się do swoich pokoi, spostrzegli na schodach czyjąś sylwetkę. Był to dozorca - Victor, trzymający w dłoniach czarnego ptaka - kruka, Corbiere'a.
- Trzeci rok tutaj, a państwo nie nauczyli się pukać? Hm?! - zapytał wściekły.
- O, dzień dobry panu - przywitał się Fabian.
- Był dobry, póki się nie zjawiliście - przyznał oschle.
- Pan tak na pewno nie myśli - przedrzeźniała się z nim Nina.
Zapadła grobowa cisza.
- No i co się tak gapicie?! Do pokoi!! - krzyknął.
- Corbiere ma teraz takie fajne piórka. Co pan zrobił? - Fabian niemal wybuchnął śmiechem.
- A co cię to obchodzi? Wynocha!! - Victor nie mógł opanować swojej złości.
- Victorze! - członkowie Sibuny usłyszeli z salonu - Nie męcz ich tak, pewnie padają z nóg. Taki kawał drogi - Nina i Fabian zauważyli postać Trudy idącą w ich stronę.
- UGH! - burknął dozorca i czym prędzej udał się z wypchanym krukiem do swojego gabinetu.
- Och, gwiazdki, jak miło was widzieć - gospodyni przytuliła nastolatków - Pewnie umieracie z głodu. Rozpakujcie się i przyjdźcie do kuchni. Jakimś cudem Alfie nie pochłonął całego śniadania - uśmiechnęła się i tak szybko jak się pojawiła, tak samo szybko zniknęła wśród kuchennych szafek.
- Do zobaczenia w kuchni - rzekł brunet i uśmiechnął się do swojej dziewczyny. Ta odwzajemniła uśmiech i oboje ruszyli w kierunku swoich pokoi.
Victor tymczasem zaczął w gabinecie polerować swojego pupila.
- Wiem, Corbiere, wiem. Gdy nie było tych szczeniaków, było tak pięknie - mówił, głaskając kruka.
Usiadł na chwilę na wygodnym, miękkim, staromodnym fotelu i westchnął. Spojrzał na swoją dłoń, a dokładniej na palec, na którym nosił pierścień ze Łzą Złota.
- Ojcze, do czego mi ta Łza? - zapytał półszeptem samego siebie.
Wtem w gabinecie zamyślonego dozorcy rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Victor podniósł się ociężale z siedzenia i ze złością odebrał go.
- Słucham? - rzekł oschle do słuchawki - Jak to dopiero za tydzień? Miało być dzisiaj!! - krzyczał - Tak, bardzo jest mi to potrzebne. Gdyby nie było, raczej bym tego nie zamawiał!! - kłócił się - Daję panu 2 dni i ani sekundy dłużej! Do widzenia - rzucił słuchawką o swoje biurko. Wstał z fotela, podszedł do szyby i spojrzał w dół.
- Te bachory nie mogą się o niczym dowiedzieć, Corbiere. Już ja tego dopilnuję - zadeklarował swojemu krukowi.
W tym czasie Nina była już w pokoju i rozpakowywała swoją wielką, brązową walizkę z amerykańską flagą. W zakończone już wakacje dużo czasu spędziła z Amber. Pewne przysłowie mówi "z kim przestajesz, takim się stajesz". Nie inaczej jest i tym razem. W swej torbie zamiast - jak to co roku bywało - wielu książek o Egipcie, pamiętnika czy albumu ze zdjęciami, miała dużo szykownych sukien, wprost szytych na wytrawne kolacje u rodziny królewskiej czy okazjonalny, uroczysty bankiet, oraz wiele innych, drogich ubrań. Zdawałoby się, że to już nie ta sama Amerykanka, dla której najważniejsza jest rodzina oraz przyjaciele. Nic bardziej mylnego. Wszystkie drogie suknie i ubrania dostała właśnie od Amber na swoje 17. urodziny. Nina chciała zostawić to wszystko u siebie w domu, w Ameryce, ale przyjaciółka podstępem namówiła ją, by wzięła te prezenty do Domu Anubisa. Walizka Martin nie pomieściła wszystkich rzeczy od Millington, toteż niektóre z nich zostawiła po prostu w Stanach.
Fabian natomiast, wchodząc do swojego pokoju, miał ochotę puścić pawia, wyjść i już tam nie wracać. W każdym z czterech kątów pomieszczenia leżały brudne, zużyte, niewyprane majtki współlokatora. W całym pokoju śmierdziało majonezem. Źródłem tego zapachu była nieskończona kanapka z serem, pomidorem, jakimś sosem, majonezem, sałatą, tuńczykiem, ogórkiem kiszonym i jajkiem na twardo.
- Ja go chyba zatłukę... - odparł sam do siebie.
To nie był jednak koniec ohydztw. Niepościelone łóżko Eddiego i podłoga pełna jego brudnych ubrań dodawała ich pokojowi jeszcze paskudniejszego wyglądu. Fabiana doprowadził do furii jeszcze jeden fakt - miejsce na jego gitarę zajmowało w tamtej chwili wielkie zdjęcie Patricii z Millerem. Tego było już dość. Nie zamierzał tak tego zostawić. Wściekły Rutter natychmiast zdjął tę fotografię i położył na łóżko współlokatora. Wtem do pokoju wszedł nie kto inny niż Trudy.
- Fabian... - próbowała dokończyć swoją myśl, ale szczypiący zapach majonezu kompletnie ją zdezorientował - Co to za smród? - zapytała, zatykając sobie przy tym nos.
Brunet wzruszył tylko ramionami i westchnął.
- Chodź do kuchni, Nina dawno już tam jest i wypytuje się o ciebie - poinformowała go przy ciągle zatkanym nosie.
- Dobrze, tylko coś zrobię.
Opiekunka uśmiechnęła się i, ku swojej radości, wyszła. Fabian natomiast wziął swoją gitarę i powiesił w przeznaczonym dla niej miejscu. Po chwili, nie wiadomo czemu, spadła, a wraz z nią jakaś kartka. Zadziwiony Rutter podniósł ją. Nie krył swojego zdziwienia, gdy spojrzał na ostatnie słowa. Robert Frobisher-Smythe...


Hmm.... dziś są urodzinki bloga. W ciągu całego roku blog był wyświetlany aż... 30 738 razy!! A wszystkich komentarzy było 1592! Nie sądzicie, że to całkiem niezły wynik? 



Tego bloga czytali nie tylko ludzie z Polski, chociaż stąd było najwięcej wejść :)


Polska
27499
Stany Zjednoczone
946
Rosja
537
Francja
354
Wielka Brytania
146
Niemcy
98
Ukraina
36
Finlandia
14
Słowenia
14
Izrael
12

A teraz kto podział według przeglądarek:





Chrome
8740 (28%)
Firefox
8442 (27%)
Mobile Safari
4019 (13%)
Internet Explorer
3945 (12%)
Opera
2229 (7%)
Safari
1859 (6%)
NokiaBrowser
1130 (3%)
Dolfin
321 (1%)
Jasmine
9 (<1%)
NS8
9 (<1%)
Ja korzystam z Chroma, a wy? 

A teraz zgadnijcie który post był czytany najczęściej?
No dobra, powiem ;D
Fanfary poproszę!
Najczęściej czytaną notką jest... Scenariusz 1 autorstwa naszej kochanej Paulinki!!! 
Brawa dla niej!!!

A najczęściej odwiedzaną podstroną była zakładka... ,,Wasze scenariusze" 

Hmm... zapomniałam o najważniejszym!!
Torcik!!
A teraz wszyscy razem:
Sto lat, sto lat niech żyje, żyje nam,
Sto lat, sto lat niech żyje, żyje nam.
Jeszcze raz, jeszcze raz niech żyje nam
TEN BLOG!!!!

Dołączajcie do chórku!!!

Pozdrawiam
Agnes :**

PS. Kto chce taki tort na urodziny niech w komentarzu napisze ,,zamawiam"

6 komentarzy:

  1. super i sto lat

    OdpowiedzUsuń
  2. Opowiadanie świetne *.*
    A mi go nie chciałaś wcześniej pokazać!

    OdpowiedzUsuń
  3. Opowiadanie cuudne :) A Paulinka mówi ,ze nie umie pisać... No no no!!!
    Gratuluję osiągnięć!! Oby tak dalej. ;)))

    OdpowiedzUsuń
  4. jest jakiś kontakt z summer :) proszę dajcie cokolwiek.fb,ask,email,skype,plisska

    OdpowiedzUsuń