piątek, 20 stycznia 2017

Rozdział 29/Epilog

Czy to powinno tak wyglądać? Nie. Każdy o tym wiedział, a mimo to wszyscy znowu byli w tej piwnicy. Nina składała kielich, Seth kończył eliksir, Anubis przygotowywał Victora, a wszyscy inni po prostu obserwowali. Bo co innego mieli zrobić? Pierścień nie podziała, Anubis zdawał sobie z tego sprawę. Trzeba było wykorzystać kilka pomysłów na raz.
Amber obserwowała uważnie twarz Alfiego. Sama już nie wiedziała, kiedy ostatnio żartował. Chyba jeszcze kilka godzin wcześniej, ale te wydarzenia sprawiły, że wydało jej się, że minęły wieki, odkąd usłyszała coś o kosmitach. 
- Victor? - Alfie podszedł do niego. - Jesteś pewien, że dasz radę sam? Jest ich dwoje...
- Żadne z was się tutaj nie zbliży - warknął wręcz mężczyzna. Wcale nie było mu na rękę robienie za przekaźnik, ale odpowiadał za te dzieciaki. Raz prawie ich zabił i do tej pory zastanawiał się, jak mógł nie sprawdzić podstawowych rzeczy i chcieć tak zaryzykować. Teraz nie miał takiego zamiaru. 
- Ale...
- Nie. Wyniesiecie się stąd, jak tylko zaczniemy. Wszyscy.
Chwilę później Nina skończyła, Seth wlał napój do kielicha i większość, ociągając się, wyszła. W piwnicy zostały cztery osoby. 
Jerome i Poppy delikatnie drżeli, starając się nie patrzeć na Anubisa, który zajął się wypisywaniem odpowiednich hieroglifów na stole. Victor wydawał się całkowicie opanowany. Jakby nie zdawał sobie sprawy, że jeśli coś nie wyjdzie, to on zginie. 
- Zaczynajmy - powiedział Anubis i podał kielich Poppy. Napiła się odrobinę i oddała napój bratu. Chwilę później Jerome odstawił eliksir. 
Nic się nie działo. Victor wiedział, że to jeszcze nic nie znaczy. Co prawda rytuał powinien być przeprowadzony inaczej, jednak obecność Anubisa zmieniała sytuację. Powinien się przygotować, problem w tym, że nie wiedział na co. Na ból? Obezwładnienie? Czy jeszcze coś innego miało się zdarzyć.

Kiedy Alfie usłyszał krzyk Anubisa, zdał sobie sprawę, że coś idzie nie tak. Jedno zerknięcie i wiedział, że Seth również zdaje sobie z tego sprawę. Nikt ktokolwiek zdążył ich powstrzymać wbiegli do piwnicy. Alfie zabrał z wagi Jerome'a krążek Victora i położył swój. Wiedział, że kiedyś mu się przyda i nosił go ze sobą, odkąd  wykiwał Rufusa.

Ból zelżał. Victor i Aubis przestali krzyczeć. Alfie leżał na pdłodze zwinięty w kłębek. Seth nie do końca wiedział co robić. Wiedział za to, że sprawia dodatkowy ból chłopakowi, nie przyjmując części na siebie. Jednak wtedy na pewno nie byłby w stanie utrzymać go przy życiu. 
Do Alfie'ego podbiegła Amber, a zaraz za nią Nina i Fabian. Eddie, John i Mara powstrzymywali Jerome'a i Poppy, którzy usiłowali przerwać rytuał. Patricia i Jo skupiły się na Victorze. Mężczyzna z trudem utrzymywał się na nogach. Nie rozumiały, jakim cudem Anubis nie wpadł na pomysł, żeby dać mu chociaż usiąść. Jo podstawiała krzesło i Patricia pomogła mu siąść.
Kolejne sekundy ciągnęły się w nieskończoność.

Że wszystko się skończyło, jako pierwsza zauważyła Poppy, a ostatni Alfie. Właściwie to Alfie nie miał okazji nic zauważyć, ponieważ był nieprzytomny. Seth trzymał dłoń na jego głowie, ale chłopak nie odzyskał przytomności.
- Jak mogłeś mu na to pozwolić?! - krzyknął Jerome, podchodząc bliżej. Seth nie odpowiedział, zamknął oczy i usiłował pomóc Alfie'emu.

Kiedy Alfie otworzył oczy zobaczył białe ściany. Szpital. To tłumaczyło, dlaczego było mu wygodnie i ciepło. Obok, na krześle siedziała Amber. Pochyliła głowę i spała. Miała podkrążone oczy i najwyraźniej nie pomalowała się.
- Głową nie ruszysz, jeśli będziesz tak spała - powiedział Alfie i zdał sobie sprawę, jak bardzo zachrypnięty ma głos. Amber natychmiast otworzyła oczy. Pisnęła i przytuliła go ze wszystkich sił.- Dla takich chwil warto lądować w szpitalu - wyszeptał jej do ucha Alfie.
- Jeśli jeszcze raz mnie tak wystraszysz, to cię zabije - odpowiedziała blondynka i jeszcze wzmocniła uścisk.

- Podziałało, tak? - Alfie zignorował wszystkie słowa Anubisa i Setha. Powtórzył pytanie.
- Tak nam się wydaje, ale... nie da się tego od tak określić. Nie wiem jakim cudem udało ci się przeprowadzić tyle energii...
Anubis pokręcił głową. Wyglądało na to, że Alfie wytrzymał natężenie. Jak? Tego nie wiedział. Ale udało mu się.
- Czyli zobaczy się - westchnął Alfie. Minęły dwa dni odkąd się obudził i dopiero teraz ktokolwiek dostał pozwolenie na odwiedzenie go. Wiedział, że Amber będzie wściekła, że to nie ją poprosił, ale musiał wiedzieć.

- Jerome? - Mara przytuliła chłopaka. Wręcz czuła jego poczucie winy. Obwiniał się o to, co spotkało Alfie'go. A przecież Jerome zrobiłby dla przyjaciela to samo.
- Jeśli on... jeśli... on się załamie. I mnie znienawidzi.
Mijały dwa dni odkąd Alfie się obudził, a lekarze nadal robili co mogli, by mu pomóc. Nawet Seth i Anubis byli bezsilni.

Atmosferę w domu Anubisa można by kroić nożem. Trudy kilka razy próbowała zagaić jakąkolwiek rozmowę, ale nawet ona nie była w stanie nic zrobić. Martwiła się o Alfie'ego, ale nie wiedziała co dokładnie się stało. Nie rozumiała.
Eddie i Nina w końcu postanowili porozmawiać z Victorem. Nina musiała mu w końcu opowiedzieć o Sarze. O wszystkim. Zasłużył na to.

Kiedy tylko rodzice Alfie'ego wepchnęli jego wózek do domu Anubisa Trudy wniosła tort. Wszyscy byli szczęśliwi, że wrócił, ale Alfie miał wrażenie, że widzą tylko wózek. Jasne, że nie było to fajne, ale przecież będzie chodził. Lekarze niech sobie mówią co chcą. Będzie chodził. W końcu to chodzi tylko o zdjęcie ograniczeń.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz