środa, 18 stycznia 2017

Rozdział 28/Agnes

Mała blondyneczka podbiegła do Anubisa i przytuliła go. Właściwie to wczepiła się w niego, trzęsąc się ze strachu. Spojrzenie Anubisa złagodniało, objął dziewczynkę i oparł się o ścianę.
- Miałaś nie wychodzić.
- Rose... - Willow zrobiła krok naprzód, jednak dziewczynka nadal jej nie zauważyła. Anubis położył dłoń na jej głowie i po chwili Rose straciła przytomność.
- Nie możesz jej stracić, prawda? A mimo to, nie robisz nic, by ją zabrać ode mnie - powiedział Anubis beznamiętnie. - Nie możesz nic zrobić. Nie jesteś w stanie. Gdybyś na jedną krótką chwilę zyskała moc pokonania mnie, zniszczyłabyś mnie bez zastanowienia.
Willow nie odezwała się. Nie mogła nawet wykonać kolejnego kroku. Kilka metrów przed nią leżała Rose, a ona nie mogła nic zrobić.
- Dlaczego? - John Clark stał nad Anubisem i czekał na odpowiedź, jakby zapomniał przed kim stoi.
- Niby dlaczego miałbym ci odpowiedzieć?
- A dlaczego w ogóle ze mną rozmawiasz? Bo chcesz - powiedział spokojnie mężczyzna i kucnął, aby spojrzeć Anubisowi w oczy. - Nienawidzisz tego pierścienia, boisz się jego mocy, ale mimo wszystko starasz się go opanować. Dlaczego?
- Bo chcę. Sam stwierdziłeś, że to wystarczający powód.
- Dlaczego?
- Powinieneś wiedzieć - powiedział Anubis, a John gwałtownie wstał i spojrzał na Jerome'a i Poppy.
- Dlatego ci go oddała? - zapytał, po czym westchnął. - To nie pomoże. Nic nie pomoże i dobrze wiesz. Próbowałeś setki razy.
- Ale nie tego.
- Zamierzasz aż tak ryzykować? Ty nie zmienisz wiele, ale Appopis?
- Zrobię wszytko. Jeśli mi się nie uda...
- To zostawisz ich z tym samych - przerwał mu John i westchnął. - Ten pierścień nie doda ci mocy. On tylko zdejmuje ograniczenia. Nie tylko twoje.
Nikt, nawet Seth nie rozumiał. A przynajmniej nie wystarczająco.
- John, o czym ty mówisz?
Pytanie zostało zignorowane. Zapadła cisza i nagle każdy mógł się poruszać. Willow natychmiast podbiegła do siostry, nie zważając nawet na bliskie towarzystwo Anubisa. Jerome i Poppy podeszli, oczekując wyjaśnień. Pozostali czekali, usiłowali poukładać sobie to, co się właśnie wydarzyło. Alfie i Eddie usiłowali sobie coś przypomnieć. Coś, co miało ogromne znaczenie.
- Victor! Victor! - Alfie krzyczał najgłośniej jak potrafił, jednocześnie próbując obudzić Jerome'a. Chwilę później zauważył, że chłopak nie oddycha. - Pomocy! Victor! On nie oddycha! 
Alfie był przerażony. Nikt nie przychodził, a on nie miał pojęcia co robić. Przypomniał sobie zajęcia pierwszej pomocy. Masaż serca. Ale Jerome leżał na łóżku. Powinien leżeć na czymś twardym. Spróbował go przesunąć, kiedy odrzuciło go w tył. Przez chwilę nie widział nic. Słyszał tylko, jak ktoś powtarza w kółko "nie". 
- Pomożesz mi? - zapytał w pewnym momencie mężczyzna, a Alfie natychmiast odpowiedział.
- Tak. Powiedź mi tylko, co mam robić.
- Nie krzycz.
Potem był tylko ogromny ból i krzyk Jerome'a. Alfie zdążył jeszcze spojrzeć na wykrzywioną bólem twarz mężczyzny. 
Następnego dnia wziął to za zwykły koszmar. 
- To znowu się stanie? - zapytał, a Anubis spojrzał na niego uważnie.
- Tak. Próbowałem wszystkiego, ale nic nie działa. Dlatego potrzebuję...
- Pierścienia i Victora - dokończył Alfie. - Pierścień uwalnia moc. Usuwa ograniczenia. Wybrana otrzymała ten dar od was wszystkich, ale nie może przyjąć więcej. To ją zniszczy. Victorowi to nie grozi. Chciałeś wykorzystać go jako wzmacniacz. Jak mnie wtedy. Ale normalny człowiek jest za słaby, aby wytrzymać takie natężenie, jeśli pozbędziesz się ograniczeń. Żaden z bogów nie zgodzi się, aby ci pomóc, bo dla nich jest to bezsensowne. Dwadzieścia czy osiemdziesiąt lat? Nie widzą różnicy.
- Alfie? Może chociaż ty wyjaśnisz mi o czym mówicie? - Jerome był zdezorientowany. Naprawdę nie rozumiał co się dzieje.
- Mówiłeś nam, że nie jesteś pierwszym dzieckiem Anubisa - powiedział spokojnie Alfie, patrząc przyjacielowi w oczy. - Orientujesz się, ile lat udało im się przeżyć?
- Żadne nie przekroczyło osiemnastu - powiedział Seth i przeniósł wzrok na syna. - Wiedziałeś, czym to grozi. Nie możesz od tak...
- Mogę. To tylko głupi rytuał.
- Chcecie mi powiedzieć, że nie dożyję końca roku? - zapytał Jerome, zatrzymując spojrzenie na Johnie.
- Dożyjesz. Wlewanie w ciebie siłą energii życiowej starczało na krótko. Kilka tygodni, czasem miesięcy - powiedział Alfie. - Ale jeśli zastosuje się wzmacniacz, to wystarczy na kilka lat. Nie mylę się?
- Ale im jest starszy tym ciężej zrobić cokolwiek. Tym więcej energii potrzebujecie. Nie będę w stanie dostarczyć nawet najniższego progu.
- Alfie! Co dokładnie chcecie przez to powiedzieć? - zapytała Poppy, która zauważyła, że tylko on zwraca na nich jakąkolwiek uwagę.
- Jeśli dobrze rozumiem, to rodzicie się z określoną ilością energii życiowej. Kiedy ją wykorzystacie po prostu umieracie. Dlatego Anubis pompował w was swoją energię i uczył tych zaklęć. Jeśli odpowiednio wcześnie nauczylibyście się kontrolować ile energii z siebie wyrzucacie, wasze życie by się wydłużyło. Ale z roku na rok i tak potrzebowaliście jej więcej. Jakieś pięć lat temu skończył się cały zapas Jerome'a. Anubis pojawił się, gdy już nie oddychałeś - zwrócił się do przyjaciela. - Nie mógł zrobić nic. Wykorzystał mnie jako wzmacniacz. Najwyraźniej spisałem się dobrze, bo do tej pory to się nie powtórzyło.
- Czy to prawda? - zapytał Seth, a Anubis westchnął.
- Nie miałem czasu, aby wszystko tłumaczyć. Poza tym, jeśli dostałbym oficjalny zakaz znacznie ciężej byłoby coś zrobić. Sprawę utrudniał również fakt, że bardzo ciężko było mi zachować wspomnienia z tego przerzutu. Bo to nie jest jednostronne. Jerome dostał energię, a ja wszystkie uczucia siedzące w jego głowie. Nie przywykłem do takich emocji, brały nade mną górę. Dodatkowo Jerome tracił siły znacznie szybciej niż powinien. Chciałem nauczyć go to kontrolować, ale nic nie wychodziło. Teraz wiem czemu. Znaczna część energii dostawała się Poppy. Energię między sobą mogą przekazywać dowolnie i robili to bezwiednie. Dlatego uwierzyłem, że nie jest moją córką. Bo jej energia się nie wyczerpywała.
- Stąd wiedziałeś, że to nie zabije Alfiego? - Jerome nie wydawał się przekonany.
- Nie wiedziałem. Ale gdyby nie on, nie znalazłbym ciebie. Gdyby wtedy się nie obudził, rano byłbyś martwy. Chciał ci pomóc, a ja nie mogłem wbić w ciebie energii. Więc postanowiłem zrobić to poprzez niego.
Zapadła cisza.
- To nie ma sensu - odezwał się w końcu Fabian. Trzymał za rękę Ninę. - Wszystko. Wiedziałeś od początku? - zapytał Johna, który pokręcił przecząco głową.
- Nie. Po prostu...
- Po prostu rozumie, bo przez niego też przelewałem energię - westchnął Anubis i spojrzał na obecnych ludzi. - Sytuacja nie była aż tak awaryjna, więc zażądał wyjaśnień. A ja mu ich udzieliłem, zwłaszcza, że i tak zapomniał. Ludzkie umysły nie są w stanie wytrzymać tego i po prostu zapominają do dziesięciu godzin wstecz. Niektórzy, jak Alfie, przypominają sobie, inni nigdy.
- Dlaczego nie powiedziałeś? - odezwał się Seth.
- Bo to jest zakazane. W pierwszej chwili każdy by się zgodził, ale zaraz przypomnielibyście sobie jakie są zasady, oraz że muszę ponieść konsekwencje! - W głosie Anubisa brzmiała gorycz. - Poza tym kto z was uznałby, że jestem w stanie utrzymać to w ryzach? Sam w to nie wierzyłem i dlatego nigdy wcześniej nie sięgnąłem po pierścień. Ale próbowałem już wszystkiego. Zostało tylko to.
- Nie tylko to - odezwała się Patricia. - Eliksir życia. Jest w stanie przedłużyć życie zwykłego człowieka, więc czemu nie miałby pomóc im?
- Nie - westchnął Anubis i pokręcił głową. - Myślisz po co go stworzyłem? Dla mojej córki... mojej pierwszej córki. Nie zadziałał w żaden sposób. Zmarła mając osiem lat... Pierścień to ostatnia szansa.
- Ale nie możesz z niej skorzystać - John znowu zabrał głos. - Straciłeś kontrolę jeszcze zanim go dostałeś. Nie dasz rady. Nawet jeśli zadziała nic nie da, jeśli opanuje cię gniew Apopisa  zniszczysz wszystkich i siebie.
- Co najwyżej siebie. Apopis nie pożąda pierścienia. Po tym co działo się ostatnio, gdy był on w posiadaniu jakiegokolwiek boga, Apopis został strażnikiem pierścienia. Gdy tylko użyję tej mocy, on zacznie działać. Będę miał kilka chwil na pozbycie się pierścienia... dlatego potrzebuję Rose. Tak jak wtedy Apopis i Ra potrzebowali mnie.
- Tym bardziej nie dasz rady - powiedział Alfie. - Skoro Apopis powierzył ci ukrycie pierścienia, jesteś dla niego zdrajcą. Nikt nie lubi zdrajców. Nie dostaniesz tych kilku chwil.
- Skąd ta pewność? - Anubis wyglądał, jakby chciał go wyśmiać.
- Bo ci to powiedział. Ty dostałeś wtedy wspomnienia Jerome'a, a ja twoje koszmary. Nie dostaniesz szansy. Najmniejszej. Apopis zaatakował kiedy tylko zacząłeś wierzyć, że to się może udać. Nie zdążysz nawet użyć pierścienia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz