Lizzie obudził krzyk Amber.
-Ambs, co się stało?- zapytała przecierając oczy.
-Patrz!-krzyknęła pokazując pusty błyszczyk.
-Z powodu jakiegoś błyszczyku mnie obudziłaś?- I w tym momencie zadzwonił budzik Liz.
-I tak byś się obudziła, więc co za różnica w przód o minutę, czy w tył.Problem jest taki,że nie mam mojego ulubionego błyszczyka.
-To pójdziemy dzisiaj na zakupy i kupimy.
-Jeeej, zakupki!-ucieszyła się Amber i wyszła z pokoju.
Rano na śniadaniu.
-I uważam, że nie powinno się tak je traktować...-przynudzała Mara.
-Maro, nie chciałbym być nie miły, ale troszkę przynudzasz-powiedział Jerome.
-No dobrze, to w takim razie możemy zmienić temat. Może dla odmiany, ty coś będziesz opowiadać. Na przykład, co u taty, jak przeminęły Ci wakacje...
-Maro, zdecydowanie za dużo mówisz- powiedział Alfie.
-Wcale nie mówię za dużo. Sądzę,że mówię tyle samo co inni. Z resztą zdefiniujmy słowa dużo mówić. Dla Ciebie mogę dużo mówić, za to dla Patricii mogę mówić, normalną ilość słów, nie mówiąc już o Amber, która lubi plotkować,rozmawiać jest chętna do długich pogaduch, a tak poza tym to....co mówiłeś?
-A nie mówiłem?
Kiedy Lizzie z Amber weszły do jadalni, to Jerome się pobudził.
-Hej, pewnie większość z was mnie nie zna. Jestem Lizzie-przedstawiła się dziewczyna.
-Ale ja mówię na nią Liz. Jest strasznie fajna. I dzisiaj idziemy na zakupki!-pochwaliła się Amber i usiadła.
-Nawet nie wiesz w co się pakujesz-powiedział Jerome.
-Chyba jednak wiem-powiedziała Lizzie i usiadła koło niego- Moja przyjaciółka Roxies, też bardzo lubiła zakupy. Często chodziłyśmy razem, chociaż ja aż tak bardzo nie lubię zakupów, ale czego nie robi się dla przyjaźni. A i tak dobrze się bawiłyśmy.
-A ona dużo nie mówi?-zapytała Mara.
-Wiesz, ja też nawet lubię zakupy. Ale zależy jakie-powiedział Jerome.
-A ze mną nie chciałeś pójść!-powiedziała Mara.
-Może pójdziemy kiedyś razem-zaproponował Jerome Lizzie.
-No, możemy-powiedziała Lizzie, wzięła rogalika i wyszła.
-Jerome, dlaczego nie zwracałeś na mnie uwagi?-zapytała Mara.
-Bo mi przeszkadzałaś w rozmowie-powiedział Jerome i wyszedł.
-Amber, czy ja mu się znudziłam?-zapytała Mara.
-Najwyraźniej tak-powiedziała nasza Milington.
-To co mam robić?
-Mozesz stać się bardziej romantyczna i rozmawiaj z nim na tematy, które lubi- poradziła Amber i wyszła.
"I tak zrobię. Nie będzie mi głupia blondyna chłopaka zabierać"-myślała Mara.
-Liz, zaczekaj!-zawołał Jerome doganiając Lizzie.
-O, Jerome, nie jesteś z Marą?
-Wiesz, postanowiłem Cię na prawdę oprowadzić po szkole, Juniorko- uśmiechnął się Jerome. Nie zauważył,że Mara szła za nimi i słuchała co mówią.
-Tak, przydałoby się.Czekaj...Ty postanowiłeś?
-Lubię być samodzielnym.
-Ale pamiętasz,że masz nikomu nie mówić?
-Tak, oczywiście,że pamiętam.Nie wydaje Ci się,że....
- Że co?
-Że ktoś na śledzi?
-Nie. Pewnie Ci się zdaje. Może jesteś rozkajarzony.
-Przy tobie zawsze jestem rozkojarzony.
-To dobrze?-Lizzie się zarumieniła.
"Co to ma kurcze być?"- myślała Mara "Czy oni flirtują?"
-W moim przypadku..Tak.Dlaczego tak szybko się zmyłaś ze śniadania?
-Nie wiem, czy mi się wydawało, ale myślę,że Mara mnie nie lubi.
-Niby dlaczego?
"Bo mi chłopaka odbiera. Dlatego!"-myślała Mara.
-Nie mam pojęcia. Po prostu czułam jej gniewne spojrzenie na sobie.
-Zapytam ją co o tobie sądzi.
-Nie musisz.
-Ale chce.
-Ale nie musisz.
-Ale ja chcę to zrobić.
-Ale po co?
-Bo chcę wiedzieć.
-Ale nie musisz!
-Ale chcę!!
-Niech Ci będzie, ale ja w to zamieszana nie chce być.
Lekcja Pani Andrews(wróciła!!)Lizzie siedzi z Amber.
-Więc..ty i Jerome jesteście razem?-zapytała szeptem.
-Pewnie,że nie.
-Bo tak wyglądało jakbyście byli zakochani.Przynajmniej on. Chociaż nie powinien, bo ma dziewczynę.
-Nie mówił mi. Jak się nazywa?
-To Mara.
-Nie sądziłam,że są razem.
-Nikt nie sądził.Była z takim sportowcem Mickiem i też do siebie nie pasowali. A teraz jest z Jeromem i tez do siebie nie pasują. Ale ty i Jerome to nawet, nawet...
-No coś ty.
-Nawet mam dla was waszą własną nazwę. Jezzie.
-Jezzie?
-Heloooł.Kombinacja waszych imion.Czy ja zawsze muszę wszystko tłumaczyć?
Po lekcji, korytarz.
-Jerome, czy ja się Tobie znudziłam?-zapytała Mara podchodząc do jego szafki.
-Nie wiem.
-Jak to nie wiesz?
-Po prostu nie wiem.
-To się zastanów, czy chcesz to<pokazuje na siebie> czy chcesz tamto coś<wskazuje na rozmawiającą z Amber Lizzie>. Daję Ci tydzień- powiedziała Mara i odeszła.
W innej części korytarza
-Ale nazwa fajna-powiedziała Amber.
-Może by mi się spodobała, gdybyśmy byli parą, ale nie jesteśmy-powiedziała Lizzie.
-Nieważne. A ważne jest to,o której pójdziemy na zakupy.
-Nie wiem, a o której Ci pasuje?
-Jerome na 8, powtarzam Jerome na 8.
-Liz, mozemy porozmawiać w cztery oczy-zapytał Jerome kiedy podszedł do dziewczyn.
-Spoko.-powiedziała i weszli do schowka na szczotki.-Serio?
-Chodzi o Marę.
-Tak?
-Ona myśli,że my flirtujemy.
-Co?
-No właśnie. Możesz z nią porozmawiać?
-Amber miała rację-szeptała Lizzie.
-Co?
-Nic. Porozmawiam z Marą.Jak wrócę z zakupów z Amber-powiedziała i wyszła.
Po zakupach, pokój Mary, wchodzi Lizzie.
-Maro możemy porozmawiać?-zapytała
-Oh, tak. O twoim chłopaku Jeromowi?
-On nie jest moim chłopakiem. Jest twoim.
-Nie wygląda na to.
-Ale ja nawet nie wiem o co Ci chodzi.
-Posłuchaj mnie! Byliśmy parą 3 miesiące! Z czego 2 to wakacje.A teraz ty wkroczyłaś w moje życie i mi go odebrałaś!-krzyczała Mara. Zbiegł się cały Dom Anubisa.W oczach Lizzie były łzy- Ja go kocham, a przez Ciebie on już mnie nie! Wypad z mojego pokoju,zanim Cię uderzę, zabiję, zadźgam!
-Maro!-krzyknęła Patricia.
-Opanuj się!-krzyczała Amber.
-Nie!Nie rozumiecie,że ta małpa mi go odebrała!-Na te słowa Lizzie wybiegła z pokoju.
-Dzisiaj nocuję u nich-powiedziała Patricia.
-Ja też-dodała Joy.
Pokój Lizzie i Amber
-Nie martw się wszystko będzie dobrze-pocieszała Liz, Amber- Nie płacz.
-Będziemy dzisiaj u was nocować-powiedziała Patricia, wchodząc z Joy do pokoju.
-Dobrze. Przyda się wsparcie Liz.
Po kilku godzinach pocieszania Lizzie, bluzgania Mary i rozmawiania wszystkie poszły spać. Lizzie z zapłakanymi oczami.
* * *
I co? Wiem,że większość z tego, to dialogi, ale tak mi jakoś do gustu przypadło. I jest dłuższe.
+Przepraszam,że Mara nazwała Lizzie małpą, bo Marzenka nią jest :*
Sibuna!
Zajebiste, poprzednie też :) A pojawi się jeszcze od ciebie notka na Slow it Down?
OdpowiedzUsuńDeenie usunęła już tamtego bloga...
UsuńNie miałam na niego czasu..
Usuńaha, przynajmniej tu piszesz równie zajebiście, jak tam, a może nawet lepiej :)
UsuńPo pierwsze SUPER, Po drugie ty małpo!!! jA małpą??? To ty małpą!!! (Ostrzegam Wariuję!! Mam głupawke i tym podobne :))
OdpowiedzUsuńA i super! Zgadzam się, Marzenka to małpa, hah :D
OdpowiedzUsuńWredna !!!! Nie odzywam się do was!!!! Scenariuszy też nie będzie!! buuu...
UsuńMarzenka to goryl
UsuńPaulinko, a dzisiaj też będziemy zgadywać imienia?
UsuńSpoks :P. Marzenka ma focha. Tak jak wczoraj Deenie. Och, girls. Te obrażalskie girls. Umilacie ma wakacje xP
Usuńmam focha na was :P
UsuńHah. Wy i te wasze fochy <3. =3 ^^
UsuńGenialne opowiadanie. Nie mogę się doczekać następnego:)
OdpowiedzUsuńzapraszam na 24 rozdział z perspektywy Blanki na http://mean-hungry-lovers.blogspot.com/ pozdrawiam Alice :)
OdpowiedzUsuńSuper . ;)
OdpowiedzUsuń