-Widział ktoś Liz?-zapytał Jerome.
-Wyszła wcześniej razem z Joy.-powiedziała Amber.
W sali informatycznej
-I co?-zapytała Lizzie, kiedy Jerome ukrył się za drzwiami.
-Całkiem niezłe, Jezzie.
-Ale nikomu nie mów.
-Dobra, dobra.A teraz przeczytaj jeszcze raz.
-"Pewnie każdy z was ma swojego ojca lub ojczyma. Najwyraźniej nie każdy. Opiszę pewną historię, jednak nie wymienię żadnych imion,nazwisk i informacji o występujących w niej postaciach. Oto ona:
Był sobie kiedyś mężczyzna. Był on dyrektorem szkoły. Miał on syna, jednak go ukrywał. Kiedy syn miał z jakieś 15-16 lat, zaczął uczyć się w szkole, w której jego ojciec był dyrektorem. Potem wszystko wyszło na jaw, a ojciec i syn nie mieli przed sobą tajemnic. Jednak ojciec skrywał jeszcze jedno.Miał on córkę, ale nikt o niej wiedział oprócz niego. Córka przez całe życie musiała się ukrywać, ale pewnego dnia nie wytrzymała i zaczęła uczyć się w szkole swojego ojca. Ojciec nie był z tego faktu zadowolony i kazał jej wszystko ukrywać.Pewnego dnia, ojciec doprowadził córkę do takiego stanu,że się rozpłakała i wszystko powiedziała swojemu przyjacielowi.Razem to ukrywali. Pewnego dnia, córka zachorowała na raka krtani. Była konieczna operacja. Ojciec nie przejmował się operacją, nawet nie odwiedził jej w szpitalu. Jedyne co czuł, to ulgę,że jego sekret był bezpieczny, bo córka nie będzie mogła mówić. Niestety operacja nie powiodła się i córka zmarła.I ojciec do końca życia miał wyrzuty sumienia,że nie pożegnał się z córką i nie przyznał się do niej. A syn? Dowiedział się o swojej zmarłej siostrze. Jednak syn nigdy nie wybaczył swojemu ojcowi i przeniósł się do innej szkoły, w innym kraju. I tym sposobem, ojciec stracił dwójkę swoich dzieci i umierał w samotności."
-Super. Dobra, ja się zmywam.
-Spoko, ja jeszcze dopiszę kilka rzeczy i dodam na stronę.
-Więc, to ty jesteś Jezzie.-powiedział Jerome kiedy Joy wyszła.
-Nawet jeśli, to co? Powiesz mojemu bratu? Już się boję.
-Nie. Dlaczego było Cię na śniadaniu?
-Byłam, ale zanim ty przyszłeś.Po prostu wzięłam rogalika i poszłam z Joy. Z resztą co Cię to obchodzi?- I Lizzie wyszła z sali.
Korytarz
-Hej-przywitała się Lizzie z Sibuną(oprócz Eddiego)
-O Liz, dobrze,że jesteś- Fabian.
-Musisz powiedzieć Eddiemu-Amber.
-Dlaczego ja?- Liz.
-Bo ty przyszłaś ostatnia-Alfie.
-A ja wam mówię,że to zły pomysł- Patricia.
-Patricio, on wie o tajemnicach, więc nam się przyda-Fabian.
-Dobra to ja się na coś przydam i mu powiem- powiedziała Liz.
-Nie!-chciała zaprzeczyć Patricia, ale Lizzie już poszła.
Inna część korytarza
-Eddie!
-Hej, Liz.
-Reaktywacja Sibuny.
-Co?
-Po prostu chodź-powiedziała Lizzie, ciągnąc go za nadgarstek. W połowie drogi przerwał im Jerome.
-Hej, hej, hej, odczep się od mojej dziewczyny- powiedział Jerome odpychając Eddiego i objął Liz.
-Nie jestem twoją dziewczyną!-krzyknęła Liz i odepchnęła Jerome.
-Dobra, to ja już lepiej pójdę-powiedział Eddie i poszedł.
-Dlaczego wszystkim rozpowiadasz,że jestem twoją dziewczyną?- zapytała wściekła Liz, a za szafkami podsłuchiwała ich Mara.
-Bo się całowaliśmy.
-To ty mnie pocałowałeś.
-Jakoś nie narzekałaś.
-Uderzyłam Cię w twarz.
-To można wytłumaczyć.
-Niby jak?
-Pewnie byłaś w szkoku.
-Co ty sobie wyobrażasz?
-Dlaczego nie dasz mi szansy?
-Zerwałeś z Marą jakiś dzień temu.
-No i?
-Daj mi spokój-powiedziała Liz i poszła.
Korytarz, gdzie stoi Sibuna(oprócz Eddiego)
-Gdzie Eddie?-zapytała Liz.
-Sweat go wezwał.
-Lizzie Stevens proszona do gabinetu dyrektora-wydobył się głos z głośników.
-Co zrobiłaś?- Alfie.
-Nic-powiedziała Liz i poszła.
Gabinet dyrektora
-Wzywał mnie pan.Eddie, co ty tutaj robisz?
-Eddie, poznaj swoją siostrę....
**********************************************************************************
Jak coś to ten rozdział napisała moja koleżanka, Arizona.
A teraz trochę muzyki:
Sibuna!
Wooow! Super! Czyli teraz ja muszę coś napisać :D
OdpowiedzUsuńA co o piosence sądzisz?
Usuńpowiem jedno !! WSZYSTKO SUPER!! A ja mam brak weny :(
UsuńO, biedna Marzenka :(. A piosenka odlotowa <3
Usuńsuper ; )
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńPozdrów ode mnie Arizonę;) I świetny rozdział.
OdpowiedzUsuń