Dostałam nagłej weny *.*
Następny dzień(sobota), dziewczyny są na zakupach,a chłopcy zostali w Domu.
Ch(Chłopak)<wchodzi do Domu Anubisa>Halo?
T(Trudy):O, witaj gwiazdko!Jestem Trudy. Zaraz wybiorę jakiegoś chłopca,żeby Ciebie..
Ch:<rozczarowany>To tutaj są sami chłopacy?
T:Ogólnie to nie, tylko zbliża się bal i dziewczyny poszły na zakupy.A..jak Ci na imię?
Ch:Nazywam się Zayn.
T:Nazwisko?
Z(Zayn):Simons.
T:Dobrze. Będziesz dzielił pokój z Jeromem i Alfiem. Zresztą wszyscy są w salonie, zaraz Ci ich przedstawię.
Salon
E:Ha!Już 3 raz z zrzędu was pokonałem!
T&Z<wchodzą>
T:Gwiazdki!Poznajcie nowego chłopaka. Nazywa się Zayn.
Mi:A wygląda jak baba z tym kolczykiem w uchu...<śmieje się>
Z:Bardzo śmieszne.
T:Uspokójcie się. Eddie, oprowadzisz Zayna. A co do szkoły, to wyznaczę jakąś dziewczynę<idzie do kuchni>
Z:Najlepiej blondynkę!
E:Dobra, chodź oprowadzę Cię.
J:Z kim będziesz mieć pokój?
Z:Z Alfiem i Jeromem. Znacie?
J&AL:To my.
Z:To super....
Tymczasem na zakupach.(K.T. i Willow są w innym sklepie)
A<stoi przed lustrem>I co?
M:Super.
P;Amber, ile to jeszcze potrwa my wszystkie już mamy sukienki, a ty przymierzasz już chyba z 15.
A:Bo nie umiem się zdecydować.
L:Masz całą szafę sukienek.
A<chce coś powiedzieć>
Jo:Odpowiem za Amber. <przedrzeźniając Amber> Ale przecież muszę mieć jakąś sukienkę z tego sezonu!
Dz(Dziewczyny)<śmieją się>
A:Patrzcie, Alfie mi wysłał wiadomość,że w Domu Anubisa pojawił się nowy chłopak.
P:Jasne?
Dz<patrzą na Patricię>
P: No co? Nie jestem z Eddiem, więc mogę się interesować innymi chłopakami.
L:Ale Eddie, chce,żebyś do niego wróciła.
P;Nie wrócę.
Jo:Dlaczego? Była dobra z was para...
P:Mam Wam przypomnieć,że on mnie zdradził?
M:I to jeszcze z tą "nową"
A:W ogóle gdzie ona jest? I Williow?
L:Poszły do innego sklepu.
Jo:One zawsze trzymają się razem. To troszkę jak papużki nierozłączki.
A:Dobra, dziewczyny, decyduję się na tą.
P:Wreszcie!
M:Bardzo dobry wybór.
L:Ładnie w niej wyglądasz.
A:Przecież ja o tym wiem.....
Dom Anubisa, hol
DZ<wchodzą>
Z:Czyli dziewczyny mieszkają u góry?
E:TAK!
Z:To coś mi mówi,że często będę tam chodził.
P:Zayn?
Z:Patricia?
E:Znacie się?
L:To jej były.
E:By...
Z:Jak Ci na imię?
L:Mi?
Z:Tak,ślicznotko.
L:Lizzie.
A:Ale mówimy na nią Liz.
L:Wiesz,nie każdy na mnie tak mów.
Z:To mam super pomysł.Oprowadzisz mnie po szkole<nie czekając na odpowiedź, ciągnie ją za rękę i wychodzą>
Jo:Co za debil!
M:Jak mogłaś z nim chodzić?
P:To była tylko pomyłka.
E:Mówiłaś,że ze mną pierwszy raz się całowałaś.
P:Bo to prawda.
E<ironicznie>:Ta jasne..
M:A nie wpadłeś na pomysł,że się z nim mogła nie całować?
E:Zmęczyła mnie ta rozmowa<wychodzi>
A:Och, chłopacy....Nigdy ich nie zrozumiemy.
Jo:Chodźmy lepiej zanieść zakupy.
W szkole
L:A więc, tam na prawo jest łazienka chłopaków.
Z:Wiesz,że jesteś ładna?
L:Wiesz,że jesteś zwykłym podrywaczem? Zamknij się!
Z:Oj tam, oj tam...
Salon
J:Gdzie jest Liz?
E:Zayn ją sobie wyznaczył,żeby go oprowadziła.
F:I nazwał ją ślicznotką.
E:Na pewno ją podrywa..Jerome? Gdzie on poleciał?
Al:Pewnie pobiegł do szkoły.
W szkole
L:Zayn. Ja tylko Cię oprowadzam po szkole.
Z:Ale świetnie do Siebie pasujemy. Ja jestem przystojny, a z Ciebie prawdziwa ślicznotka..
J<przybiega>Odwal się od niej.
L:O tylko nie to...
Z:Bo co?
J:Bo to!<walnął pięścią z jego twarz>
Z<przewraca się>
L:Wiesz co?Nigdy nie sądziłam,że to powiem, ale dzięki,że go pobiłeś.
J:Nie ma za co<opiera się o szafki, ale pośliznął się i upadł na ziemię>
L<śmieje się> Za to.. też Ci dziękuję.<pomaga mu wstać>
Z<wstaje>Jeszcze pożałujesz. <ucieka>
J:A co do balu...Jeśli..wiesz.. nie chcesz ze mną iść to..
L:Tak.
J:Co tak?
L:Pójdę z tobą.
J:Serio? To nie żart? Tu jest gdzieś ukryta kamera?
L:Nie ma żadnej kamery. Pójdę z tobą.
J:Jako...?
L:Przyjaciele.
J:Dlaczego mi nie dasz szansy?
L:Jerome...
J:Przecież minęło kilka dni od mojego zerwania z Marą.
L:Jerome...
J:Daj mi szansę. Prawie nigdy nie zawodzę.
L:Prawie?
J:Jedna jedyna szansa.
L:Jak się zgodzę,to dasz mi spokój?
J<kiwa głową>
L:Jedna szansa. I na razie nikomu nie mówimy.
J:Dobra.<próbuje pocałować Liz>
L<odsuwa go> Z tym to jeszcze poczekaj<odchodzi>
*****************************************************************************
Hahaha, kocham moją wenę. Ta notka chyba doda się automatycznie, coś koło 16. Jakoś tak. Nie wiem kiedy napiszę, myślę,że zaniedługo powinien się pojawić.
+Mam dobre wieści. Być może jeszcze dzisiaj będzie podłączony komputer.
+Ten scenariusz dedykuję moim ukochanym gorylom. Hahhaa
Sibuna!
piątek, 31 sierpnia 2012
Scenariusz 6/Deenie
Postanowiłam zmienić się na scenariusze.I będą one o życiu Liz,ale też czasami o bohaterach 3 sezonu TDA. Tak jakby to opowiadało tylko o Liz, ale ona wszystko wiedziała co się dzieje w Domu Anubisa itd. A na początek trochę muzyki:
E:Jak to...siostrę?
P(pan)Sw(Sweat):Ukrywałem ją tak jak Ciebi
E:A...gdzie ona jest?Zniknęła...
Po szkole(Lizzie nie było cały dzień), pokój Amber i Liz
A:Liz, tutaj jesteś
L:Tak,źle się czułam.
A:A to musisz się dobrze czuć jutro, bo wszystkie dziewczyny idą na zakupy!
L:Po co?
A:Bo będzie bal!
L:Kiedy?
A;Za 3 dni!
L:MOŻESZ PRZESTAĆ KRZYCZEĆ?!
A:NIE!
E<wchodzi>Liz, możemy pogadać?
A:To ja się ulatniam<wychodzi>
L:O czym chcesz pogadać?
E:Ty naprawdę jesteś moją...wiesz..
L:Wiesz..na to wygląda.
E:Dlaczego uciekłaś?
L:Tak..po prostu...
E:Dobra, nie pytam.A ty od kiedy wiedziałaś?
L:O czym?
E:No..wiesz..
L:Aaaa, dowiedziałam się nie dawno<kłamstwo>
E:Dobra, to ja już lepiej pójdę.Wiesz, muszę coś wymyślić,żeby Patricia mi wybaczyła.
L:Nie wybaczy Ci.
E<posmutniały>
L:Nie chcę Cię źle nastawiać, ale po prostu ja na jej miejscu nie wybaczyłabym Tobie.
E:Dlaczego?
L:Zdradziłeś ją.
E:Ale ją kocham.
L:To skoro ją kochasz, to dlaczego ją zdradziłeś? Jakbyś ty się poczuł na jej miejscu?
E<milczy>
L:No właśnie.
E:To co mam ją olewać?
L:Nie. Idź, przeproś, może zrozumie,że zależy Ci na jej, ale raczej rozpłacze się i da Ci w twarz. A Joy wygoni Cię z pokoju.
E:Przekonamy się<wychodzi>
Po 10 minutach
E<wchodzi>Skąd wiedziałaś,że tak stanie?
L:Zawsze tak mam.A co stało się tak?
E:Noo. Przewidź coś jeszcze!
L:Jerome zaraz tu wejdzie.
Po 5 minutach
E:Coś wątpię,żeby on...
J<wchodzi>
E:WoW.
L:Mówiłam.
J:Mogę przeskodzić?
E:Wylatniam się<wychodzi>
L:No nie zostawiaj mnie z tym czymś!Co chcesz?
J:Wiesz o balu?
L:Pewnie,że tak. Amber mnie tym zamęcza.
J:To może...
L:Nie.
J:Nawet nie wiesz, o co chcę spytać.
L;Wiem. O to, czy z Tobą pójdę.
J:A ty co? Medium jakieś?
L:Według Eddiego:tak.
J:To..
L:Nie.
J:Dlaczego?
L:Bo nie.
J:To nie odpowiedź.
L:Według mnie to jest odpowiedź.
J:Proszę.
L:Nie.
J:Tak.
L:Nie.
J:Tak.
L:Nie.
J:Nie.
L;Tak.
J:Jest!<wybiega szczęśliwy>
L;Co?nie! Czekaj....
A<wchodzi>Co ty mu zrobiłaś,że jest taki szczęśliwy?
L:Szkoda gadać.
A:Gadaj<siada na łóżku>
L:Zgodziłam się.
A:Na co?
L;Na to,że z nim pójdę na bal.
A;Co?!
L:Podstępem to zrobił, a ja dzisiaj nie mam głowy, dlatego PRZEZ PRZYPADEK się zgodziłam.
A:To mu powiedz,że nie.
L:Nie potrafię. Kiedy już coś powiem lub się zgodzę, nie umiem potem powiedzieć nie.
A:To musisz z nim pójść...<zastanawia się>
L:Nad czym się zastanawiasz?
A:Jaką sukienkę wybrać?
L:Oj,Ambs..Miałam Cię zapytać. Na jaki temat tan cały bal?
A:Na powitanie szkoły.
L<chce coś powiedzieć>
Vi<z dołu>:Właśnie wybiła dzięsiąta!
*********************************************************************************
Pisałam ten scenariusz z kilka dni, bo mam dziennie niecałą godzinę na laptopie. Mam szczerą nadzieję,że wam się spodobał :)
Sibuna!
P(pan)Sw(Sweat):Ukrywałem ją tak jak Ciebi
E:A...gdzie ona jest?Zniknęła...
Po szkole(Lizzie nie było cały dzień), pokój Amber i Liz
A:Liz, tutaj jesteś
L:Tak,źle się czułam.
A:A to musisz się dobrze czuć jutro, bo wszystkie dziewczyny idą na zakupy!
L:Po co?
A:Bo będzie bal!
L:Kiedy?
A;Za 3 dni!
L:MOŻESZ PRZESTAĆ KRZYCZEĆ?!
A:NIE!
E<wchodzi>Liz, możemy pogadać?
A:To ja się ulatniam<wychodzi>
L:O czym chcesz pogadać?
E:Ty naprawdę jesteś moją...wiesz..
L:Wiesz..na to wygląda.
E:Dlaczego uciekłaś?
L:Tak..po prostu...
E:Dobra, nie pytam.A ty od kiedy wiedziałaś?
L:O czym?
E:No..wiesz..
L:Aaaa, dowiedziałam się nie dawno<kłamstwo>
E:Dobra, to ja już lepiej pójdę.Wiesz, muszę coś wymyślić,żeby Patricia mi wybaczyła.
L:Nie wybaczy Ci.
E<posmutniały>
L:Nie chcę Cię źle nastawiać, ale po prostu ja na jej miejscu nie wybaczyłabym Tobie.
E:Dlaczego?
L:Zdradziłeś ją.
E:Ale ją kocham.
L:To skoro ją kochasz, to dlaczego ją zdradziłeś? Jakbyś ty się poczuł na jej miejscu?
E<milczy>
L:No właśnie.
E:To co mam ją olewać?
L:Nie. Idź, przeproś, może zrozumie,że zależy Ci na jej, ale raczej rozpłacze się i da Ci w twarz. A Joy wygoni Cię z pokoju.
E:Przekonamy się<wychodzi>
Po 10 minutach
E<wchodzi>Skąd wiedziałaś,że tak stanie?
L:Zawsze tak mam.A co stało się tak?
E:Noo. Przewidź coś jeszcze!
L:Jerome zaraz tu wejdzie.
Po 5 minutach
E:Coś wątpię,żeby on...
J<wchodzi>
E:WoW.
L:Mówiłam.
J:Mogę przeskodzić?
E:Wylatniam się<wychodzi>
L:No nie zostawiaj mnie z tym czymś!Co chcesz?
J:Wiesz o balu?
L:Pewnie,że tak. Amber mnie tym zamęcza.
J:To może...
L:Nie.
J:Nawet nie wiesz, o co chcę spytać.
L;Wiem. O to, czy z Tobą pójdę.
J:A ty co? Medium jakieś?
L:Według Eddiego:tak.
J:To..
L:Nie.
J:Dlaczego?
L:Bo nie.
J:To nie odpowiedź.
L:Według mnie to jest odpowiedź.
J:Proszę.
L:Nie.
J:Tak.
L:Nie.
J:Tak.
L:Nie.
J:Nie.
L;Tak.
J:Jest!<wybiega szczęśliwy>
L;Co?nie! Czekaj....
A<wchodzi>Co ty mu zrobiłaś,że jest taki szczęśliwy?
L:Szkoda gadać.
A:Gadaj<siada na łóżku>
L:Zgodziłam się.
A:Na co?
L;Na to,że z nim pójdę na bal.
A;Co?!
L:Podstępem to zrobił, a ja dzisiaj nie mam głowy, dlatego PRZEZ PRZYPADEK się zgodziłam.
A:To mu powiedz,że nie.
L:Nie potrafię. Kiedy już coś powiem lub się zgodzę, nie umiem potem powiedzieć nie.
A:To musisz z nim pójść...<zastanawia się>
L:Nad czym się zastanawiasz?
A:Jaką sukienkę wybrać?
L:Oj,Ambs..Miałam Cię zapytać. Na jaki temat tan cały bal?
A:Na powitanie szkoły.
L<chce coś powiedzieć>
Vi<z dołu>:Właśnie wybiła dzięsiąta!
*********************************************************************************
Pisałam ten scenariusz z kilka dni, bo mam dziennie niecałą godzinę na laptopie. Mam szczerą nadzieję,że wam się spodobał :)
Sibuna!
środa, 29 sierpnia 2012
Scenariusz nr 34 + recenzja bloga / Summer
Hej! A więc dodałam nową zakładkę o parach w moich scenariuszach. Wiem, trochę późno, ale ciągle jakoś nie miałam na to czasu. A teraz scenariusz :).
G: Czemu się tak guzdrzecie? Czas wam ucieka! Następne będą one!
T: Gwiazdeczki, chodźcie ze mną do pokoju.
E: Ale... już jest lepiej.
F: Tak, na prawdę.
T: Żadnych "ale". To było groźne.
T, E i F: < wychodzą >
M: Co to było?
P: Mam nadzieję, że to nic poważnego.
N: J-ja też.
Al: UFO chciało ich porwać, więc ich osłabiło.
Am: Alfie. < spokojnie >
Al: Tak?
Am: JAKIE UFO?!
Al: No takie zielone ludki.
Am: Wiem, co to jest! Jeżeli jeszcze raz piśniesz choć słówko o kosmitach, to... Ugh!
Al: Ok, ok...
< po obiedzie, hol >
N: Myślisz, że śpią?
P: Znając Eddiego, pewnie tak. < uśmiech >
P i N: < wchodzą do Eddiego i Fabiana >
N: Hej. Jak się czujecie?
E i F: < równocześnie > Dobrze.
P: Co tam się z wami działo?
E: Nie wiemy.
F: Ale usłyszeliśmy jakiś dziwny głos.
E: Mówił, że czas nam ucieka, a wy...
F: < dokańcza > Będziecie następne.
P: Co?
N: Musimy szybko znaleźć tą całą Bransoletę.
E: Ale gdzie szukać?
F: Musimy chyba czekać na jakąś podpowiedź.
N: Ok, więc widzimy się na kolacji. < całuje Fabiana w policzek >
E: Ja też chcę!
P: Och, no ok. < całuje go w policzek >
N i P: < wychodzą >
< w holu >
V: < wchodzi do Domu Anubisa, idzie na górę >
P: Victor?
N: Wrócił tak szybko?
P: I.. czemu ma taką zadowoloną minę?
N: Nie wiem, ale zamierzam się dowiedzieć. < idzie na górę >
P: Nino! Stój! < biegnie po cichu za nią > Czy ty wiesz, co robisz?
N: < podsłuchuje > Tak. < szeptem >
< w gabinecie Victora >
V: < dzwoni do kogoś >
K: Słucham.
V: To ja.
K: Co się stało?
V: Na razie spokojnie.
K: Dzieciaki nie wiedzą o nim?
V: Wydaje mi się, że nie. Więc wstępujesz do naszego Stowarzyszenia?
K: Tak.
V: Dobrze, oficjalne przyjęcie odbędzie się jutro o północy
< pod gabinetem >
M i Je: < wychodzą z pokoju Mary, Jerome ma w ręku szklankę, podchodzą do Patricii i Niny >
Je: Znowu podsłuchujecie?
M: Co wy robicie?
N: My...
Je: Czyli jak zwykle. < śmiech > , < upuszcza szklankę, ta się zbija >
P: Jerome!
< w gabinecie Victora >
V: Zaczekaj chwilę. < rozłącza się, otwiera drzwi, zauważa Jerome'a, Marę, Patricię i Ninę > Co wy tu wyprawiacie?!
A teraz recenzja bloga: -Klik- .
Cieszę się z takiej pozytywnej recenzji. W każdej recenzji ktoś się przyczepia do popularności lub, że jest za mało dodatków. Ok...? Ale w każdej z nich ten blog dostaje od 38 do 40 punktów na 40 możliwych, jestem wielce uradowana :D. Dziękuję ;***. A i thank you za komentarze. Jest ich aż 561 ! To dla niektórych mało, ale to pierwszy blog, którego założyłam, więc to dla mnie sukces =3
To tyle. Do jutra :)
G: Czemu się tak guzdrzecie? Czas wam ucieka! Następne będą one!
T: Gwiazdeczki, chodźcie ze mną do pokoju.
E: Ale... już jest lepiej.
F: Tak, na prawdę.
T: Żadnych "ale". To było groźne.
T, E i F: < wychodzą >
M: Co to było?
P: Mam nadzieję, że to nic poważnego.
N: J-ja też.
Al: UFO chciało ich porwać, więc ich osłabiło.
Am: Alfie. < spokojnie >
Al: Tak?
Am: JAKIE UFO?!
Al: No takie zielone ludki.
Am: Wiem, co to jest! Jeżeli jeszcze raz piśniesz choć słówko o kosmitach, to... Ugh!
Al: Ok, ok...
< po obiedzie, hol >
N: Myślisz, że śpią?
P: Znając Eddiego, pewnie tak. < uśmiech >
P i N: < wchodzą do Eddiego i Fabiana >
N: Hej. Jak się czujecie?
E i F: < równocześnie > Dobrze.
P: Co tam się z wami działo?
E: Nie wiemy.
F: Ale usłyszeliśmy jakiś dziwny głos.
E: Mówił, że czas nam ucieka, a wy...
F: < dokańcza > Będziecie następne.
P: Co?
N: Musimy szybko znaleźć tą całą Bransoletę.
E: Ale gdzie szukać?
F: Musimy chyba czekać na jakąś podpowiedź.
N: Ok, więc widzimy się na kolacji. < całuje Fabiana w policzek >
E: Ja też chcę!
P: Och, no ok. < całuje go w policzek >
N i P: < wychodzą >
< w holu >
V: < wchodzi do Domu Anubisa, idzie na górę >
P: Victor?
N: Wrócił tak szybko?
P: I.. czemu ma taką zadowoloną minę?
N: Nie wiem, ale zamierzam się dowiedzieć. < idzie na górę >
P: Nino! Stój! < biegnie po cichu za nią > Czy ty wiesz, co robisz?
N: < podsłuchuje > Tak. < szeptem >
< w gabinecie Victora >
V: < dzwoni do kogoś >
K: Słucham.
V: To ja.
K: Co się stało?
V: Na razie spokojnie.
K: Dzieciaki nie wiedzą o nim?
V: Wydaje mi się, że nie. Więc wstępujesz do naszego Stowarzyszenia?
K: Tak.
V: Dobrze, oficjalne przyjęcie odbędzie się jutro o północy
< pod gabinetem >
M i Je: < wychodzą z pokoju Mary, Jerome ma w ręku szklankę, podchodzą do Patricii i Niny >
Je: Znowu podsłuchujecie?
M: Co wy robicie?
N: My...
Je: Czyli jak zwykle. < śmiech > , < upuszcza szklankę, ta się zbija >
P: Jerome!
< w gabinecie Victora >
V: Zaczekaj chwilę. < rozłącza się, otwiera drzwi, zauważa Jerome'a, Marę, Patricię i Ninę > Co wy tu wyprawiacie?!
A teraz recenzja bloga: -Klik- .
Cieszę się z takiej pozytywnej recenzji. W każdej recenzji ktoś się przyczepia do popularności lub, że jest za mało dodatków. Ok...? Ale w każdej z nich ten blog dostaje od 38 do 40 punktów na 40 możliwych, jestem wielce uradowana :D. Dziękuję ;***. A i thank you za komentarze. Jest ich aż 561 ! To dla niektórych mało, ale to pierwszy blog, którego założyłam, więc to dla mnie sukces =3
To tyle. Do jutra :)
Scenariusz nr 33 / Summer
Hej! A oto obiecany scenariusz po północy :D. A i dziękuję Anonimkowi za taki miły komentarz pod moją ostatnią notką. Fajnie, że cię zaciekawiły :).
P: Bo myyy...
N: Eeee..
E: My chcieliśmy....
F: Wyczyścić Corbiere'a, bo jest taki... zakurzony...
P: To... miała być... niespodzianka...
V: Czy nie mówiłem wam już, że wstęp do mojego gabinetu jest surowo zabroniony?! Wynocha! Później wymyślę wam jakąś karę!
N, F, E i P: < wychodzą >
E: Czy myślicie o tym samym, co ja?
F, P i N: < równocześnie > Szczoteczka?
E: Dokładnie.
P: Niektóre rzeczy nigdy się chyba nie zmieniają.
N, F, P i E: < śmieją się >
V: < wychodzi z gabinetu > Co wy tu jeszcze robicie? Do pokoi!!
< jakiś czas później >
Am: < wchodzi do Domu Anubisa > Nie, Alfie, to nie był kosmita.
Al: < wchodzi za nią > Skąd wiesz?
Am: < patrzy na niego morderczym wzrokiem >
Al: No dobra, ale przyznasz, że miał twarz jak u UFO-ludka.
Am: Ugh!
T: O, już wróciliście? Tak wcześnie?
Am: Tak, pan Sweet i pani Andrews musieli gdzieś pilnie pojechać z Victorem.
T: Dobrze, w takim razie za 20 minut będzie obiad. < odchodzi >
Al: Mmmm.. mniamci. Alfie się już nie może doczekać.
Jo: < wchodzi >
Am: O, Joy, widziałaś gdzieś Marę?
Jo: ... < idzie dalej >
Am: Joy?!
Jo: < wchodzi na górę uśmiechnięta >
Am: Joy, odezwij się! Czy ja jestem niewidzialna?
Je i M: < wchodzą >
Al: Ależ skąd, pszczółko.
Am: < wścieka się >
Je: Wpsółczuję, stary. Masz dziewczynę - nerwuskę. < uśmiech >
M: Jerome!
Am: O, nareszcie, szukałam cię. A i czemu Joy jest taka.. dziwna?
M: Nie odpowiada na żadne pytania i jest "z głową w chmurach"?
Am: Yyyy... mniej więcej.
M: Też chciałabym wiedzieć.
Am: Chciałam cię o coś zapytać, ale to już nieważne. < biegnie na górę >
M: Ok?
< w pokoju Niny i Amber >
N: < czyta książkę >
Am: Nina! < przytula ją >
N: Amber, udusisz mnie! < uśmiech >
Am: Sorki. Jak się czujesz?
N: O wiele lepiej. Rozwiązaliśmy już nawet nową zagadkę.
Am: Co? Tak bez nas?
N: Tak, wiem, sory, ale.. musieliśmy wykorzystać okazję. Victor gdzieś wyjechał, a my musieliśmy iść do jego gabinetu.
Am: Aha... Ale po co?
N: Opowiem wszystko na zebraniu Sibuny, ok?
Am: Ok.
< jakiś czas później, jadalnia, obiad, są wszyscy prócz Eddiego i Fabiana >
M: To... jak się czujecie?
N: Wiesz...
P: Nawet nieźle.
Al: Pytanie za sto punktów. Gdzie Eddie i Fabian?
E i F: < wchodzą >
Je: Tutaj! A teraz poproszę moje sto punktów. < śmieje się >
E: He... < przerywa, łapie się za głowę, podpiera się o ścianę >
F: Eddie? W porządku? < po chwili > Auć! < podpiera się o ścianę >
T: Gwiazdki, nic wam nie jest?
P i N: < równocześnie > Eddie? Fabian? W porządku?
G: < do Fabiana i Eddiego > Hahahahaha! < złowieszczy śmiech >
I to tyle. Choć mogę coś jeszcze napisać, bo nie chce mi się spać xD. A i głosujcie w ankietach, bo to od was zależy akcja tych scenariuszy =3
P: Bo myyy...
N: Eeee..
E: My chcieliśmy....
F: Wyczyścić Corbiere'a, bo jest taki... zakurzony...
P: To... miała być... niespodzianka...
V: Czy nie mówiłem wam już, że wstęp do mojego gabinetu jest surowo zabroniony?! Wynocha! Później wymyślę wam jakąś karę!
N, F, E i P: < wychodzą >
E: Czy myślicie o tym samym, co ja?
F, P i N: < równocześnie > Szczoteczka?
E: Dokładnie.
P: Niektóre rzeczy nigdy się chyba nie zmieniają.
N, F, P i E: < śmieją się >
V: < wychodzi z gabinetu > Co wy tu jeszcze robicie? Do pokoi!!
< jakiś czas później >
Am: < wchodzi do Domu Anubisa > Nie, Alfie, to nie był kosmita.
Al: < wchodzi za nią > Skąd wiesz?
Am: < patrzy na niego morderczym wzrokiem >
Al: No dobra, ale przyznasz, że miał twarz jak u UFO-ludka.
Am: Ugh!
T: O, już wróciliście? Tak wcześnie?
Am: Tak, pan Sweet i pani Andrews musieli gdzieś pilnie pojechać z Victorem.
T: Dobrze, w takim razie za 20 minut będzie obiad. < odchodzi >
Al: Mmmm.. mniamci. Alfie się już nie może doczekać.
Jo: < wchodzi >
Am: O, Joy, widziałaś gdzieś Marę?
Jo: ... < idzie dalej >
Am: Joy?!
Jo: < wchodzi na górę uśmiechnięta >
Am: Joy, odezwij się! Czy ja jestem niewidzialna?
Je i M: < wchodzą >
Al: Ależ skąd, pszczółko.
Am: < wścieka się >
Je: Wpsółczuję, stary. Masz dziewczynę - nerwuskę. < uśmiech >
M: Jerome!
Am: O, nareszcie, szukałam cię. A i czemu Joy jest taka.. dziwna?
M: Nie odpowiada na żadne pytania i jest "z głową w chmurach"?
Am: Yyyy... mniej więcej.
M: Też chciałabym wiedzieć.
Am: Chciałam cię o coś zapytać, ale to już nieważne. < biegnie na górę >
M: Ok?
< w pokoju Niny i Amber >
N: < czyta książkę >
Am: Nina! < przytula ją >
N: Amber, udusisz mnie! < uśmiech >
Am: Sorki. Jak się czujesz?
N: O wiele lepiej. Rozwiązaliśmy już nawet nową zagadkę.
Am: Co? Tak bez nas?
N: Tak, wiem, sory, ale.. musieliśmy wykorzystać okazję. Victor gdzieś wyjechał, a my musieliśmy iść do jego gabinetu.
Am: Aha... Ale po co?
N: Opowiem wszystko na zebraniu Sibuny, ok?
Am: Ok.
< jakiś czas później, jadalnia, obiad, są wszyscy prócz Eddiego i Fabiana >
M: To... jak się czujecie?
N: Wiesz...
P: Nawet nieźle.
Al: Pytanie za sto punktów. Gdzie Eddie i Fabian?
E i F: < wchodzą >
Je: Tutaj! A teraz poproszę moje sto punktów. < śmieje się >
E: He... < przerywa, łapie się za głowę, podpiera się o ścianę >
F: Eddie? W porządku? < po chwili > Auć! < podpiera się o ścianę >
T: Gwiazdki, nic wam nie jest?
P i N: < równocześnie > Eddie? Fabian? W porządku?
G: < do Fabiana i Eddiego > Hahahahaha! < złowieszczy śmiech >
I to tyle. Choć mogę coś jeszcze napisać, bo nie chce mi się spać xD. A i głosujcie w ankietach, bo to od was zależy akcja tych scenariuszy =3
wtorek, 28 sierpnia 2012
Scenariusz nr 32 / Summer
Hej! Sorki, scenariusz miał pojawić się ok. 17-20, a mamy już prawie 20:30, ale miałam ważne, wkurzające powody, aż cała kipię, jak o tym pomyślę -,-.
Jo: Co to było?
Am: To Nina!
W: < pospiesznie idą do Niny >
T: Gwiazdko, wszystko dobrze?
N: Tak. < słabo >
E: Dlaczego krzyczałaś?
N: Miałam zły sen, to tyle.
Am: Ale nareszcie się obudziłaś.
N: Ale... co się stało?
P: Długa historia.
T: Cała wasza czwórka zemdlała.
N: Na prawdę? < po chwili > A gdzie jest Fabian?
Jo: Jeszcze się nie obudził.
F: < wchodzi, trzymając się za głowę >
Je: O wilku mowa.
F: Co się... stało?
T: Och, gwiazdko, nie powinienieś wstawać. Patricia i Eddie też. Pójdźcie do swoich pokoi.
< w gabinecie Victora >
V: Nasze plany legną w gruzach, Corbiere. < gładzi Corbiere'a > Co my teraz zrobimy?
< następny dzień, wszyscy prócz Wyjątkowej Czwórki są w szkole >
E: < budzi się, po czym się przeciąga i ziewa; idzie do jadalni, gdzie zauważa Ninę, Fabiana i Patricię >
T: O, wstałeś.
P: Witamy śpiącą królewnę.
E: Hahaha. < sarkazm > Od kiedy nie śpicie?
N: Hmmm... z 3 godziny.
E: Tak wcześnie wstaliście?
F: Przecież... mamy 12.
E: Mówcie sobie, co chcecie, ale to dla mnie jest wczesne rano.
T: Chodźcie, odłożyłam wam trochę jedzenia ze śniadania.
E: No, nareszcie jakieś dobre wieści.
T, F, N i P: < śmiech >
< tymczasem w szkole, lekcja chemii >
DS: Dlatego też po połączeniu nadsiarczanu sodu i wodorotlenku azotu powstaje...
Am: < po cichu do Alfiego > Myślisz, że u nich wszystko ok?
Al: Tak, napewno. Pytasz się mnie o to piąty raz. < szeptem >
Am: Przepraszam, że martwię się o moich przyjaciół! < po cichu, ironicznie >
DS: Ekgm, czy ja aby państwu nie przeszkadzam?
Am i Al: ...
DS: Proszę o ciszę! Chyba, że chcecie zostać w kozie.
< po lekcji >
M: < idzie po korytarzu >
Je: < podbiega do niej > Maro!
M: O, Jerome. Coś się stało?
Je: Wiesz, może pójdziemy po szkole na... spacer?
M: Chętnie, ale.. mamy przecież ten zakaz.
Je: Och, dawaj, nikt się nie dowie. A pozatym, Victor gdzieś dziś jedzie, więc...
M: A skąd o tym wiesz?
Je: Emm... mam pewne wtyki.
M: Niech no zgadnę, Alfie?
Je: ... Może...
M: < uśmiech >
Jo: < przechodzi obok nich z wielkim uśmiechem >
M: Hej, Joy.
Jo: ... < idzie dalej >
M: Joy?
Je: A tej co?
M: Nie mam zielonego pojęcia.
< tymczasem w Domu Anubisa, jadalnia, nie ma w niej Trudy >
N: Słuchajcie, skoro jesteśmy tu we czwórkę w domu, to może rozwiążemy w końcu tą nową zagadkę?
F: Dla mnie bomba, ale jak ona szła?
E: Chwila... < po chwili > O, już pamiętam. "Ostatni amulet dobrze ukryty przez Amneris został raz użyty. Schowany przez nią w mieszkaniu Kruka tam, gdzie trzy razy stuka.".
P: Kto wymyśla te głupie zagadki?
N: Nie wiem, ale...
F: Myślisz o tym samym, co ja?
N: Chyba tak. < uśmiech >
E: Halo! My tu jesteśmy!
P: Może przestaniecie gadać szyfrem, tylko wyjaśnicie, o co chodzi?
N: Zacznę od tego, że Kruk to na pewno Victor.
F: A gdzie jest jego mieszkanie?
P: W gabinecie?
E: Jak wy to robicie?
F i N: < równocześnie > Lata doświadczeń. < uśmiech >
P: Więc o co chodzi z częścią "tam, gdzie trzy razy stuka"?
N: Zauważyłam z Fabianem, że kiedy się wścieka, to trzy razy uderza mocno w biurko.
E: Myślicie, że to o to chodzi?
F: Mniej więcej.
N: A więc szukamy w biurku, tylko... co zrobimy z Victorem?
V: < wchodzi > Gdzie jest Trudy? Muszę gdzieś plinie jechać, więc musi przypilnować domu.
P: Poszła do pralni.
V: < wychodzi >
E: No, to już wiemy.
F: Chodźmy.
N, F, E i P: < idą do gabinetu Victora >
P: Eddie szukaj w biurku.
E: < otwiera kilka szafek > Nic tutaj nie ma!
N: A w tej? < wskazuje >
E: O, tej nie widziałem. < otwiera ją, zauważa tam coś > Jest! < zabiera amulet ze środka >
F: A jednak się znalazł!
V: < wchodzi > A co się tutaj dzieje?! Co wy tu robicie?!
Echhh... Sory, zaczęłam pisać tę notkę o 20:20, a potem miałam ten sam wkurzający powód, o któym pisałam na początku notki. Zaczyna mnie to denerwować! Ugh! Nie będę tu pisała, o co chodzi. Ewentualnie dla ciekawskich mogę odpowiedzieć na GG xD. Więc... chcecie, żebym napisała dziś następny? :D
Jo: Co to było?
Am: To Nina!
W: < pospiesznie idą do Niny >
T: Gwiazdko, wszystko dobrze?
N: Tak. < słabo >
E: Dlaczego krzyczałaś?
N: Miałam zły sen, to tyle.
Am: Ale nareszcie się obudziłaś.
N: Ale... co się stało?
P: Długa historia.
T: Cała wasza czwórka zemdlała.
N: Na prawdę? < po chwili > A gdzie jest Fabian?
Jo: Jeszcze się nie obudził.
F: < wchodzi, trzymając się za głowę >
Je: O wilku mowa.
F: Co się... stało?
T: Och, gwiazdko, nie powinienieś wstawać. Patricia i Eddie też. Pójdźcie do swoich pokoi.
< w gabinecie Victora >
V: Nasze plany legną w gruzach, Corbiere. < gładzi Corbiere'a > Co my teraz zrobimy?
< następny dzień, wszyscy prócz Wyjątkowej Czwórki są w szkole >
E: < budzi się, po czym się przeciąga i ziewa; idzie do jadalni, gdzie zauważa Ninę, Fabiana i Patricię >
T: O, wstałeś.
P: Witamy śpiącą królewnę.
E: Hahaha. < sarkazm > Od kiedy nie śpicie?
N: Hmmm... z 3 godziny.
E: Tak wcześnie wstaliście?
F: Przecież... mamy 12.
E: Mówcie sobie, co chcecie, ale to dla mnie jest wczesne rano.
T: Chodźcie, odłożyłam wam trochę jedzenia ze śniadania.
E: No, nareszcie jakieś dobre wieści.
T, F, N i P: < śmiech >
< tymczasem w szkole, lekcja chemii >
DS: Dlatego też po połączeniu nadsiarczanu sodu i wodorotlenku azotu powstaje...
Am: < po cichu do Alfiego > Myślisz, że u nich wszystko ok?
Al: Tak, napewno. Pytasz się mnie o to piąty raz. < szeptem >
Am: Przepraszam, że martwię się o moich przyjaciół! < po cichu, ironicznie >
DS: Ekgm, czy ja aby państwu nie przeszkadzam?
Am i Al: ...
DS: Proszę o ciszę! Chyba, że chcecie zostać w kozie.
< po lekcji >
M: < idzie po korytarzu >
Je: < podbiega do niej > Maro!
M: O, Jerome. Coś się stało?
Je: Wiesz, może pójdziemy po szkole na... spacer?
M: Chętnie, ale.. mamy przecież ten zakaz.
Je: Och, dawaj, nikt się nie dowie. A pozatym, Victor gdzieś dziś jedzie, więc...
M: A skąd o tym wiesz?
Je: Emm... mam pewne wtyki.
M: Niech no zgadnę, Alfie?
Je: ... Może...
M: < uśmiech >
Jo: < przechodzi obok nich z wielkim uśmiechem >
M: Hej, Joy.
Jo: ... < idzie dalej >
M: Joy?
Je: A tej co?
M: Nie mam zielonego pojęcia.
< tymczasem w Domu Anubisa, jadalnia, nie ma w niej Trudy >
N: Słuchajcie, skoro jesteśmy tu we czwórkę w domu, to może rozwiążemy w końcu tą nową zagadkę?
F: Dla mnie bomba, ale jak ona szła?
E: Chwila... < po chwili > O, już pamiętam. "Ostatni amulet dobrze ukryty przez Amneris został raz użyty. Schowany przez nią w mieszkaniu Kruka tam, gdzie trzy razy stuka.".
P: Kto wymyśla te głupie zagadki?
N: Nie wiem, ale...
F: Myślisz o tym samym, co ja?
N: Chyba tak. < uśmiech >
E: Halo! My tu jesteśmy!
P: Może przestaniecie gadać szyfrem, tylko wyjaśnicie, o co chodzi?
N: Zacznę od tego, że Kruk to na pewno Victor.
F: A gdzie jest jego mieszkanie?
P: W gabinecie?
E: Jak wy to robicie?
F i N: < równocześnie > Lata doświadczeń. < uśmiech >
P: Więc o co chodzi z częścią "tam, gdzie trzy razy stuka"?
N: Zauważyłam z Fabianem, że kiedy się wścieka, to trzy razy uderza mocno w biurko.
E: Myślicie, że to o to chodzi?
F: Mniej więcej.
N: A więc szukamy w biurku, tylko... co zrobimy z Victorem?
V: < wchodzi > Gdzie jest Trudy? Muszę gdzieś plinie jechać, więc musi przypilnować domu.
P: Poszła do pralni.
V: < wychodzi >
E: No, to już wiemy.
F: Chodźmy.
N, F, E i P: < idą do gabinetu Victora >
P: Eddie szukaj w biurku.
E: < otwiera kilka szafek > Nic tutaj nie ma!
N: A w tej? < wskazuje >
E: O, tej nie widziałem. < otwiera ją, zauważa tam coś > Jest! < zabiera amulet ze środka >
F: A jednak się znalazł!
V: < wchodzi > A co się tutaj dzieje?! Co wy tu robicie?!
Echhh... Sory, zaczęłam pisać tę notkę o 20:20, a potem miałam ten sam wkurzający powód, o któym pisałam na początku notki. Zaczyna mnie to denerwować! Ugh! Nie będę tu pisała, o co chodzi. Ewentualnie dla ciekawskich mogę odpowiedzieć na GG xD. Więc... chcecie, żebym napisała dziś następny? :D
poniedziałek, 27 sierpnia 2012
Przepraszam / Summer
Hej! Obiecałam na dziś scenariusz, ale... niestety nie dam rady go dodać. Miałam mały "remoncik" i jeśli czytałam jakieś blogi, to przez komórkę. Bardzo przepraszam. Ale za to jutro dodam 2 lub nawet 3 :). Pierwszy powinien pojawić się w godzinach 17-20. A kolejne... gdzieś po północy. Jestem nocnym markiem, hah. Jeszcze raz wielkie sorry. A jak ładnie uprosicie, to może więcej, jeśli dam radę ;D. Ok, to do jutra! =3
Wyniki ankiet/Deenie
Hej wam :*
Piszę tak na szybko, bo zaraz skończy mi się bateria na laptopie, a jak ładujesz i jesteś na nim, to totalnie się,że tak powiem, się pieprzy.Więc na szybko wyniki:
Jak myślisz kto będzie tajemniczym wielbicielem Lizzie?(są 2)
Liczba głosów do tej pory: 50
Ankieta zamknięta
Cóż, dużo osób zgadło. Ale poprawnej nie napiszę.
Czy powinnam odejść z bloga?/Deenie
Liczba głosów do tej pory: 47
Ankieta zamknięta
Fajnie,że 41 jest za tym,żebym została :*
Dobra ja kończę, ale może za niedługo pojawi się 6 rozdział.
Sibuna! :*
Piszę tak na szybko, bo zaraz skończy mi się bateria na laptopie, a jak ładujesz i jesteś na nim, to totalnie się,że tak powiem, się pieprzy.Więc na szybko wyniki:
Jak myślisz kto będzie tajemniczym wielbicielem Lizzie?(są 2)
Alfie
|
24
(48%)
|
Jerome
|
31
(62%)
|
Fabian
|
14
(28%)
|
Mick(powróci)
|
22
(44%)
|
Liczba głosów do tej pory: 50
Ankieta zamknięta
Cóż, dużo osób zgadło. Ale poprawnej nie napiszę.
Czy powinnam odejść z bloga?/Deenie
NIe!Jestem ciekawa twoicg opowiadań
|
40
(85%)
|
Możesz zostać....
|
1
(2%)
|
Tak masz odejść, nie nadajesz się
|
4
(8%)
|
Nie mam zdania
|
2
(4%)
|
Liczba głosów do tej pory: 47
Ankieta zamknięta
Fajnie,że 41 jest za tym,żebym została :*
Dobra ja kończę, ale może za niedługo pojawi się 6 rozdział.
Sibuna! :*
niedziela, 26 sierpnia 2012
Zmiana nagłówka - dobry czy zły pomysł? / Summer
Hej! A więc mam do was pytanko. Zrobiłam nawet ankietę o tym, ale postanowię ją skasować ze względu na to, że uświadomiłam sobie, że potem nie będzie czasu. Chodzi mianowicie o nagłówek. Zrobiła mi go, jak niektórzy może wiedzą, znajoma z bloggera, z którą prowadziłam kiedyś dwa blogi. Bardzo mi się on spodobał <3. Ale mam wrażenie, że czas na zmiany, bo ile czasu może być ten sam nagłówek? Postanowiłam spytać się o to was, bo ten blog jest przeznaczony dla czytelników. Więc jak myślicie, co mam zrobić? Zostawić nagłówek taki, jaki jest teraz, czy może go zmienić? Poproszę o odpowiedzi, bo to bardzo ważne. Nie mam żadnych programów graficznych, chyba że Paint, ale tam nic się nie da zrobić. Poprosiłabym kogoś albo jakiś blog z grafiką. Jeszcze zobaczę. Co wy o tym myślicie? Zostawić go, czy zmienić? To zależy od was.
P.S. Scenariusz ode mnie pojawi się dziś lub jutro, ale nie obiecuję, bo jestem w trakcie pisania opowiadania na moim drugim blogu o HoA. ;)
P.S. Scenariusz ode mnie pojawi się dziś lub jutro, ale nie obiecuję, bo jestem w trakcie pisania opowiadania na moim drugim blogu o HoA. ;)
sobota, 25 sierpnia 2012
Scenariusz nr 31 / Summer
Hej! Pod moją ostatnią notką wprost się wzruszyłam, gdy przeczytałam wasze pocieszenia. Jesteście najlepsi ;). Ostatnio też przeglądałam blogi ze scenariuszami na pingerze. Zobaczyłam tam kilka znajomych pomysłów (oczywiście moich), np. na jednym z moich blogów, który kiedyś prowadziłam, opowiadałam o tym, że Sibuna będzie szukać Maski Tutenchamona. Nigdzie wcześniej tego nie widziałam, a po moim wpisie zobaczyłam na pingerze dokładnie ten sam pomysł. Z Bransoletą Anubisa to samo, tylko że nie jeden blog, ale kilka go użyło (w tym też na bloggerze). I jeszcze kilka innych. Oczywiście po tym, jak ja to napisałam. Czyżby zbieg okoliczności? Czy normalne kopiarstwo? Co wy o tym myślicie? Coraz więcej znajduję blogów, które używają moich osobistych, wymyślonych pomysłów, to mnie zaczyna denerwować. Ugh! Auć... trochę się rozpisałam.. Przejdę do scenariusza.
T: < wchodzi po schodach z naczyniami > Co się tutaj dzieje? < patrzy na Fabiana i Eddiego, upuszcza telerze > Aaaa! Victorze, co się stało?
V: Nie wiem! Po prostu upadli!
T: Przenieś ich do pokoju. Zaraz będę. < idzie do Niny > Gwiazdko, w porzą... O, mój Boże! Co wam się dzisiaj dzieje?!
< kilka godzin później, pokój Patricii, jest w nim Trudy, Mara i Joy >
P: < budzi się >
Jo: Obudziła się!
P: C-co się stało? < słabo >
M: Zemdlałaś, a z tobą Nina, Eddie i Fabian.
P: < wstaje >
T: < zatrzymuje ją > Gwiazdko, nie wstawaj. Połóż się.
P: Ale... ja dobrze się już czuję.
T: Nie, połóż się. Musisz odpocząć. Zaraz przyjdzie pielęgniarka i zbada waszą czwórkę.
V: < stoi w drzwiach > Tutaj, siostro.
SD: < wchodzi >
P: < po cichu do siebie > To ona!
SD: Poproszę wszystkich o wyjście. Muszę ją zbadać.
Jo, M, T i V: < wychodzą >
SD: Jak się czujesz?
P: Chyba dobrze.
< jakiś czas później >
SD: < wychodzi na korytarz >
T: Co z nią siostro?
SD: Takiego przypadku jeszcze nie miałam. Na razie powody tego omdlenia nie są mi znane. Pójdę zbadać pozostałą trójkę. Wyniki z laboratorium wszysto nam wyjaśnią.
M, Jo i T: < schodzą na dół >
V: Dilio, musisz się dowiedzieć, co to jest. To psuje nam plany.
SD: Spokojnie, Victorze. To napewno nic groźnego. < schodzi na dół >
< godzinę później, jadalnia, obiad >
Am: Trudy, czy ktoś się już obudził?
T: Tak, na razie Patricia, a 5 minut temu Eddie.
Am: A Nina i Fabian?
T: Przykro mi, jeszcze nie.
Am: A jeśli się nie obudzą? < smutno >
Al: Amber, napewno się obudzą. < przytula ją >
Je: A wiadomo chociaż, co im jest? < zatroskany >
T: Na razie nie.
Jo: Jerome się o kogoś troszczy? Co się stało?
Je: No co? Ludzie się zmieniają. A to są moi... przyjaciele.
Am: Czemu wszystko, co złe przytrafia się zawsze im?!
P: < wchodzi do jadalni >
T: Patricio, co ty tu robisz? Miałaś odpoczywać.
P: Ale...
T: Żadnych "ale". Musisz iść do pokoju. Za chwilę zaniosę ci obiad.
E: < wchodzi >
T: Gwiazdki, mieliście być w łóżkach.
E: Ale Trudy...
T: Mówisz już jak Patricia. < uśmiech >
P: Jak się czujesz?
E: Fatalnie. To było... okropne.
P: Zgadzam się.
E: Nina też?
P: Tak, cała nasza czwórka.
E: < przytula ją >
T: Gwiazdki, już, do łóżek.
P: Och... No dobra.
Am: Alfie, nie mówisz nic o kosmitach? Co się stało?
Al: Twój Alferdzio spoważniał.
Am: Chyba...
N: < z góry > Aaaaa! < krzyczy >
To tyle :D. Jeszcze raz wam dziękuję ;). A i w związku z tym Anonimkiem, jak już pewnie niektórzy zauważyli, wprowadziłyśmy moderowanie komentarzy, więc żadna złośliwa nie pojawi się na tym blogu. Pozdro. xD
T: < wchodzi po schodach z naczyniami > Co się tutaj dzieje? < patrzy na Fabiana i Eddiego, upuszcza telerze > Aaaa! Victorze, co się stało?
V: Nie wiem! Po prostu upadli!
T: Przenieś ich do pokoju. Zaraz będę. < idzie do Niny > Gwiazdko, w porzą... O, mój Boże! Co wam się dzisiaj dzieje?!
< kilka godzin później, pokój Patricii, jest w nim Trudy, Mara i Joy >
P: < budzi się >
Jo: Obudziła się!
P: C-co się stało? < słabo >
M: Zemdlałaś, a z tobą Nina, Eddie i Fabian.
P: < wstaje >
T: < zatrzymuje ją > Gwiazdko, nie wstawaj. Połóż się.
P: Ale... ja dobrze się już czuję.
T: Nie, połóż się. Musisz odpocząć. Zaraz przyjdzie pielęgniarka i zbada waszą czwórkę.
V: < stoi w drzwiach > Tutaj, siostro.
SD: < wchodzi >
P: < po cichu do siebie > To ona!
SD: Poproszę wszystkich o wyjście. Muszę ją zbadać.
Jo, M, T i V: < wychodzą >
SD: Jak się czujesz?
P: Chyba dobrze.
< jakiś czas później >
SD: < wychodzi na korytarz >
T: Co z nią siostro?
SD: Takiego przypadku jeszcze nie miałam. Na razie powody tego omdlenia nie są mi znane. Pójdę zbadać pozostałą trójkę. Wyniki z laboratorium wszysto nam wyjaśnią.
M, Jo i T: < schodzą na dół >
V: Dilio, musisz się dowiedzieć, co to jest. To psuje nam plany.
SD: Spokojnie, Victorze. To napewno nic groźnego. < schodzi na dół >
< godzinę później, jadalnia, obiad >
Am: Trudy, czy ktoś się już obudził?
T: Tak, na razie Patricia, a 5 minut temu Eddie.
Am: A Nina i Fabian?
T: Przykro mi, jeszcze nie.
Am: A jeśli się nie obudzą? < smutno >
Al: Amber, napewno się obudzą. < przytula ją >
Je: A wiadomo chociaż, co im jest? < zatroskany >
T: Na razie nie.
Jo: Jerome się o kogoś troszczy? Co się stało?
Je: No co? Ludzie się zmieniają. A to są moi... przyjaciele.
Am: Czemu wszystko, co złe przytrafia się zawsze im?!
P: < wchodzi do jadalni >
T: Patricio, co ty tu robisz? Miałaś odpoczywać.
P: Ale...
T: Żadnych "ale". Musisz iść do pokoju. Za chwilę zaniosę ci obiad.
E: < wchodzi >
T: Gwiazdki, mieliście być w łóżkach.
E: Ale Trudy...
T: Mówisz już jak Patricia. < uśmiech >
P: Jak się czujesz?
E: Fatalnie. To było... okropne.
P: Zgadzam się.
E: Nina też?
P: Tak, cała nasza czwórka.
E: < przytula ją >
T: Gwiazdki, już, do łóżek.
P: Och... No dobra.
Am: Alfie, nie mówisz nic o kosmitach? Co się stało?
Al: Twój Alferdzio spoważniał.
Am: Chyba...
N: < z góry > Aaaaa! < krzyczy >
To tyle :D. Jeszcze raz wam dziękuję ;). A i w związku z tym Anonimkiem, jak już pewnie niektórzy zauważyli, wprowadziłyśmy moderowanie komentarzy, więc żadna złośliwa nie pojawi się na tym blogu. Pozdro. xD
Bu, bu , bu i jeszcze raz bu!!!/Deenie
Będzie remont u nas w domy i możliwe, a nawet bardzo,że nie będzie notek :(
Być może pojawi się rozdział, ale wątpię, choć cuda się zdarzają.
A teraz wiadomość dla Anonimka Anii:
Pierdol się ciulu jebany,wypierdzielaj na rower się przewal i niech cię ktoś lizakiem walnie.
Alleluja!
Być może pojawi się rozdział, ale wątpię, choć cuda się zdarzają.
A teraz wiadomość dla Anonimka Anii:
Pierdol się ciulu jebany,wypierdzielaj na rower się przewal i niech cię ktoś lizakiem walnie.
Alleluja!
Więc tak....
....mam zamiar zapytać się dziewczyn o jedną ważną sprawę. Widzicie jak Anonim komentował scenariusz Pauli. Więc żeby nikt podkreślam NIKT nie obrażał żadnej z Was.(ja już jestem zahartowana przez klasę) Chcę usunąć Anonima z Komentarzy. Oczywiście nie mam nic ogólnie do Anonimów, bo z większością mam dobry kontakt, ale Nie chcę ,żeby któraś z dziewczyn odchodziła bo ktoś ma uważa,że coś jest głupie. ZACHOWAJ TO DLA SIEBIE!!!! Więc ja bym wolała usunć anonima. A jak wy dziewczyny myślicie???
POZDARWIAM
MARZENA
PS-Jeszcze raz przepraszam Anonimków,ale ja nie chcę nic złego dla żadnej z Nas!!
POZDARWIAM
MARZENA
PS-Jeszcze raz przepraszam Anonimków,ale ja nie chcę nic złego dla żadnej z Nas!!
piątek, 24 sierpnia 2012
"Drogi Anonimku (...)" / Summer
Drogi Anonimku, podpisujący się jako Aniaa, mam do ciebie kilka pytań. Co ci się nie podobało w moim scenariuszu, skoro myślisz, że jest głupi? Ja tak zwykle piszę pod prawie każdym postem, że mi nie wyszedł itp., ale ja tylko żartuję. I o co ci chodziło z częścią "hehe zaszalałaś"? Nie zrozumiałam tego. Jeśli to czytasz, to mogłabyś mi napisać, co wyszło aż tak źle, bo chcę się poprawić. Zwykle wszystkie komentarze są pozytywne, które wyrażają, że czytelnikom bardzo się podobają moje scenariusze. Choć może są fałszywe, bo każdy może napisać, że coś jest fajne, ale tak nie myśli. Może ja w ogóle odejdę z tego bloga i zostawię go reszcie redatorek? Możę tak będzie lepiej, hmm? Po co ja mam to pisać, skoro się to nie podoba? Czasami sobie myślę, po co ja założyłam tego bloga, w tej chwili także. Scenariusz JEŚLI w ogóle się pojawi, to już nie dzisiaj, tylko jutro. Tym, którym się moje scenariusze podobają, mogą podziękować rzeczonej Ani, która mnie mocno zdołowała i dodała wątpliwości...
czwartek, 23 sierpnia 2012
Scenariusz nr 30 + konkurs / Summer
Hej! Zacznę od tego, że w zakładce "Konkursy" pojawiła się ode mnie pierwsza zagadka. Macie do dyspozycji cały internet, więc powodzenia :D. Teraz przejdę do scenariusza, bo od kilku dni pisze tu tylko Deenie, więc trochę zaniedbałam bloga...
T: < wbiega do pokoju Niny i Amber z patelnią > Wszystko w porządku?
N: Tak...
Am: Nina miała zły sen.
T: Na pewno jest dobrze?
N: Mhm. Ale... czemu masz patelnię? < słabo >
T: Wzięłam, co miałam pod ręką. Poza tym wyglądasz okropnie. < podchodzi do niej > Pójdę po termometr. < wychodzi >
< w pokoju Eddiego i Fabiana >
E: Też miałeś ten okropny sen? < słabo >
F: Ten z Victorem? < słabo >
E: Któryś z nas... zginie?!
T: < wchodzi do nich > Gwiazdki, w porządku?
F: Ch-chyba tak. < słabo >
T: Co wam się dzisiaj dzieje? Najpierw Nina, potem Patricia, a teraz wy? Czyli muszę iść po 4 termometry. < wychodzi >
E: Patricia i Nina też?
F: Co tu się dzieje?
< rano, jadalnia, są wszyscy prócz Wyjątkowej Czwórki >
Jo: Trudy, gdzie są pozostali?
T: Och, nie idą dzisiaj do szkoły. Mieli wczoraj ciężką noc.
Jo: Co się stało?
Al: UFO ich porwało.
Am: Alfie! Nie, to nie UFO!
T: Po prostu z jakiegoś powodu mieli koszmary i podskoczyła im temperatura.
< w szkole, przerwa >
Je: < bierze książki z szafki >
M: < podchodzi do niego > Hej.
Je: O, witaj Maro. Co się tam w nocy stało?
M: Nie wiem. Po prostu Patricia obudziła się krzykiem, przyszła Trudy, zmierzyła jej temperaturę i wyszło na to, że ma zostać w domu.
Je: Myślisz, że to ma związek z tymi ich zagadkami?
M: Sama nie wiem. Mam wrażenie, że nie powiedzieli nam wszystkiego.
Je: Taaaa. Na szczęście ty jesteś normalna.
M: W jakim to sensie?
Je: Nie muszę się martwić, że coś ci grozi. Za bardzo mi na tobie zależy.
M: Oooo, Jerome. Na prawdę się zmieniłeś przez ten cały czas.
Je: Tylko ty mogłaś mnie zmienić.
M: < uśmiech >
< Dom Anubisa, hol >
E: < wychodzi ze swojego pokoju, idzie do Patricii >
< pokój Mary, Patricii i Joy, jest tylko Patricia >
P: < leży na łóżku > Głupia choroba. < do siebie >
E: < wchodzi >
P: Eddie? Co ty tutaj robisz?
E: Choruję.
P: Czyli tak jak ja. < uśmiech >
E: Też miałaś ten dziwny sen?
P: Z Victorem w roli głównej?
E: Mhm.
P: Niestety. Ktoś... może umrzeć.
E: Spokojnie, Yacker. Obronię cię.
P: Może najpierw obroń sam siebie.
E: Myślisz, że nie potrafię?
P: Hmmm... pomyślę.. Raczej nie.
E: No, to się przekonamy. < uśmiech >
P: Spoko. < uśmiech >
P i E: < próbują się pocałować >
V: < wchodzi > A co się tutaj dzieje?
P i E: < odrywają się od siebie >
V: Co wy robicie w domu?
P: A co... pan tu robi?
V: Panno Williamson!
P: Ja... jestem chora. Eddie też.
V: Nie powinniście być w łóżkach? < wskazuje na Eddiego >
E: Dobra, dobra, już idę.
V: Przypilnuję cię.
E i V: < wychodzą >
< korytarz >
F: < wchodzi do Niny > Cześć.
N: O, hej. Nie powinieneś być w łóżku?
F: Przyszedłem zobaczyć, jak się czujesz. Poza tym Eddie też gdzieś wyszedł.
N: Na pewno lepiej niż w nocy.
F: Mam nadzieję, że to nie był sen proroczy.
N: Ja też.
F: < przytula ją > Będzie dobrze.
V i E: < wchodzą > Co się tutaj dzieje?
N: Jestem... chora.
V: A ty, panie Rutter, co pan tu robi? Już, do pokoju!
E, F i V: < wychodzą >
< u Patricii >
P: < wstaje > Czemu wszystko się tak kręci? < mdleje >
< u Niny >
N: < podchodzi do okna > Czemu... widzę podwójnie? < mdleje >
< u Eddiego i Fabiana >
E i F: < zatrzymują się >
V: Co wy robicie? Natychmiast do pokoju!
E: < słabo > Czy ty też czujesz się tak...
F: < słabo > Słabo?
E i F: < mdleją >
V: Fabian! Eddison!
OMG! Wyszedł głupi, czyli jak zwykle xD. Zachęcam do spróbowania rozwiązania zagadki konkursowej. Jeśli nikt jej nie zdoła rozwiązać, to trudno. Ja to robię tylko dla zabawy :D.
T: < wbiega do pokoju Niny i Amber z patelnią > Wszystko w porządku?
N: Tak...
Am: Nina miała zły sen.
T: Na pewno jest dobrze?
N: Mhm. Ale... czemu masz patelnię? < słabo >
T: Wzięłam, co miałam pod ręką. Poza tym wyglądasz okropnie. < podchodzi do niej > Pójdę po termometr. < wychodzi >
< w pokoju Eddiego i Fabiana >
E: Też miałeś ten okropny sen? < słabo >
F: Ten z Victorem? < słabo >
E: Któryś z nas... zginie?!
T: < wchodzi do nich > Gwiazdki, w porządku?
F: Ch-chyba tak. < słabo >
T: Co wam się dzisiaj dzieje? Najpierw Nina, potem Patricia, a teraz wy? Czyli muszę iść po 4 termometry. < wychodzi >
E: Patricia i Nina też?
F: Co tu się dzieje?
< rano, jadalnia, są wszyscy prócz Wyjątkowej Czwórki >
Jo: Trudy, gdzie są pozostali?
T: Och, nie idą dzisiaj do szkoły. Mieli wczoraj ciężką noc.
Jo: Co się stało?
Al: UFO ich porwało.
Am: Alfie! Nie, to nie UFO!
T: Po prostu z jakiegoś powodu mieli koszmary i podskoczyła im temperatura.
< w szkole, przerwa >
Je: < bierze książki z szafki >
M: < podchodzi do niego > Hej.
Je: O, witaj Maro. Co się tam w nocy stało?
M: Nie wiem. Po prostu Patricia obudziła się krzykiem, przyszła Trudy, zmierzyła jej temperaturę i wyszło na to, że ma zostać w domu.
Je: Myślisz, że to ma związek z tymi ich zagadkami?
M: Sama nie wiem. Mam wrażenie, że nie powiedzieli nam wszystkiego.
Je: Taaaa. Na szczęście ty jesteś normalna.
M: W jakim to sensie?
Je: Nie muszę się martwić, że coś ci grozi. Za bardzo mi na tobie zależy.
M: Oooo, Jerome. Na prawdę się zmieniłeś przez ten cały czas.
Je: Tylko ty mogłaś mnie zmienić.
M: < uśmiech >
< Dom Anubisa, hol >
E: < wychodzi ze swojego pokoju, idzie do Patricii >
< pokój Mary, Patricii i Joy, jest tylko Patricia >
P: < leży na łóżku > Głupia choroba. < do siebie >
E: < wchodzi >
P: Eddie? Co ty tutaj robisz?
E: Choruję.
P: Czyli tak jak ja. < uśmiech >
E: Też miałaś ten dziwny sen?
P: Z Victorem w roli głównej?
E: Mhm.
P: Niestety. Ktoś... może umrzeć.
E: Spokojnie, Yacker. Obronię cię.
P: Może najpierw obroń sam siebie.
E: Myślisz, że nie potrafię?
P: Hmmm... pomyślę.. Raczej nie.
E: No, to się przekonamy. < uśmiech >
P: Spoko. < uśmiech >
P i E: < próbują się pocałować >
V: < wchodzi > A co się tutaj dzieje?
P i E: < odrywają się od siebie >
V: Co wy robicie w domu?
P: A co... pan tu robi?
V: Panno Williamson!
P: Ja... jestem chora. Eddie też.
V: Nie powinniście być w łóżkach? < wskazuje na Eddiego >
E: Dobra, dobra, już idę.
V: Przypilnuję cię.
E i V: < wychodzą >
< korytarz >
F: < wchodzi do Niny > Cześć.
N: O, hej. Nie powinieneś być w łóżku?
F: Przyszedłem zobaczyć, jak się czujesz. Poza tym Eddie też gdzieś wyszedł.
N: Na pewno lepiej niż w nocy.
F: Mam nadzieję, że to nie był sen proroczy.
N: Ja też.
F: < przytula ją > Będzie dobrze.
V i E: < wchodzą > Co się tutaj dzieje?
N: Jestem... chora.
V: A ty, panie Rutter, co pan tu robi? Już, do pokoju!
E, F i V: < wychodzą >
< u Patricii >
P: < wstaje > Czemu wszystko się tak kręci? < mdleje >
< u Niny >
N: < podchodzi do okna > Czemu... widzę podwójnie? < mdleje >
< u Eddiego i Fabiana >
E i F: < zatrzymują się >
V: Co wy robicie? Natychmiast do pokoju!
E: < słabo > Czy ty też czujesz się tak...
F: < słabo > Słabo?
E i F: < mdleją >
V: Fabian! Eddison!
OMG! Wyszedł głupi, czyli jak zwykle xD. Zachęcam do spróbowania rozwiązania zagadki konkursowej. Jeśli nikt jej nie zdoła rozwiązać, to trudno. Ja to robię tylko dla zabawy :D.
Rozdział 5/Deenie(Arizona)
Następnego dnia na śniadaniu.
-Widział ktoś Liz?-zapytał Jerome.
-Wyszła wcześniej razem z Joy.-powiedziała Amber.
W sali informatycznej
-I co?-zapytała Lizzie, kiedy Jerome ukrył się za drzwiami.
-Całkiem niezłe, Jezzie.
-Ale nikomu nie mów.
-Dobra, dobra.A teraz przeczytaj jeszcze raz.
-"Pewnie każdy z was ma swojego ojca lub ojczyma. Najwyraźniej nie każdy. Opiszę pewną historię, jednak nie wymienię żadnych imion,nazwisk i informacji o występujących w niej postaciach. Oto ona:
Był sobie kiedyś mężczyzna. Był on dyrektorem szkoły. Miał on syna, jednak go ukrywał. Kiedy syn miał z jakieś 15-16 lat, zaczął uczyć się w szkole, w której jego ojciec był dyrektorem. Potem wszystko wyszło na jaw, a ojciec i syn nie mieli przed sobą tajemnic. Jednak ojciec skrywał jeszcze jedno.Miał on córkę, ale nikt o niej wiedział oprócz niego. Córka przez całe życie musiała się ukrywać, ale pewnego dnia nie wytrzymała i zaczęła uczyć się w szkole swojego ojca. Ojciec nie był z tego faktu zadowolony i kazał jej wszystko ukrywać.Pewnego dnia, ojciec doprowadził córkę do takiego stanu,że się rozpłakała i wszystko powiedziała swojemu przyjacielowi.Razem to ukrywali. Pewnego dnia, córka zachorowała na raka krtani. Była konieczna operacja. Ojciec nie przejmował się operacją, nawet nie odwiedził jej w szpitalu. Jedyne co czuł, to ulgę,że jego sekret był bezpieczny, bo córka nie będzie mogła mówić. Niestety operacja nie powiodła się i córka zmarła.I ojciec do końca życia miał wyrzuty sumienia,że nie pożegnał się z córką i nie przyznał się do niej. A syn? Dowiedział się o swojej zmarłej siostrze. Jednak syn nigdy nie wybaczył swojemu ojcowi i przeniósł się do innej szkoły, w innym kraju. I tym sposobem, ojciec stracił dwójkę swoich dzieci i umierał w samotności."
-Super. Dobra, ja się zmywam.
-Spoko, ja jeszcze dopiszę kilka rzeczy i dodam na stronę.
-Więc, to ty jesteś Jezzie.-powiedział Jerome kiedy Joy wyszła.
-Nawet jeśli, to co? Powiesz mojemu bratu? Już się boję.
-Nie. Dlaczego było Cię na śniadaniu?
-Byłam, ale zanim ty przyszłeś.Po prostu wzięłam rogalika i poszłam z Joy. Z resztą co Cię to obchodzi?- I Lizzie wyszła z sali.
Korytarz
-Hej-przywitała się Lizzie z Sibuną(oprócz Eddiego)
-O Liz, dobrze,że jesteś- Fabian.
-Musisz powiedzieć Eddiemu-Amber.
-Dlaczego ja?- Liz.
-Bo ty przyszłaś ostatnia-Alfie.
-A ja wam mówię,że to zły pomysł- Patricia.
-Patricio, on wie o tajemnicach, więc nam się przyda-Fabian.
-Dobra to ja się na coś przydam i mu powiem- powiedziała Liz.
-Nie!-chciała zaprzeczyć Patricia, ale Lizzie już poszła.
Inna część korytarza
-Eddie!
-Hej, Liz.
-Reaktywacja Sibuny.
-Co?
-Po prostu chodź-powiedziała Lizzie, ciągnąc go za nadgarstek. W połowie drogi przerwał im Jerome.
-Hej, hej, hej, odczep się od mojej dziewczyny- powiedział Jerome odpychając Eddiego i objął Liz.
-Nie jestem twoją dziewczyną!-krzyknęła Liz i odepchnęła Jerome.
-Dobra, to ja już lepiej pójdę-powiedział Eddie i poszedł.
-Dlaczego wszystkim rozpowiadasz,że jestem twoją dziewczyną?- zapytała wściekła Liz, a za szafkami podsłuchiwała ich Mara.
-Bo się całowaliśmy.
-To ty mnie pocałowałeś.
-Jakoś nie narzekałaś.
-Uderzyłam Cię w twarz.
-To można wytłumaczyć.
-Niby jak?
-Pewnie byłaś w szkoku.
-Co ty sobie wyobrażasz?
-Dlaczego nie dasz mi szansy?
-Zerwałeś z Marą jakiś dzień temu.
-No i?
-Daj mi spokój-powiedziała Liz i poszła.
Korytarz, gdzie stoi Sibuna(oprócz Eddiego)
-Gdzie Eddie?-zapytała Liz.
-Sweat go wezwał.
-Lizzie Stevens proszona do gabinetu dyrektora-wydobył się głos z głośników.
-Co zrobiłaś?- Alfie.
-Nic-powiedziała Liz i poszła.
Gabinet dyrektora
-Wzywał mnie pan.Eddie, co ty tutaj robisz?
-Eddie, poznaj swoją siostrę....
**********************************************************************************
Jak coś to ten rozdział napisała moja koleżanka, Arizona.
A teraz trochę muzyki:
Powinniście ją odsłuchać, bo to naprawdę dobra piosenka. Tak poza tym to ja robię sobie przerwę, bo dodałam 3 posty pod rząd. Ale i tak długo nie wytrzymam.:P
Sibuna!
-Widział ktoś Liz?-zapytał Jerome.
-Wyszła wcześniej razem z Joy.-powiedziała Amber.
W sali informatycznej
-I co?-zapytała Lizzie, kiedy Jerome ukrył się za drzwiami.
-Całkiem niezłe, Jezzie.
-Ale nikomu nie mów.
-Dobra, dobra.A teraz przeczytaj jeszcze raz.
-"Pewnie każdy z was ma swojego ojca lub ojczyma. Najwyraźniej nie każdy. Opiszę pewną historię, jednak nie wymienię żadnych imion,nazwisk i informacji o występujących w niej postaciach. Oto ona:
Był sobie kiedyś mężczyzna. Był on dyrektorem szkoły. Miał on syna, jednak go ukrywał. Kiedy syn miał z jakieś 15-16 lat, zaczął uczyć się w szkole, w której jego ojciec był dyrektorem. Potem wszystko wyszło na jaw, a ojciec i syn nie mieli przed sobą tajemnic. Jednak ojciec skrywał jeszcze jedno.Miał on córkę, ale nikt o niej wiedział oprócz niego. Córka przez całe życie musiała się ukrywać, ale pewnego dnia nie wytrzymała i zaczęła uczyć się w szkole swojego ojca. Ojciec nie był z tego faktu zadowolony i kazał jej wszystko ukrywać.Pewnego dnia, ojciec doprowadził córkę do takiego stanu,że się rozpłakała i wszystko powiedziała swojemu przyjacielowi.Razem to ukrywali. Pewnego dnia, córka zachorowała na raka krtani. Była konieczna operacja. Ojciec nie przejmował się operacją, nawet nie odwiedził jej w szpitalu. Jedyne co czuł, to ulgę,że jego sekret był bezpieczny, bo córka nie będzie mogła mówić. Niestety operacja nie powiodła się i córka zmarła.I ojciec do końca życia miał wyrzuty sumienia,że nie pożegnał się z córką i nie przyznał się do niej. A syn? Dowiedział się o swojej zmarłej siostrze. Jednak syn nigdy nie wybaczył swojemu ojcowi i przeniósł się do innej szkoły, w innym kraju. I tym sposobem, ojciec stracił dwójkę swoich dzieci i umierał w samotności."
-Super. Dobra, ja się zmywam.
-Spoko, ja jeszcze dopiszę kilka rzeczy i dodam na stronę.
-Więc, to ty jesteś Jezzie.-powiedział Jerome kiedy Joy wyszła.
-Nawet jeśli, to co? Powiesz mojemu bratu? Już się boję.
-Nie. Dlaczego było Cię na śniadaniu?
-Byłam, ale zanim ty przyszłeś.Po prostu wzięłam rogalika i poszłam z Joy. Z resztą co Cię to obchodzi?- I Lizzie wyszła z sali.
Korytarz
-Hej-przywitała się Lizzie z Sibuną(oprócz Eddiego)
-O Liz, dobrze,że jesteś- Fabian.
-Musisz powiedzieć Eddiemu-Amber.
-Dlaczego ja?- Liz.
-Bo ty przyszłaś ostatnia-Alfie.
-A ja wam mówię,że to zły pomysł- Patricia.
-Patricio, on wie o tajemnicach, więc nam się przyda-Fabian.
-Dobra to ja się na coś przydam i mu powiem- powiedziała Liz.
-Nie!-chciała zaprzeczyć Patricia, ale Lizzie już poszła.
Inna część korytarza
-Eddie!
-Hej, Liz.
-Reaktywacja Sibuny.
-Co?
-Po prostu chodź-powiedziała Lizzie, ciągnąc go za nadgarstek. W połowie drogi przerwał im Jerome.
-Hej, hej, hej, odczep się od mojej dziewczyny- powiedział Jerome odpychając Eddiego i objął Liz.
-Nie jestem twoją dziewczyną!-krzyknęła Liz i odepchnęła Jerome.
-Dobra, to ja już lepiej pójdę-powiedział Eddie i poszedł.
-Dlaczego wszystkim rozpowiadasz,że jestem twoją dziewczyną?- zapytała wściekła Liz, a za szafkami podsłuchiwała ich Mara.
-Bo się całowaliśmy.
-To ty mnie pocałowałeś.
-Jakoś nie narzekałaś.
-Uderzyłam Cię w twarz.
-To można wytłumaczyć.
-Niby jak?
-Pewnie byłaś w szkoku.
-Co ty sobie wyobrażasz?
-Dlaczego nie dasz mi szansy?
-Zerwałeś z Marą jakiś dzień temu.
-No i?
-Daj mi spokój-powiedziała Liz i poszła.
Korytarz, gdzie stoi Sibuna(oprócz Eddiego)
-Gdzie Eddie?-zapytała Liz.
-Sweat go wezwał.
-Lizzie Stevens proszona do gabinetu dyrektora-wydobył się głos z głośników.
-Co zrobiłaś?- Alfie.
-Nic-powiedziała Liz i poszła.
Gabinet dyrektora
-Wzywał mnie pan.Eddie, co ty tutaj robisz?
-Eddie, poznaj swoją siostrę....
**********************************************************************************
Jak coś to ten rozdział napisała moja koleżanka, Arizona.
A teraz trochę muzyki:
Sibuna!
środa, 22 sierpnia 2012
Rozdział 4/Deenie
Następnego ranka na śniadaniu.
-Możecie mi podać sok?-zapytała Mara-Co jesteście na mnie obrażeni?
-Masz-powiedziała Lizzie i podało jej dzbanek z sokiem.
-Dlaczego ty jej to podajesz?-zapytał Alfie.
-Poprosiła.
-Ona Ciebie wczoraj wyzwała-powiedziała Amber.
-To tylko sok-powiedziała Lizzie i wyszła.
Była na dworze, kiedy zobaczyła jak K.T i Eddie się całują. Wiedziała,że Patricia jest z Eddiem. Dlatego zrobiła im zdjęcie. Potem podeszła do nich.
-Ładnie tak zdradzać innych?-zapytała.
-Liz, ttyyy musisz...
-Nic. Nic nie muszę-powiedziała i odeszła.
"Już wiem jak to wykorzystać"-pomyślała.
Gabinet Sweata
-Ołł, Lizzie.
-Jedyne po co przyszłam, to to,że chcę pisać na stronie szkolnej.
-Dobrze, masz moje pozwolenie...
-Dziękuję!-powiedziała i wyszła z gabinetu.
Korytarz
-Hej, Joy!
-O cześć Liz.
-Właśnie dostałam pozwolenie Sweata na pisanie na stronie internetowej szkoły, szefofo
-Super.
-Mam nawet pierwszy temat.
-Wyrobisz się do wieczora?
-Pewnie.
-To wtedy mi pokażesz, okej?
-Spoczko.
Cały dzień Liz pracowała nad artykułem. Pod koniec dnia, wszystko miała już skończone.O to cały artykuł:
"Kochani Czytelnicy,
Jakbyście się poczuli, gdyby wasza połówka was zdradziła? Pewnie nie za dobrze. I tak musi się poczuć Patricia Williamson, nasz ukochana buntowniczka. Ma(jak na razie) chłopaka Eddiego Millera(inaczej Sweata). Pewnego dnia wyszedł, trochę wcześniej do szkoły. Całej historii nie znam, ale pewnie za nim wyszła niejaka K.T. Rush, nowa uczennica. Osobiście ją znam i nigdy bym nie uwierzyła,że zrobi coś takiego. Ale zobaczyłam. Na własne oczy. Całowała się z Eddiem. Na dowód są zdjęcia:
<tutaj są pokazane zdjęcia>
Smutne, nieprawdaż?
Oczywiście nie dla K.T. i Eddiego. Eddie prosił,żebym nikomu nie mówiła. Ale nie wolno chyba ukrywać tak drastycznej prawdy. Wyrazy współczucie dla biednej Patricii, nie chciałabym się znaleźć na jej miejscu. Nie szkoda mi Eddiego, czy też K.T. Dlaczego? Może, byłoby mi ich szkoda, gdyby znaleźli się w innej sytuacji, gdyby to Patricia zdradziła Eddiego, ale tak nie jest. To Eddie ją zdradził. Z tego co wiem,to ten związek trwa 4-5 miesięcy. Z czego 2 to wakacje, a każde z nich pochodzi z innego kraju. Patricia- Wielka Brytania, Eddie-Stany Zjednoczone. A co to jest za związek przez komputer lub laptop? Pytam się teraz K.T.: Jak to możliwe,że całowałaś się z zajętym facetem? I to na pewno nie jest przypadek, który odbył się rok temu na balu, kiedy to Joy, pocałowała Fabiana. Wtedy, nie zaprzeczam, był to przypadek, ale teraz nie. Więc dziewczyny, które mają facetów, niech lepiej uważają na K.T. , a dziewczyny z którymi będzie flirtował Eddie, niech na niego uważają i nie dadzą się tym słodkim oczkom, oraz uroczymi nazwami.
Pisze dla was:Jezzie"
-I co sadzisz?-zapytała Joy Lizzie.
-To jest wspaniałe, ale Eddie ja zdradził?
-Sama byłam zdziwiona, dlatego wolę nie ujawniać siebie.To akceptujesz go?
-Tak,ale..
-Kliknęłam wyślij.
-Ale ja to muszę Patricii powiedzieć,żeby z internetu się nie dowiedziała.
-To....leć teraz jej powiedz!
-Może lepiej nie, bo jeszcze powie,że ja to opublikowałam.
-To w takim razie, dowiedziałaś się z internetu i nie wiesz kto to Jezzie.
-Dobra.
-Lizzie, możemy porozmawiać?-zapytała Mara podchodząc do dziewczyn-W cztery oczy?
-Dobra, już się usuwam.
-Jeżeli masz mnie wyzywać, to nie dziękuję.
-Ja chciałam Cię przeprosić. Normalnie taka nie jestem....
-Skąd ta nagła zmiana?
-Jerome...on ze mną...zerwał.
-Co?Jak chcesz to z nim porozmawiam.
-Nie, nie trzeba.
-Ale chyba będzie kolejne zerwanie.
-Kto?
-Eddie i Patricia.
-Dlaczego?
-Pokaże Ci co ktoś napisał na stronie internetowej-powiedziała Lizzie i otworzyła laptopa.
-Wow.Jak Patricia się o tym dowie...
-No właśnie.
-Kto to ten cały Jezzie?
-Nie mam pojęcia.
-Jak mogłaś to opublikować!?!-krzyczał Eddie wchodząc do salonu.
-Ale to nie ja.
-Nie chodzi o Ciebie Maro, tylko o Liz!
-To tym bardziej to nie ja, bo nie byłam na tym całym balu, więc skąd miałam wiedzieć,że Joy pocałowałą Fabiana!
-Ale ty jedyna wiedziałaś o tym pocałunku!
-A czy ja robiłam zdjęcia?I w ogóle nie pisze na tej stronie!
-Też...racja.
-A teraz lepiej martw się o Patricię.A ja wychodzę pogadać z Jerome, dlaczego zerwał z Marą.Gdzie on jest?
-W bibliotece Frobiszerów.
-W takim razie, pa pa.
Biblioteka
-Jerome?
-Co?
-Jezu, nie rób tak, bo zawału dostanę.
-Dobra. Co chcesz?
-Dlaczego zerwałeś z Marą?
-Przysłała Ciebie tu?
-Nie.
-To dlaczego pytasz?
-Bo..to moja sprawa.Odpowiesz czy nie?
-A nie pamiętasz co było wczoraj wieczorem?
-Nie przesadzaj.
-Nie przesadzam. Jesteś moją przyjaciółką i raczej nie chce chodzić z panną,która tak się odzywa do moich przyjaciółek.
-Może miała powód?
-Ta...Jaki?
-Jej się zapytaj.
-Dobra, nieważne. Widziałaś artykuł Jezzie?
-Ahh, tak widziałam.Szkoda mi Patricii.
-Mi Eddiego.
-A to niby dlaczego?To on ją zdradził.
-Może miał powód?
-Niby jaki?
-Nie wiem.
-Jak mieli problemy to mogli zerwać,a nie w taki...sposób.
-No wiesz, jak trudno powiedzieć dziewczynie,że to koniec?
-Przy Marze jakoś nie miałeś problemów.
-Bo się zbierałem,żeby to powiedzieć.
-Ta, jeden dzień.Jesteś jak wszyscy faceci.Najpierw flirtujecie, potem jesteście parą, potem ją ranicie i zrywacie z nią. Dlaczego?
-Bo..
-Bo się wam dziewczyna znudziła.Dlatego.
-Wcale nie.
-Wcale tak.
-Nie.
-Tak w nieskończoność i ha, wygrałam.
-Serio?
-Tak, serio. Wiesz,myślałam,że jesteś inny.
-Ale ja jestem inny.
-Jakoś w to nie wierzę.Chwila...Ty ze mną flirtowałeś?
-Co?
-Tak. I Amber miała rację,że jesteś dupkiem. I Mara. I Joy. I Patricia. I Fabian.Nawet Alfie coś tam mówił, ale nie za bardzo go słu...- Jerome przerwał jej pocałunkiem-Czy ty zwariowałeś?-Dała mu w twarz i uciekła.
-I dalej słuchaj Alfiego...
Pokój Patricii
-Hej, Pat-powiedziała Lizzie, wchodząc-Jak się czujesz?
-Jak wyrzutek.
-Nie płacz. Nie jestem dobra w pocieszaniu, ale jedyne ci Ci powiem:Nie warto przez niego płakać-powiedziała Liz i wyszła.
Korytarz
-Eddie?Co ty tutaj robisz?
-Muszę przeprosić Patricię.
-Masz kwiaty? Jakie to..
-Romantyczne?
-Nie głupie.Ona nie chce Cię widzieć.
-Właśnie wybiła 10!-wydobył się głos z dołu.
-Widzisz?Lepiej już idź.
Pokój Liz i Amber.
-Dlaczego 10?A nie 11?-pytała Amber.
-Jerome zerwał z Marą.
-Wiem.
-On mnie pocałował.
-Co?!
-Nikomu nie mów.
-Dobra.Ale co zrobiłaś po pocałunku?
-Uderzyłam go w twarz i uciekłam.
-Bravo, siostro. Teraz będzie Ciebie jeszcze bardziej chciał.
-Co?
-Tak. Jesteś niedostępna. Chłopaki to lubią.Uwierz ekspertce.
-Dobra, chodźmy lepiej spać.
-Nie skończyłam z wami!-wydobył się głos.
-Senkhara?-zapytała Lizzie.
-To ty ją znasz?-zdziwiła się Amber.
-Ze snów. A ty?
-Rok temu nas nawiedzała.
-Mnie też. W snach.
-Najwyraźniej powróciła. Jutro zrobimy spotkanie Sibuny.
-Czego?
-Wyjaśni Ci jutro, a teraz chodźmy spać.
***********************************************************************************
I co wy na to?
-Możecie mi podać sok?-zapytała Mara-Co jesteście na mnie obrażeni?
-Masz-powiedziała Lizzie i podało jej dzbanek z sokiem.
-Dlaczego ty jej to podajesz?-zapytał Alfie.
-Poprosiła.
-Ona Ciebie wczoraj wyzwała-powiedziała Amber.
-To tylko sok-powiedziała Lizzie i wyszła.
Była na dworze, kiedy zobaczyła jak K.T i Eddie się całują. Wiedziała,że Patricia jest z Eddiem. Dlatego zrobiła im zdjęcie. Potem podeszła do nich.
-Ładnie tak zdradzać innych?-zapytała.
-Liz, ttyyy musisz...
-Nic. Nic nie muszę-powiedziała i odeszła.
"Już wiem jak to wykorzystać"-pomyślała.
Gabinet Sweata
-Ołł, Lizzie.
-Jedyne po co przyszłam, to to,że chcę pisać na stronie szkolnej.
-Dobrze, masz moje pozwolenie...
-Dziękuję!-powiedziała i wyszła z gabinetu.
Korytarz
-Hej, Joy!
-O cześć Liz.
-Właśnie dostałam pozwolenie Sweata na pisanie na stronie internetowej szkoły, szefofo
-Super.
-Mam nawet pierwszy temat.
-Wyrobisz się do wieczora?
-Pewnie.
-To wtedy mi pokażesz, okej?
-Spoczko.
Cały dzień Liz pracowała nad artykułem. Pod koniec dnia, wszystko miała już skończone.O to cały artykuł:
"Kochani Czytelnicy,
Jakbyście się poczuli, gdyby wasza połówka was zdradziła? Pewnie nie za dobrze. I tak musi się poczuć Patricia Williamson, nasz ukochana buntowniczka. Ma(jak na razie) chłopaka Eddiego Millera(inaczej Sweata). Pewnego dnia wyszedł, trochę wcześniej do szkoły. Całej historii nie znam, ale pewnie za nim wyszła niejaka K.T. Rush, nowa uczennica. Osobiście ją znam i nigdy bym nie uwierzyła,że zrobi coś takiego. Ale zobaczyłam. Na własne oczy. Całowała się z Eddiem. Na dowód są zdjęcia:
<tutaj są pokazane zdjęcia>
Smutne, nieprawdaż?
Oczywiście nie dla K.T. i Eddiego. Eddie prosił,żebym nikomu nie mówiła. Ale nie wolno chyba ukrywać tak drastycznej prawdy. Wyrazy współczucie dla biednej Patricii, nie chciałabym się znaleźć na jej miejscu. Nie szkoda mi Eddiego, czy też K.T. Dlaczego? Może, byłoby mi ich szkoda, gdyby znaleźli się w innej sytuacji, gdyby to Patricia zdradziła Eddiego, ale tak nie jest. To Eddie ją zdradził. Z tego co wiem,to ten związek trwa 4-5 miesięcy. Z czego 2 to wakacje, a każde z nich pochodzi z innego kraju. Patricia- Wielka Brytania, Eddie-Stany Zjednoczone. A co to jest za związek przez komputer lub laptop? Pytam się teraz K.T.: Jak to możliwe,że całowałaś się z zajętym facetem? I to na pewno nie jest przypadek, który odbył się rok temu na balu, kiedy to Joy, pocałowała Fabiana. Wtedy, nie zaprzeczam, był to przypadek, ale teraz nie. Więc dziewczyny, które mają facetów, niech lepiej uważają na K.T. , a dziewczyny z którymi będzie flirtował Eddie, niech na niego uważają i nie dadzą się tym słodkim oczkom, oraz uroczymi nazwami.
Pisze dla was:Jezzie"
-I co sadzisz?-zapytała Joy Lizzie.
-To jest wspaniałe, ale Eddie ja zdradził?
-Sama byłam zdziwiona, dlatego wolę nie ujawniać siebie.To akceptujesz go?
-Tak,ale..
-Kliknęłam wyślij.
-Ale ja to muszę Patricii powiedzieć,żeby z internetu się nie dowiedziała.
-To....leć teraz jej powiedz!
-Może lepiej nie, bo jeszcze powie,że ja to opublikowałam.
-To w takim razie, dowiedziałaś się z internetu i nie wiesz kto to Jezzie.
-Dobra.
-Lizzie, możemy porozmawiać?-zapytała Mara podchodząc do dziewczyn-W cztery oczy?
-Dobra, już się usuwam.
-Jeżeli masz mnie wyzywać, to nie dziękuję.
-Ja chciałam Cię przeprosić. Normalnie taka nie jestem....
-Skąd ta nagła zmiana?
-Jerome...on ze mną...zerwał.
-Co?Jak chcesz to z nim porozmawiam.
-Nie, nie trzeba.
-Ale chyba będzie kolejne zerwanie.
-Kto?
-Eddie i Patricia.
-Dlaczego?
-Pokaże Ci co ktoś napisał na stronie internetowej-powiedziała Lizzie i otworzyła laptopa.
-Wow.Jak Patricia się o tym dowie...
-No właśnie.
-Kto to ten cały Jezzie?
-Nie mam pojęcia.
-Jak mogłaś to opublikować!?!-krzyczał Eddie wchodząc do salonu.
-Ale to nie ja.
-Nie chodzi o Ciebie Maro, tylko o Liz!
-To tym bardziej to nie ja, bo nie byłam na tym całym balu, więc skąd miałam wiedzieć,że Joy pocałowałą Fabiana!
-Ale ty jedyna wiedziałaś o tym pocałunku!
-A czy ja robiłam zdjęcia?I w ogóle nie pisze na tej stronie!
-Też...racja.
-A teraz lepiej martw się o Patricię.A ja wychodzę pogadać z Jerome, dlaczego zerwał z Marą.Gdzie on jest?
-W bibliotece Frobiszerów.
-W takim razie, pa pa.
Biblioteka
-Jerome?
-Co?
-Jezu, nie rób tak, bo zawału dostanę.
-Dobra. Co chcesz?
-Dlaczego zerwałeś z Marą?
-Przysłała Ciebie tu?
-Nie.
-To dlaczego pytasz?
-Bo..to moja sprawa.Odpowiesz czy nie?
-A nie pamiętasz co było wczoraj wieczorem?
-Nie przesadzaj.
-Nie przesadzam. Jesteś moją przyjaciółką i raczej nie chce chodzić z panną,która tak się odzywa do moich przyjaciółek.
-Może miała powód?
-Ta...Jaki?
-Jej się zapytaj.
-Dobra, nieważne. Widziałaś artykuł Jezzie?
-Ahh, tak widziałam.Szkoda mi Patricii.
-Mi Eddiego.
-A to niby dlaczego?To on ją zdradził.
-Może miał powód?
-Niby jaki?
-Nie wiem.
-Jak mieli problemy to mogli zerwać,a nie w taki...sposób.
-No wiesz, jak trudno powiedzieć dziewczynie,że to koniec?
-Przy Marze jakoś nie miałeś problemów.
-Bo się zbierałem,żeby to powiedzieć.
-Ta, jeden dzień.Jesteś jak wszyscy faceci.Najpierw flirtujecie, potem jesteście parą, potem ją ranicie i zrywacie z nią. Dlaczego?
-Bo..
-Bo się wam dziewczyna znudziła.Dlatego.
-Wcale nie.
-Wcale tak.
-Nie.
-Tak w nieskończoność i ha, wygrałam.
-Serio?
-Tak, serio. Wiesz,myślałam,że jesteś inny.
-Ale ja jestem inny.
-Jakoś w to nie wierzę.Chwila...Ty ze mną flirtowałeś?
-Co?
-Tak. I Amber miała rację,że jesteś dupkiem. I Mara. I Joy. I Patricia. I Fabian.Nawet Alfie coś tam mówił, ale nie za bardzo go słu...- Jerome przerwał jej pocałunkiem-Czy ty zwariowałeś?-Dała mu w twarz i uciekła.
-I dalej słuchaj Alfiego...
Pokój Patricii
-Hej, Pat-powiedziała Lizzie, wchodząc-Jak się czujesz?
-Jak wyrzutek.
-Nie płacz. Nie jestem dobra w pocieszaniu, ale jedyne ci Ci powiem:Nie warto przez niego płakać-powiedziała Liz i wyszła.
Korytarz
-Eddie?Co ty tutaj robisz?
-Muszę przeprosić Patricię.
-Masz kwiaty? Jakie to..
-Romantyczne?
-Nie głupie.Ona nie chce Cię widzieć.
-Właśnie wybiła 10!-wydobył się głos z dołu.
-Widzisz?Lepiej już idź.
Pokój Liz i Amber.
-Dlaczego 10?A nie 11?-pytała Amber.
-Jerome zerwał z Marą.
-Wiem.
-On mnie pocałował.
-Co?!
-Nikomu nie mów.
-Dobra.Ale co zrobiłaś po pocałunku?
-Uderzyłam go w twarz i uciekłam.
-Bravo, siostro. Teraz będzie Ciebie jeszcze bardziej chciał.
-Co?
-Tak. Jesteś niedostępna. Chłopaki to lubią.Uwierz ekspertce.
-Dobra, chodźmy lepiej spać.
-Nie skończyłam z wami!-wydobył się głos.
-Senkhara?-zapytała Lizzie.
-To ty ją znasz?-zdziwiła się Amber.
-Ze snów. A ty?
-Rok temu nas nawiedzała.
-Mnie też. W snach.
-Najwyraźniej powróciła. Jutro zrobimy spotkanie Sibuny.
-Czego?
-Wyjaśni Ci jutro, a teraz chodźmy spać.
***********************************************************************************
I co wy na to?
wtorek, 21 sierpnia 2012
Rozdział 3/Deenie
Lizzie obudził krzyk Amber.
-Ambs, co się stało?- zapytała przecierając oczy.
-Patrz!-krzyknęła pokazując pusty błyszczyk.
-Z powodu jakiegoś błyszczyku mnie obudziłaś?- I w tym momencie zadzwonił budzik Liz.
-I tak byś się obudziła, więc co za różnica w przód o minutę, czy w tył.Problem jest taki,że nie mam mojego ulubionego błyszczyka.
-To pójdziemy dzisiaj na zakupy i kupimy.
-Jeeej, zakupki!-ucieszyła się Amber i wyszła z pokoju.
Rano na śniadaniu.
-I uważam, że nie powinno się tak je traktować...-przynudzała Mara.
-Maro, nie chciałbym być nie miły, ale troszkę przynudzasz-powiedział Jerome.
-No dobrze, to w takim razie możemy zmienić temat. Może dla odmiany, ty coś będziesz opowiadać. Na przykład, co u taty, jak przeminęły Ci wakacje...
-Maro, zdecydowanie za dużo mówisz- powiedział Alfie.
-Wcale nie mówię za dużo. Sądzę,że mówię tyle samo co inni. Z resztą zdefiniujmy słowa dużo mówić. Dla Ciebie mogę dużo mówić, za to dla Patricii mogę mówić, normalną ilość słów, nie mówiąc już o Amber, która lubi plotkować,rozmawiać jest chętna do długich pogaduch, a tak poza tym to....co mówiłeś?
-A nie mówiłem?
Kiedy Lizzie z Amber weszły do jadalni, to Jerome się pobudził.
-Hej, pewnie większość z was mnie nie zna. Jestem Lizzie-przedstawiła się dziewczyna.
-Ale ja mówię na nią Liz. Jest strasznie fajna. I dzisiaj idziemy na zakupki!-pochwaliła się Amber i usiadła.
-Nawet nie wiesz w co się pakujesz-powiedział Jerome.
-Chyba jednak wiem-powiedziała Lizzie i usiadła koło niego- Moja przyjaciółka Roxies, też bardzo lubiła zakupy. Często chodziłyśmy razem, chociaż ja aż tak bardzo nie lubię zakupów, ale czego nie robi się dla przyjaźni. A i tak dobrze się bawiłyśmy.
-A ona dużo nie mówi?-zapytała Mara.
-Wiesz, ja też nawet lubię zakupy. Ale zależy jakie-powiedział Jerome.
-A ze mną nie chciałeś pójść!-powiedziała Mara.
-Może pójdziemy kiedyś razem-zaproponował Jerome Lizzie.
-No, możemy-powiedziała Lizzie, wzięła rogalika i wyszła.
-Jerome, dlaczego nie zwracałeś na mnie uwagi?-zapytała Mara.
-Bo mi przeszkadzałaś w rozmowie-powiedział Jerome i wyszedł.
-Amber, czy ja mu się znudziłam?-zapytała Mara.
-Najwyraźniej tak-powiedziała nasza Milington.
-To co mam robić?
-Mozesz stać się bardziej romantyczna i rozmawiaj z nim na tematy, które lubi- poradziła Amber i wyszła.
"I tak zrobię. Nie będzie mi głupia blondyna chłopaka zabierać"-myślała Mara.
-Liz, zaczekaj!-zawołał Jerome doganiając Lizzie.
-O, Jerome, nie jesteś z Marą?
-Wiesz, postanowiłem Cię na prawdę oprowadzić po szkole, Juniorko- uśmiechnął się Jerome. Nie zauważył,że Mara szła za nimi i słuchała co mówią.
-Tak, przydałoby się.Czekaj...Ty postanowiłeś?
-Lubię być samodzielnym.
-Ale pamiętasz,że masz nikomu nie mówić?
-Tak, oczywiście,że pamiętam.Nie wydaje Ci się,że....
- Że co?
-Że ktoś na śledzi?
-Nie. Pewnie Ci się zdaje. Może jesteś rozkajarzony.
-Przy tobie zawsze jestem rozkojarzony.
-To dobrze?-Lizzie się zarumieniła.
"Co to ma kurcze być?"- myślała Mara "Czy oni flirtują?"
-W moim przypadku..Tak.Dlaczego tak szybko się zmyłaś ze śniadania?
-Nie wiem, czy mi się wydawało, ale myślę,że Mara mnie nie lubi.
-Niby dlaczego?
"Bo mi chłopaka odbiera. Dlatego!"-myślała Mara.
-Nie mam pojęcia. Po prostu czułam jej gniewne spojrzenie na sobie.
-Zapytam ją co o tobie sądzi.
-Nie musisz.
-Ale chce.
-Ale nie musisz.
-Ale ja chcę to zrobić.
-Ale po co?
-Bo chcę wiedzieć.
-Ale nie musisz!
-Ale chcę!!
-Niech Ci będzie, ale ja w to zamieszana nie chce być.
Lekcja Pani Andrews(wróciła!!)Lizzie siedzi z Amber.
-Więc..ty i Jerome jesteście razem?-zapytała szeptem.
-Pewnie,że nie.
-Bo tak wyglądało jakbyście byli zakochani.Przynajmniej on. Chociaż nie powinien, bo ma dziewczynę.
-Nie mówił mi. Jak się nazywa?
-To Mara.
-Nie sądziłam,że są razem.
-Nikt nie sądził.Była z takim sportowcem Mickiem i też do siebie nie pasowali. A teraz jest z Jeromem i tez do siebie nie pasują. Ale ty i Jerome to nawet, nawet...
-No coś ty.
-Nawet mam dla was waszą własną nazwę. Jezzie.
-Jezzie?
-Heloooł.Kombinacja waszych imion.Czy ja zawsze muszę wszystko tłumaczyć?
Po lekcji, korytarz.
-Jerome, czy ja się Tobie znudziłam?-zapytała Mara podchodząc do jego szafki.
-Nie wiem.
-Jak to nie wiesz?
-Po prostu nie wiem.
-To się zastanów, czy chcesz to<pokazuje na siebie> czy chcesz tamto coś<wskazuje na rozmawiającą z Amber Lizzie>. Daję Ci tydzień- powiedziała Mara i odeszła.
W innej części korytarza
-Ale nazwa fajna-powiedziała Amber.
-Może by mi się spodobała, gdybyśmy byli parą, ale nie jesteśmy-powiedziała Lizzie.
-Nieważne. A ważne jest to,o której pójdziemy na zakupy.
-Nie wiem, a o której Ci pasuje?
-Jerome na 8, powtarzam Jerome na 8.
-Liz, mozemy porozmawiać w cztery oczy-zapytał Jerome kiedy podszedł do dziewczyn.
-Spoko.-powiedziała i weszli do schowka na szczotki.-Serio?
-Chodzi o Marę.
-Tak?
-Ona myśli,że my flirtujemy.
-Co?
-No właśnie. Możesz z nią porozmawiać?
-Amber miała rację-szeptała Lizzie.
-Co?
-Nic. Porozmawiam z Marą.Jak wrócę z zakupów z Amber-powiedziała i wyszła.
Po zakupach, pokój Mary, wchodzi Lizzie.
-Maro możemy porozmawiać?-zapytała
-Oh, tak. O twoim chłopaku Jeromowi?
-On nie jest moim chłopakiem. Jest twoim.
-Nie wygląda na to.
-Ale ja nawet nie wiem o co Ci chodzi.
-Posłuchaj mnie! Byliśmy parą 3 miesiące! Z czego 2 to wakacje.A teraz ty wkroczyłaś w moje życie i mi go odebrałaś!-krzyczała Mara. Zbiegł się cały Dom Anubisa.W oczach Lizzie były łzy- Ja go kocham, a przez Ciebie on już mnie nie! Wypad z mojego pokoju,zanim Cię uderzę, zabiję, zadźgam!
-Maro!-krzyknęła Patricia.
-Opanuj się!-krzyczała Amber.
-Nie!Nie rozumiecie,że ta małpa mi go odebrała!-Na te słowa Lizzie wybiegła z pokoju.
-Dzisiaj nocuję u nich-powiedziała Patricia.
-Ja też-dodała Joy.
Pokój Lizzie i Amber
-Nie martw się wszystko będzie dobrze-pocieszała Liz, Amber- Nie płacz.
-Będziemy dzisiaj u was nocować-powiedziała Patricia, wchodząc z Joy do pokoju.
-Dobrze. Przyda się wsparcie Liz.
Po kilku godzinach pocieszania Lizzie, bluzgania Mary i rozmawiania wszystkie poszły spać. Lizzie z zapłakanymi oczami.
* * *
I co? Wiem,że większość z tego, to dialogi, ale tak mi jakoś do gustu przypadło. I jest dłuższe.
+Przepraszam,że Mara nazwała Lizzie małpą, bo Marzenka nią jest :*
Sibuna!
-Ambs, co się stało?- zapytała przecierając oczy.
-Patrz!-krzyknęła pokazując pusty błyszczyk.
-Z powodu jakiegoś błyszczyku mnie obudziłaś?- I w tym momencie zadzwonił budzik Liz.
-I tak byś się obudziła, więc co za różnica w przód o minutę, czy w tył.Problem jest taki,że nie mam mojego ulubionego błyszczyka.
-To pójdziemy dzisiaj na zakupy i kupimy.
-Jeeej, zakupki!-ucieszyła się Amber i wyszła z pokoju.
Rano na śniadaniu.
-I uważam, że nie powinno się tak je traktować...-przynudzała Mara.
-Maro, nie chciałbym być nie miły, ale troszkę przynudzasz-powiedział Jerome.
-No dobrze, to w takim razie możemy zmienić temat. Może dla odmiany, ty coś będziesz opowiadać. Na przykład, co u taty, jak przeminęły Ci wakacje...
-Maro, zdecydowanie za dużo mówisz- powiedział Alfie.
-Wcale nie mówię za dużo. Sądzę,że mówię tyle samo co inni. Z resztą zdefiniujmy słowa dużo mówić. Dla Ciebie mogę dużo mówić, za to dla Patricii mogę mówić, normalną ilość słów, nie mówiąc już o Amber, która lubi plotkować,rozmawiać jest chętna do długich pogaduch, a tak poza tym to....co mówiłeś?
-A nie mówiłem?
Kiedy Lizzie z Amber weszły do jadalni, to Jerome się pobudził.
-Hej, pewnie większość z was mnie nie zna. Jestem Lizzie-przedstawiła się dziewczyna.
-Ale ja mówię na nią Liz. Jest strasznie fajna. I dzisiaj idziemy na zakupki!-pochwaliła się Amber i usiadła.
-Nawet nie wiesz w co się pakujesz-powiedział Jerome.
-Chyba jednak wiem-powiedziała Lizzie i usiadła koło niego- Moja przyjaciółka Roxies, też bardzo lubiła zakupy. Często chodziłyśmy razem, chociaż ja aż tak bardzo nie lubię zakupów, ale czego nie robi się dla przyjaźni. A i tak dobrze się bawiłyśmy.
-A ona dużo nie mówi?-zapytała Mara.
-Wiesz, ja też nawet lubię zakupy. Ale zależy jakie-powiedział Jerome.
-A ze mną nie chciałeś pójść!-powiedziała Mara.
-Może pójdziemy kiedyś razem-zaproponował Jerome Lizzie.
-No, możemy-powiedziała Lizzie, wzięła rogalika i wyszła.
-Jerome, dlaczego nie zwracałeś na mnie uwagi?-zapytała Mara.
-Bo mi przeszkadzałaś w rozmowie-powiedział Jerome i wyszedł.
-Amber, czy ja mu się znudziłam?-zapytała Mara.
-Najwyraźniej tak-powiedziała nasza Milington.
-To co mam robić?
-Mozesz stać się bardziej romantyczna i rozmawiaj z nim na tematy, które lubi- poradziła Amber i wyszła.
"I tak zrobię. Nie będzie mi głupia blondyna chłopaka zabierać"-myślała Mara.
-Liz, zaczekaj!-zawołał Jerome doganiając Lizzie.
-O, Jerome, nie jesteś z Marą?
-Wiesz, postanowiłem Cię na prawdę oprowadzić po szkole, Juniorko- uśmiechnął się Jerome. Nie zauważył,że Mara szła za nimi i słuchała co mówią.
-Tak, przydałoby się.Czekaj...Ty postanowiłeś?
-Lubię być samodzielnym.
-Ale pamiętasz,że masz nikomu nie mówić?
-Tak, oczywiście,że pamiętam.Nie wydaje Ci się,że....
- Że co?
-Że ktoś na śledzi?
-Nie. Pewnie Ci się zdaje. Może jesteś rozkajarzony.
-Przy tobie zawsze jestem rozkojarzony.
-To dobrze?-Lizzie się zarumieniła.
"Co to ma kurcze być?"- myślała Mara "Czy oni flirtują?"
-W moim przypadku..Tak.Dlaczego tak szybko się zmyłaś ze śniadania?
-Nie wiem, czy mi się wydawało, ale myślę,że Mara mnie nie lubi.
-Niby dlaczego?
"Bo mi chłopaka odbiera. Dlatego!"-myślała Mara.
-Nie mam pojęcia. Po prostu czułam jej gniewne spojrzenie na sobie.
-Zapytam ją co o tobie sądzi.
-Nie musisz.
-Ale chce.
-Ale nie musisz.
-Ale ja chcę to zrobić.
-Ale po co?
-Bo chcę wiedzieć.
-Ale nie musisz!
-Ale chcę!!
-Niech Ci będzie, ale ja w to zamieszana nie chce być.
Lekcja Pani Andrews(wróciła!!)Lizzie siedzi z Amber.
-Więc..ty i Jerome jesteście razem?-zapytała szeptem.
-Pewnie,że nie.
-Bo tak wyglądało jakbyście byli zakochani.Przynajmniej on. Chociaż nie powinien, bo ma dziewczynę.
-Nie mówił mi. Jak się nazywa?
-To Mara.
-Nie sądziłam,że są razem.
-Nikt nie sądził.Była z takim sportowcem Mickiem i też do siebie nie pasowali. A teraz jest z Jeromem i tez do siebie nie pasują. Ale ty i Jerome to nawet, nawet...
-No coś ty.
-Nawet mam dla was waszą własną nazwę. Jezzie.
-Jezzie?
-Heloooł.Kombinacja waszych imion.Czy ja zawsze muszę wszystko tłumaczyć?
Po lekcji, korytarz.
-Jerome, czy ja się Tobie znudziłam?-zapytała Mara podchodząc do jego szafki.
-Nie wiem.
-Jak to nie wiesz?
-Po prostu nie wiem.
-To się zastanów, czy chcesz to<pokazuje na siebie> czy chcesz tamto coś<wskazuje na rozmawiającą z Amber Lizzie>. Daję Ci tydzień- powiedziała Mara i odeszła.
W innej części korytarza
-Ale nazwa fajna-powiedziała Amber.
-Może by mi się spodobała, gdybyśmy byli parą, ale nie jesteśmy-powiedziała Lizzie.
-Nieważne. A ważne jest to,o której pójdziemy na zakupy.
-Nie wiem, a o której Ci pasuje?
-Jerome na 8, powtarzam Jerome na 8.
-Liz, mozemy porozmawiać w cztery oczy-zapytał Jerome kiedy podszedł do dziewczyn.
-Spoko.-powiedziała i weszli do schowka na szczotki.-Serio?
-Chodzi o Marę.
-Tak?
-Ona myśli,że my flirtujemy.
-Co?
-No właśnie. Możesz z nią porozmawiać?
-Amber miała rację-szeptała Lizzie.
-Co?
-Nic. Porozmawiam z Marą.Jak wrócę z zakupów z Amber-powiedziała i wyszła.
Po zakupach, pokój Mary, wchodzi Lizzie.
-Maro możemy porozmawiać?-zapytała
-Oh, tak. O twoim chłopaku Jeromowi?
-On nie jest moim chłopakiem. Jest twoim.
-Nie wygląda na to.
-Ale ja nawet nie wiem o co Ci chodzi.
-Posłuchaj mnie! Byliśmy parą 3 miesiące! Z czego 2 to wakacje.A teraz ty wkroczyłaś w moje życie i mi go odebrałaś!-krzyczała Mara. Zbiegł się cały Dom Anubisa.W oczach Lizzie były łzy- Ja go kocham, a przez Ciebie on już mnie nie! Wypad z mojego pokoju,zanim Cię uderzę, zabiję, zadźgam!
-Maro!-krzyknęła Patricia.
-Opanuj się!-krzyczała Amber.
-Nie!Nie rozumiecie,że ta małpa mi go odebrała!-Na te słowa Lizzie wybiegła z pokoju.
-Dzisiaj nocuję u nich-powiedziała Patricia.
-Ja też-dodała Joy.
Pokój Lizzie i Amber
-Nie martw się wszystko będzie dobrze-pocieszała Liz, Amber- Nie płacz.
-Będziemy dzisiaj u was nocować-powiedziała Patricia, wchodząc z Joy do pokoju.
-Dobrze. Przyda się wsparcie Liz.
Po kilku godzinach pocieszania Lizzie, bluzgania Mary i rozmawiania wszystkie poszły spać. Lizzie z zapłakanymi oczami.
* * *
I co? Wiem,że większość z tego, to dialogi, ale tak mi jakoś do gustu przypadło. I jest dłuższe.
+Przepraszam,że Mara nazwała Lizzie małpą, bo Marzenka nią jest :*
Sibuna!
Scenariusz cz.1
Hejka mam tylko 10 minut.Jadę nad jezioro.
Uczniowie domu Anubisa rozpoczynają nowe życie po ukończeniu szkoły dostają dom i tam będą prowadzić normalne życie.
N:Jak dobrze że nie musimy już się uczyć
F:No
Jo:Patrishio
P:No
Jo:Co powiesz że będę chodziła z Mickiem
P:Nic
Jo:Cieszysz się
P:Bardzo
E:O tu jest moja gaduła
P:O tu jest mój karaluch
(Całują się)
A:Ale to słodkie
Al:Słodze niż to
(Całuję namiętnie Amber)
A:Tak
(Wszyscy idą do pokoju)
Mar:Jerom
J:No
Mar:Musimy jechać do Poppy i twoich rodziców
J:Po co
Mar:Boo...
Uczniowie domu Anubisa rozpoczynają nowe życie po ukończeniu szkoły dostają dom i tam będą prowadzić normalne życie.
N:Jak dobrze że nie musimy już się uczyć
F:No
Jo:Patrishio
P:No
Jo:Co powiesz że będę chodziła z Mickiem
P:Nic
Jo:Cieszysz się
P:Bardzo
E:O tu jest moja gaduła
P:O tu jest mój karaluch
(Całują się)
A:Ale to słodkie
Al:Słodze niż to
(Całuję namiętnie Amber)
A:Tak
(Wszyscy idą do pokoju)
Mar:Jerom
J:No
Mar:Musimy jechać do Poppy i twoich rodziców
J:Po co
Mar:Boo...
Wiem bardzo krótki ale jadę już nad jeziorko.
radocha6:*
radocha6:*
Sorka
Siema.Wiem że nie dodałam wczoraj noty ale miałam takie spotkanie z przyjaciółmi z klasy była nas tylko czwórka.Ale to nic ale i tak mieliśmy bekę.
Dodam scenariusz po południu lub ok. 11:00
radocha6:*
Dodam scenariusz po południu lub ok. 11:00
radocha6:*
poniedziałek, 20 sierpnia 2012
Scenariusz nr 29 / Summer
Hej! Ale sobie Deenie popisałyśmy, co nie? xD. O i pozdro dla Arizony, hah :P
< tymczasem w jadalni >
Am: < wstaje >
Al: Gdzie idziesz?
Am: Sprawdzić, czy wszystko dobrze.
P i E: < wchodzą, trzymając się za ręce >
M: Pogodziliście się?
P: Nie wytrzymałabym długo bez tego czegoś. < wskazuje na Eddiego, uśmiecha się >
G: < do Eddiego > Ostatni amulet dobrze ukryty przez Amneris został raz użyty. Schowany przez nią w mieszkaniu Kruka tam, gdzie zwykle trzy razy stuka.
P: Eddie, w porządku?
E: Emm... tak. Mamy kolejną zagadkę. < po cichu do Patricii >
P: Powiem reszcie.
< tymczasem w holu >
N: Wybaczysz mi?
F: < całuje ją >
Si: < wchodzi >
N: < uśmiecha się >
F: Bez ciebie moje życie nie ma sensu. < uśmiech >
Am: Jej, Peddie i Fabina znowu istnieje! < radośnie >
F: Też sobie wybaczyliście?
P: Tak.
E: Wiadomość z ostatniej chwili...
Al: < przerywa mu > Kosmici napadli na Ziemię! Aaaaa!
Am: Alfie!
Al: Przepraszam.
E: Mamy nową zagadkę.
N: Jaką?
E: "Ostatni amulet dobrze ukryty przez Amneris został raz użyty. Schowany przez nią w mieszkaniu Kruka tam, gdzie zwykle trzy razy stuka.".
Am: Że co?
P: Ktoś cokolwiek z tego rozumie?
V: < schodzi na dół > A co to za zbiorowisko, hmmm?!
N: Bo my...
V: Nie tłumaczcie się, tylko rozejdźcie się do swoich pokoi, bo zaraz będę chciał usłyszeć spadającą szpilkę. < idzie na górę >
F: Więc już nadszedł czas szpilki.
N: Jutro się nad tym zastanowimy. Sibuna?
Si: Sibuna!
< w gabinecie Victora >
V: Oni chyba wiedzą o naszym Stowarzyszeniu, Corbiere. To bardzo niedobrze. < gładzi Corbiere'a, dzwoni gdzieś >
DS: Sweet.
V: To ja.
DS: Czy wszystko jest aktualne?
V: Tak, dzisiaj o północy. Dopilnuj, żeby wszyscy przyszli.
DS: Dobrze.
V: < rozłącza się, schodzi do holu > Właśnie wybiła 10! Wiecie, co to znaczy. Macie dokładnie 5 minut! A potem chcę usłyszeć, jak upada ta... szpilka! < upuszcza szpilkę > Moje uszy nadal coś słyszą!
E: < wychodzi z kuchni >
V: Panie Miller, co pan tu robi?
E: Hmmm... zastanówmy się... Jem?
V: Nie pyskuj mi tutaj, tylko marsz do swojego pokoju!
E: Dobra, dobra, daj człowiekowi zjeść.
V: Eddison!
E: Ok, ok. Już idę. < wchodzi do pokoju swojego i Fabiana >
V: < do siebie > Wstrętne bachory.
< noc, sen Niny, Fabiana, Eddiego i Patricii >
< piwnica, jest całe Stowarzyszenie Victora >
V: Czy wszyscy już są?
SD: Myślałam, że nie mamy szans na Kielich Ankh.
V: Bo tak jest, siostro.
SR: To co my tu robimy?
PA: Możemy być nieśmiertelni dzięki Bransolecie Anubisa.
SD: Czy do tego aby nie potrzeba...
DS: < dokańcza > Wyjątkowej Czwórki. Tak.
V: Nie martwcie się o to. Ona jest tutaj.
PA: Potomkowie Amneris, Anubisa, Izydy oraz Tutenchamona razem mają wielką moc.
DS: Według legendy, Bransoleta słucha się wyłącznie ich.
V: Niestety, trzeba wybrać, który z nich zginie. Tak mówią starożytne księgi.
SR: Czyli, że...
V: < dokańcza > Tak, to my musimy o tym zdecydować.
N, F, E i P: < budzą się z krzykiem > Aaaaaaa!!
Ok, to tyle. Deenie, na prawdę świetnie piszesz. Ten blog nawet beze mnie odnosi sukcesy i to dzięki tobie. A co do mojego scenariusza, to powiem tylko tyle, że znowu mi nie wyszedł, a co dopiero zagadka. Ona jest za prosta -,-. Echh... A i mam prośbę do redaktorek tego bloga, zebyście wszystkie swoje posty oznaczali jakimiś etykietami, bo chcę, żeby tu był porządek na blogu ;). I specjalnie dla Deenie postaram się, żeby było więcej Peddie w następnym scenariuszu, jak mi się uda ;D
< tymczasem w jadalni >
Am: < wstaje >
Al: Gdzie idziesz?
Am: Sprawdzić, czy wszystko dobrze.
P i E: < wchodzą, trzymając się za ręce >
M: Pogodziliście się?
P: Nie wytrzymałabym długo bez tego czegoś. < wskazuje na Eddiego, uśmiecha się >
G: < do Eddiego > Ostatni amulet dobrze ukryty przez Amneris został raz użyty. Schowany przez nią w mieszkaniu Kruka tam, gdzie zwykle trzy razy stuka.
P: Eddie, w porządku?
E: Emm... tak. Mamy kolejną zagadkę. < po cichu do Patricii >
P: Powiem reszcie.
< tymczasem w holu >
N: Wybaczysz mi?
F: < całuje ją >
Si: < wchodzi >
N: < uśmiecha się >
F: Bez ciebie moje życie nie ma sensu. < uśmiech >
Am: Jej, Peddie i Fabina znowu istnieje! < radośnie >
F: Też sobie wybaczyliście?
P: Tak.
E: Wiadomość z ostatniej chwili...
Al: < przerywa mu > Kosmici napadli na Ziemię! Aaaaa!
Am: Alfie!
Al: Przepraszam.
E: Mamy nową zagadkę.
N: Jaką?
E: "Ostatni amulet dobrze ukryty przez Amneris został raz użyty. Schowany przez nią w mieszkaniu Kruka tam, gdzie zwykle trzy razy stuka.".
Am: Że co?
P: Ktoś cokolwiek z tego rozumie?
V: < schodzi na dół > A co to za zbiorowisko, hmmm?!
N: Bo my...
V: Nie tłumaczcie się, tylko rozejdźcie się do swoich pokoi, bo zaraz będę chciał usłyszeć spadającą szpilkę. < idzie na górę >
F: Więc już nadszedł czas szpilki.
N: Jutro się nad tym zastanowimy. Sibuna?
Si: Sibuna!
< w gabinecie Victora >
V: Oni chyba wiedzą o naszym Stowarzyszeniu, Corbiere. To bardzo niedobrze. < gładzi Corbiere'a, dzwoni gdzieś >
DS: Sweet.
V: To ja.
DS: Czy wszystko jest aktualne?
V: Tak, dzisiaj o północy. Dopilnuj, żeby wszyscy przyszli.
DS: Dobrze.
V: < rozłącza się, schodzi do holu > Właśnie wybiła 10! Wiecie, co to znaczy. Macie dokładnie 5 minut! A potem chcę usłyszeć, jak upada ta... szpilka! < upuszcza szpilkę > Moje uszy nadal coś słyszą!
E: < wychodzi z kuchni >
V: Panie Miller, co pan tu robi?
E: Hmmm... zastanówmy się... Jem?
V: Nie pyskuj mi tutaj, tylko marsz do swojego pokoju!
E: Dobra, dobra, daj człowiekowi zjeść.
V: Eddison!
E: Ok, ok. Już idę. < wchodzi do pokoju swojego i Fabiana >
V: < do siebie > Wstrętne bachory.
< noc, sen Niny, Fabiana, Eddiego i Patricii >
< piwnica, jest całe Stowarzyszenie Victora >
V: Czy wszyscy już są?
SD: Myślałam, że nie mamy szans na Kielich Ankh.
V: Bo tak jest, siostro.
SR: To co my tu robimy?
PA: Możemy być nieśmiertelni dzięki Bransolecie Anubisa.
SD: Czy do tego aby nie potrzeba...
DS: < dokańcza > Wyjątkowej Czwórki. Tak.
V: Nie martwcie się o to. Ona jest tutaj.
PA: Potomkowie Amneris, Anubisa, Izydy oraz Tutenchamona razem mają wielką moc.
DS: Według legendy, Bransoleta słucha się wyłącznie ich.
V: Niestety, trzeba wybrać, który z nich zginie. Tak mówią starożytne księgi.
SR: Czyli, że...
V: < dokańcza > Tak, to my musimy o tym zdecydować.
N, F, E i P: < budzą się z krzykiem > Aaaaaaa!!
Ok, to tyle. Deenie, na prawdę świetnie piszesz. Ten blog nawet beze mnie odnosi sukcesy i to dzięki tobie. A co do mojego scenariusza, to powiem tylko tyle, że znowu mi nie wyszedł, a co dopiero zagadka. Ona jest za prosta -,-. Echh... A i mam prośbę do redaktorek tego bloga, zebyście wszystkie swoje posty oznaczali jakimiś etykietami, bo chcę, żeby tu był porządek na blogu ;). I specjalnie dla Deenie postaram się, żeby było więcej Peddie w następnym scenariuszu, jak mi się uda ;D
Rozdział 2/Deenie
-Tato, ja nie potrafię się dłużej ukrywać z tym,że jesteś moim ojcem. To mi życie niszczy.
Sweat był wyraźnie zmartwiony, zdziwiony...Nie wiedział co powiedzieć i co zrobić.
-Po raz pierwszy powiedziałaś tak dużo słów.
-Więcej niż ty- powiedziała Lizzie i wyszła.
Sweat tylko wziął serwetkę i wytarł sobie czoło, podczas gdy Lizzie usiadła pod szafkami i się rozpłakała. Po 10 minutach, przyszedł Jerome.
-Hej, co się stało?- zapytał.
-Nieważne.Co ty tutaj robisz?
-A ty?
-Pierwsza zapytałam.
-Serio?
-Tak, serio, a teraz odpowiadaj.
-Przyszedłem po książkę,a teraz ty odpowiadaj dlaczego płakałaś.
-Chyba nie mogę Ci powiedzieć.
-Może się przekonamy?W ogóle jak masz na imię?
-A ty?
-Ja pierwszy zapytałem.
-Serio?
-Tak samo serio, jak ty..
-Kompletnie nie zrozumiałam co powiedziałeś.Jestem Lizzie.
-Ja Jerome. To powiesz dlaczego płakałaś?
-Może się lepiej przejdźmy, bo to trochę dużo do wytłumaczenia.
-Dobra.
I poszli. Po pół godzinie byli już pod Domem Anubisa.
-Więc Sweat jest twoim ojcem, a Eddie bratem, ale nie możesz mu tego powiedzieć?
-Tłumaczyłam to tobie już 6 razy. Nikomu nie mów.
-Wiem.Tłumaczyłaś mi to już 7 razy.- oboje się roześmiali.
-Wreszcie komuś powiedziałam. Dzięki,Jerome- powiedziała, pocałowała go w policzek i szybko weszła do domu, a Jerome się uśmiechnął i wszedł za nią.
-Jerome, gdzie ty byłeś martwiłam się-lamentowała Mara.
-Byłem po książkę.
-Godzinę?
-Oprowadzał mnie po szkole- powiedziała z góry Lizzie-Tak po za tym to jestem Lizzie.
-Ja jestem Mara.
_Miło mi Cię poznać i ja lepiej już pójdę, bo Amber miała mi pokazać biżuterię i podobno jakaś szpilka ma upaść-powiedziała Liz i poszła do pokoju.
-Gdzieś ty byłaś?-pytała Amber kiedy dziewczyna weszła do pokoju.
-Jerome mnie oprowadzał po szkole-odpowiedziała Lizzie.
-Jerome?Oprowadzał?Po szkole?
-Tak.
-Nigdy tego nie robi, chyba,że mu na kimś zależy czy coś w tym rodzaju.
-Amber,nie obraź się,ale jestem zmęczona i chciałabym się położyć.
-Ja też, muszę się wyspać.
Wpis z pamiętnika Lizzie:
Drogi Pamiętniku
Byłam u Sweata i jak zwykle mnie rozczarował. Potem kiedy się rozpłakałam po rozmowie z nim, przyszedł taki Jerome i mnie pocieszył Nie wytrzymałam i mu wszystko powiedziałam. Na koniec podziękowałam Jeromowi i pocałowałam go w policzek. Taki dowód wdzięczności. Tak jakby przy nim moja nieśmiałość przeminęła.Znowu widziałam Sarę. Mówiła o jakiejś potędze i o Ansiji. Znowu.
Tak poza tym, to mieszkam z taką Amber, straszna z niej gaduła. Dobra, ja kończę, dzisiaj w moim śnie zapytałam się Sary o co chodzi. Jeżeli w ogóle będzie w moim śnie.
Liz
I co sądzicie?
Sweat był wyraźnie zmartwiony, zdziwiony...Nie wiedział co powiedzieć i co zrobić.
-Po raz pierwszy powiedziałaś tak dużo słów.
-Więcej niż ty- powiedziała Lizzie i wyszła.
Sweat tylko wziął serwetkę i wytarł sobie czoło, podczas gdy Lizzie usiadła pod szafkami i się rozpłakała. Po 10 minutach, przyszedł Jerome.
-Hej, co się stało?- zapytał.
-Nieważne.Co ty tutaj robisz?
-A ty?
-Pierwsza zapytałam.
-Serio?
-Tak, serio, a teraz odpowiadaj.
-Przyszedłem po książkę,a teraz ty odpowiadaj dlaczego płakałaś.
-Chyba nie mogę Ci powiedzieć.
-Może się przekonamy?W ogóle jak masz na imię?
-A ty?
-Ja pierwszy zapytałem.
-Serio?
-Tak samo serio, jak ty..
-Kompletnie nie zrozumiałam co powiedziałeś.Jestem Lizzie.
-Ja Jerome. To powiesz dlaczego płakałaś?
-Może się lepiej przejdźmy, bo to trochę dużo do wytłumaczenia.
-Dobra.
I poszli. Po pół godzinie byli już pod Domem Anubisa.
-Więc Sweat jest twoim ojcem, a Eddie bratem, ale nie możesz mu tego powiedzieć?
-Tłumaczyłam to tobie już 6 razy. Nikomu nie mów.
-Wiem.Tłumaczyłaś mi to już 7 razy.- oboje się roześmiali.
-Wreszcie komuś powiedziałam. Dzięki,Jerome- powiedziała, pocałowała go w policzek i szybko weszła do domu, a Jerome się uśmiechnął i wszedł za nią.
-Jerome, gdzie ty byłeś martwiłam się-lamentowała Mara.
-Byłem po książkę.
-Godzinę?
-Oprowadzał mnie po szkole- powiedziała z góry Lizzie-Tak po za tym to jestem Lizzie.
-Ja jestem Mara.
_Miło mi Cię poznać i ja lepiej już pójdę, bo Amber miała mi pokazać biżuterię i podobno jakaś szpilka ma upaść-powiedziała Liz i poszła do pokoju.
-Gdzieś ty byłaś?-pytała Amber kiedy dziewczyna weszła do pokoju.
-Jerome mnie oprowadzał po szkole-odpowiedziała Lizzie.
-Jerome?Oprowadzał?Po szkole?
-Tak.
-Nigdy tego nie robi, chyba,że mu na kimś zależy czy coś w tym rodzaju.
-Amber,nie obraź się,ale jestem zmęczona i chciałabym się położyć.
-Ja też, muszę się wyspać.
Wpis z pamiętnika Lizzie:
Drogi Pamiętniku
Byłam u Sweata i jak zwykle mnie rozczarował. Potem kiedy się rozpłakałam po rozmowie z nim, przyszedł taki Jerome i mnie pocieszył Nie wytrzymałam i mu wszystko powiedziałam. Na koniec podziękowałam Jeromowi i pocałowałam go w policzek. Taki dowód wdzięczności. Tak jakby przy nim moja nieśmiałość przeminęła.Znowu widziałam Sarę. Mówiła o jakiejś potędze i o Ansiji. Znowu.
Tak poza tym, to mieszkam z taką Amber, straszna z niej gaduła. Dobra, ja kończę, dzisiaj w moim śnie zapytałam się Sary o co chodzi. Jeżeli w ogóle będzie w moim śnie.
Liz
I co sądzicie?
niedziela, 19 sierpnia 2012
Hej
Hejka jestem Natalia pewnie mnie znacie z innych blogów.Mam 12 lat mieszkam w Gdyni.Kocham TDA.Uwielbiam pisać scenariusze.Jeśli chcecie coś o mnie jeszcze wiedzieć piszcie na e-mail radoha6@wp.pl
Lub na Faceboku
Natalia Marta Radońska
radocha6:*
Lub na Faceboku
Natalia Marta Radońska
radocha6:*
Rozdział 1/ Deenie
Pociąg. W przedziale siedzą Willow Jenks* i Lizzie Stevens. Otwierają się drzwi i wchodzi K.T. Rush.
-Cześć mogę się przysiąść?- zapytała ze słonecznym uśmiechem.
-Jasne-odpowiedziała Willow i zwróciła się do Lizzie- A tobie będzie przeskadzać?
Ta ściągnęła słuchawki i pokręciła głową.
-Jestem K.T., a wy?
-Ja jestem Willow- oświadczyła jedna z dziewczyn.
-A...ty?
-Ja?Lizzie- mruknęła druga dziewczyna i ponownie założyła słuchawki.
-A gdzie jedziecie?
-Oby dwie do domu Anubisa- powiedziała Willow.
-Ja też!-ucieszyła się K.T.- A czy.....zaczęła szeptać- Lizzie jest taka cały czas?
-Tak, jest strasznie nieśmiała-odpowiedziała również szeptem Willow.
-Aha...
"Moja pieprzona nieśmiałość"-myślała Lizzie.
3 godziny jazdy i pociąg stanął. Gdy Lizzie wychodziła z pociągu, wpadła na pewną dziewczynę. To była Nina Martin.
-Przepraszam- wymamrotała dziewczyna.
-Nic się nie stało. Jestem Nina- przedstawiła się-Gdzie jedziesz?
-Do Domu Anubisa.
-Kiedy tam dotrzesz, to powiedz wszystkim,że spotkałaś Ninę - powiedziała i odeszła.
-Jeśli cokolwiek powiem- mruknęła Lizzie pod nosem i poprawiła zerówki.
-Lizzie, idziesz?-zapytała K.T.Zamiast odpowiedzieć Lizzie ruszyła w ich kierunku. Podjechała do nich taksówka, a po 15 minutach były już pod Domem Anubisa.
-Ja i Willow idziemy do kwiaciarni. Idziesz z nami? - zapytała K.T.
-Nie, ja tu postoję.
Tak jak powiedziała, tak zrobiła. Stała. Stała i patrzyła na Dom Anubisa.Wydawał się jej taki......tajemniczy. Po kilku minutach Willow i K.T. wróciły.
-Jeszcze tu stoisz?- zapytała ta pierwsza.
-Oh, tak.
-Przypominasz mi Lunę z Harrego Pottera- powiedziała ta druga. Po tych słowach wszystkie 3 zaczęły zmierzać w kierunku domu.
-Gdzie są te nowe/- pytała Amber. Cały Dom Anubisa czekał w holu na te "nowe".Gdy drzwi się otworzyły, do domu weszły Lizzie, K.T. i Willow.
-Ona będzie ze mną w pokoju!-krzyknęła Amber wskazując na Lizzie i nie czekając na jej odpowiedź, pociągnęła ją do pokoju.
-No to już po niej- powiedział Jerome.
-Kiedyś tu mieszkała taka Nina-gadał Amber kiedy weszła do pokoju-Pewnie ją nie znasz.
-Znam.Tak jakby. Spotkałyśmy się na stacji. I powiedziała,że mam wszystkim powiedzieć,że spotkałam ją.
-No to chyba,że tak. dobra, pokażę Ci moją biżuterię.
-Słuchaj....
-Amber.
-Ja jestem Lizzie. A więc...Amber, ja na chwilkę wyjdę.Zaraz wrócę.
-Musisz już być za 2 godziny, bo potem szpilka upadnie.
-Nie wiem co to znaczy, ale później mi wyjaśnisz- powiedziała Liz i wyszła.
Korytarz przed gabinetem Sweata.Lizzie puka.
-Wejść-powiedział Sweat. Liz weszła. Nagle dyrektor miał taką minę jakby zobaczył ducha-Lizzie, co ty tutaj robisz?
-Tato,ja.....
**********************************************************************************
*- W moich opowiadaniach Willow także będzie amerykanką.
Chyba muszę Cię rozczarować Paulinko, Eddie nie będzie tajemniczym wielbicielem, tylko bratem. A Patricia będzie zazdrosna. Przecież wiesz,że ja kocham Peddie, więc chyba go bym nie rozwalała.
Ps. Jeżeli ktoś wysyłał do mnie wiadomość przed 13, to ma pecha, bo poczta się zepsuła.
Sibuna!
-Cześć mogę się przysiąść?- zapytała ze słonecznym uśmiechem.
-Jasne-odpowiedziała Willow i zwróciła się do Lizzie- A tobie będzie przeskadzać?
Ta ściągnęła słuchawki i pokręciła głową.
-Jestem K.T., a wy?
-Ja jestem Willow- oświadczyła jedna z dziewczyn.
-A...ty?
-Ja?Lizzie- mruknęła druga dziewczyna i ponownie założyła słuchawki.
-A gdzie jedziecie?
-Oby dwie do domu Anubisa- powiedziała Willow.
-Ja też!-ucieszyła się K.T.- A czy.....zaczęła szeptać- Lizzie jest taka cały czas?
-Tak, jest strasznie nieśmiała-odpowiedziała również szeptem Willow.
-Aha...
"Moja pieprzona nieśmiałość"-myślała Lizzie.
3 godziny jazdy i pociąg stanął. Gdy Lizzie wychodziła z pociągu, wpadła na pewną dziewczynę. To była Nina Martin.
-Przepraszam- wymamrotała dziewczyna.
-Nic się nie stało. Jestem Nina- przedstawiła się-Gdzie jedziesz?
-Do Domu Anubisa.
-Kiedy tam dotrzesz, to powiedz wszystkim,że spotkałaś Ninę - powiedziała i odeszła.
-Jeśli cokolwiek powiem- mruknęła Lizzie pod nosem i poprawiła zerówki.
-Lizzie, idziesz?-zapytała K.T.Zamiast odpowiedzieć Lizzie ruszyła w ich kierunku. Podjechała do nich taksówka, a po 15 minutach były już pod Domem Anubisa.
-Ja i Willow idziemy do kwiaciarni. Idziesz z nami? - zapytała K.T.
-Nie, ja tu postoję.
Tak jak powiedziała, tak zrobiła. Stała. Stała i patrzyła na Dom Anubisa.Wydawał się jej taki......tajemniczy. Po kilku minutach Willow i K.T. wróciły.
-Jeszcze tu stoisz?- zapytała ta pierwsza.
-Oh, tak.
-Przypominasz mi Lunę z Harrego Pottera- powiedziała ta druga. Po tych słowach wszystkie 3 zaczęły zmierzać w kierunku domu.
-Gdzie są te nowe/- pytała Amber. Cały Dom Anubisa czekał w holu na te "nowe".Gdy drzwi się otworzyły, do domu weszły Lizzie, K.T. i Willow.
-Ona będzie ze mną w pokoju!-krzyknęła Amber wskazując na Lizzie i nie czekając na jej odpowiedź, pociągnęła ją do pokoju.
-No to już po niej- powiedział Jerome.
-Kiedyś tu mieszkała taka Nina-gadał Amber kiedy weszła do pokoju-Pewnie ją nie znasz.
-Znam.Tak jakby. Spotkałyśmy się na stacji. I powiedziała,że mam wszystkim powiedzieć,że spotkałam ją.
-No to chyba,że tak. dobra, pokażę Ci moją biżuterię.
-Słuchaj....
-Amber.
-Ja jestem Lizzie. A więc...Amber, ja na chwilkę wyjdę.Zaraz wrócę.
-Musisz już być za 2 godziny, bo potem szpilka upadnie.
-Nie wiem co to znaczy, ale później mi wyjaśnisz- powiedziała Liz i wyszła.
Korytarz przed gabinetem Sweata.Lizzie puka.
-Wejść-powiedział Sweat. Liz weszła. Nagle dyrektor miał taką minę jakby zobaczył ducha-Lizzie, co ty tutaj robisz?
-Tato,ja.....
**********************************************************************************
*- W moich opowiadaniach Willow także będzie amerykanką.
Chyba muszę Cię rozczarować Paulinko, Eddie nie będzie tajemniczym wielbicielem, tylko bratem. A Patricia będzie zazdrosna. Przecież wiesz,że ja kocham Peddie, więc chyba go bym nie rozwalała.
Ps. Jeżeli ktoś wysyłał do mnie wiadomość przed 13, to ma pecha, bo poczta się zepsuła.
Sibuna!
sobota, 18 sierpnia 2012
scenariusz 11 by Amber
HEJKA!! CHCIAŁABYM POWITAĆ NASZĄ DROGĄ ZO... SORRY ..... DEENIE :) Mam nadzieję,że dobrze będzie nam się pracowało :) A teraz scenariusz :)(króciutki)
DZIĘKUJĘ PAULI ZA ZAGADKĘ :)
Sorki,że krótki,ale jest późno i chcę jak najwięcej blogów zapisać. Postaram się to jakoś nadrobić.
Pozdrawiam
Marzena
DZIĘKUJĘ PAULI ZA ZAGADKĘ :)
N- O nie....
P- Co???
N- Zagadka!!: "Paragon, nim dwa razy wzrok Ra opadnie, w te słowa musi się wczytać dokładnie: arkanę kolejną w ateneum znaleźć musi, inaczej koma jego dwóch prawych rąk go do tego zmusi"
P- Nie mam bladego pojęcia o co chodzi Może Dziewczyny wiedzą???
N- Okej.
P- Chodźmy już.
(wychodzą)'
A- Znalazłyście??
P/N- Tak.
M- I co????
N- : "Paragon, nim dwa razy wzrok Ra opadnie, w te słowa musi się wczytać dokładnie: arkanę kolejną w ateneum znaleźć musi, inaczej koma jego dwóch prawych rąk go do tego zmusi"
M- Kto jest twoimi prawymi rękoma???
N- Fabian i Amber.
Jo- Paragon - to starożytne określenie na Wybrańca.
. Określenie "nim dwa razy wzrok Ra opadnie" . Czyli jeżeli zdąży ono zejść 2 razy, to za to zapłacisz.
M- Arkana - to takie stare określenie na zagadkę.
Ateneum - to taka stara biblioteka lub uczelnia.
Koma - to stare określenie na śpiączkę.
N-Czyli podsumowując, jeśli w ciągu dwóch dni nie znajdę kolejnej zagadki, dwie dane osoby popadną w śpiączkę i wtedy na prawdę będę musiała to zrobić, inaczej umrą.
A- A może zrobimy to bez chłopaków?? I tak nam nic nie pozwolą zrobić!!!
N- Okej!!
P- Po szkole???
Dz- Tak.!!
Je- Co po szkole???
Dz- eeeeemmmm........
Sorki,że krótki,ale jest późno i chcę jak najwięcej blogów zapisać. Postaram się to jakoś nadrobić.
Pozdrawiam
Marzena
Hej wam+ Prolog+ Opis postaci/ Deenie
Jestem nową redaktorką tego bloga. Zatrudniła mnie Paula (Summer :) ) i znamy się trochę z bloggera. Trochę o mnie:
Na imię mam Zosia, ale wszyscy wiedzą,że mają na mnie zakaz tak mówić. Deenie- możecie.Albo cały mój nick, obojętnie tylko nie Zosia, Zocha, Zofia itd.
Mam 12 lat.Właściwie to11, bo dopiero w listopadzie mam urodziny
Co do szkoły, to idę do 6 klasy, ale zawsze jest tak,że 1 semestr olewam. I połowę 2.
Co do kontaktu to mam adres e-mail, Twitter, nk, GG, photobloga i 2 blogi. Linki:
Adres e-mail: ninkaharrisek@gmail.com
Twitter: Twitter
Nk: Nk xD
Mój numer GG: 11401811
Mój profil na photoblogu: Profil Deenie
Mój 1 blog: Slow It Down (nie zawiesiłam go, tylko pisanie 4 odcinka House of Future idzie mi bardzo mozolnie)
Mój 2 blog: Wide Awake
O mnie: Jestem pomysłowa, bardzo energiczna, niektórzy nawet uważają,że mam Adhd, ale nie mam.Mam głowę pełną pomysłów i bardzo często słucham muzyki, to mi pomaga. Według innych mam charakter Patricii, bo nie warto ze mną zadzierać i jestem wulgarna. Ale nie bez powodu. Jak ktoś mnie wkurzy, to po prostu ma pecha. W szkole mam opinie "córki trenera zapaśników". Taa....
A teraz przechodzimy do prologu. Już tłumaczę o co chodzi. Na tym blogu głównie będę dodawać moje wymyślone opowiadania 3 sezonu. Co do opisu, to dodam tylko wymyśloną przeze mnie postać, a reszta jest prawdziwa tak jak w HoA. Zaczynajmy zabawę:
Prolog.
Rozpoczyna się kolejny rok w Domu Anubisa. Nie będzie z nami Niny, to już wiadomo. Tymczasem Amber pędziła jak strzała do domu. Miała najnowsze wieści.
-Nie uwierzycie! - krzyczała kiedy weszła do salonu. Wszyscy byli.
-Amber, wiemy,że Niny nie będzie, jej babcia zachorowała- powiedziała bez entuzjazmu Patricia. Była już znudzona tymi wszystkimi wrzaskami Amber, a to przecież pierwszy dzień szkoły.
-To się robi nudne- stwierdziła Mara.
-Nie chodzi o to- powiedziała wściekła blondynka. No właśnie, dlaczego była taka wściekła?
-To o co- zapytali wszyscy.
- W Domu Anubisa będą 3 NOWE DZIEWCZYNY!- wrzasnęła-Nie 1, nie 2, tylko 3!!
- To się postarali- mruknął Jerome.
-Jedna będzie ze mną dzielić pokój, a te 2 będą na strychu.Po prostu świetnie- powiedziała obażona Amber i usiadła na kanapie.
2 z nich to K.T i Willow. A ta trzecia?
Dam, dam dam...Prolog króciutki, bo nie chciałam zdradzać za wiele.No i raczej wiecie jakie są K.T i Willow, więc dodaje tylko opis tej "trzeciej". Pary są takie jak były na końcu 2 sezonu, czyli po postu to 3 sezon, ale według mojej wyobraźni. Dobra, a teraz opis i zdjęcie.
Lizzie Stevens- Ma 16 lat. Pochodzi ze Stanów.Bardzo nieśmiała. Zamknięta w sobie. Jej cera jest blada( jest bardziej bladsza niż na zdjęciu) i ma jasne włosy. Jednocześnie jej cera jest nienaganna. Nigdy nie lubiła sporów i nie polubi, chociaż często je rozwiązywała. Jest mądra i dużo czyta, jednak jej pasją jej granie na gitarze i rysowanie. Nigdzie nie rusza się bez swoich słuchawek. Jest rodzajem pesymistki. Boi się okazywać uczucia. Skrywa wiele tajemnic. Ale co ważniejsze, jest spokrewniona z kimś ze Domu Anubisa. Ma tajemniczego wielbiciela.Tak właściwie to dwóch. I obaj są zajęci.
I co Paulinko i Marzenko, jak się sprawdziłam?
Na imię mam Zosia, ale wszyscy wiedzą,że mają na mnie zakaz tak mówić. Deenie- możecie.Albo cały mój nick, obojętnie tylko nie Zosia, Zocha, Zofia itd.
Mam 12 lat.Właściwie to11, bo dopiero w listopadzie mam urodziny
Co do szkoły, to idę do 6 klasy, ale zawsze jest tak,że 1 semestr olewam. I połowę 2.
Co do kontaktu to mam adres e-mail, Twitter, nk, GG, photobloga i 2 blogi. Linki:
Adres e-mail: ninkaharrisek@gmail.com
Twitter: Twitter
Nk: Nk xD
Mój numer GG: 11401811
Mój profil na photoblogu: Profil Deenie
Mój 1 blog: Slow It Down (nie zawiesiłam go, tylko pisanie 4 odcinka House of Future idzie mi bardzo mozolnie)
Mój 2 blog: Wide Awake
O mnie: Jestem pomysłowa, bardzo energiczna, niektórzy nawet uważają,że mam Adhd, ale nie mam.Mam głowę pełną pomysłów i bardzo często słucham muzyki, to mi pomaga. Według innych mam charakter Patricii, bo nie warto ze mną zadzierać i jestem wulgarna. Ale nie bez powodu. Jak ktoś mnie wkurzy, to po prostu ma pecha. W szkole mam opinie "córki trenera zapaśników". Taa....
A teraz przechodzimy do prologu. Już tłumaczę o co chodzi. Na tym blogu głównie będę dodawać moje wymyślone opowiadania 3 sezonu. Co do opisu, to dodam tylko wymyśloną przeze mnie postać, a reszta jest prawdziwa tak jak w HoA. Zaczynajmy zabawę:
Prolog.
Rozpoczyna się kolejny rok w Domu Anubisa. Nie będzie z nami Niny, to już wiadomo. Tymczasem Amber pędziła jak strzała do domu. Miała najnowsze wieści.
-Nie uwierzycie! - krzyczała kiedy weszła do salonu. Wszyscy byli.
-Amber, wiemy,że Niny nie będzie, jej babcia zachorowała- powiedziała bez entuzjazmu Patricia. Była już znudzona tymi wszystkimi wrzaskami Amber, a to przecież pierwszy dzień szkoły.
-To się robi nudne- stwierdziła Mara.
-Nie chodzi o to- powiedziała wściekła blondynka. No właśnie, dlaczego była taka wściekła?
-To o co- zapytali wszyscy.
- W Domu Anubisa będą 3 NOWE DZIEWCZYNY!- wrzasnęła-Nie 1, nie 2, tylko 3!!
- To się postarali- mruknął Jerome.
-Jedna będzie ze mną dzielić pokój, a te 2 będą na strychu.Po prostu świetnie- powiedziała obażona Amber i usiadła na kanapie.
2 z nich to K.T i Willow. A ta trzecia?
Dam, dam dam...Prolog króciutki, bo nie chciałam zdradzać za wiele.No i raczej wiecie jakie są K.T i Willow, więc dodaje tylko opis tej "trzeciej". Pary są takie jak były na końcu 2 sezonu, czyli po postu to 3 sezon, ale według mojej wyobraźni. Dobra, a teraz opis i zdjęcie.
Lizzie Stevens- Ma 16 lat. Pochodzi ze Stanów.Bardzo nieśmiała. Zamknięta w sobie. Jej cera jest blada( jest bardziej bladsza niż na zdjęciu) i ma jasne włosy. Jednocześnie jej cera jest nienaganna. Nigdy nie lubiła sporów i nie polubi, chociaż często je rozwiązywała. Jest mądra i dużo czyta, jednak jej pasją jej granie na gitarze i rysowanie. Nigdzie nie rusza się bez swoich słuchawek. Jest rodzajem pesymistki. Boi się okazywać uczucia. Skrywa wiele tajemnic. Ale co ważniejsze, jest spokrewniona z kimś ze Domu Anubisa. Ma tajemniczego wielbiciela.Tak właściwie to dwóch. I obaj są zajęci.
I co Paulinko i Marzenko, jak się sprawdziłam?
Nowy redaktor
Hej! Postanowiłam skasować ankietę, o której pisałam wczoraj, co zrobię za chwilę. Teraz każdy, kto chciałby pisać tutaj na blogu, niech wyśle mi na moją pocztę zgłoszenie, które będzie zawierało:
- imię,
- nick na bloggerze,
- swoje zainteresowania,
- co pisałby na blogu,
- dlaczego miałabym go przyjąć.
I zapomniałabym o naważniejszym:
- czy prowadzisz/prowadziłeś jakieś blogi? - jeśli tak, podaj mi ich adres URL,
To wszystko. Jeśli nikt się nie zgłosi, to trudno. Aż tak bardzo nie potrzebujemy nowego autora, choć pewnie się przyda :)
- imię,
- nick na bloggerze,
- swoje zainteresowania,
- co pisałby na blogu,
- dlaczego miałabym go przyjąć.
I zapomniałabym o naważniejszym:
- czy prowadzisz/prowadziłeś jakieś blogi? - jeśli tak, podaj mi ich adres URL,
To wszystko. Jeśli nikt się nie zgłosi, to trudno. Aż tak bardzo nie potrzebujemy nowego autora, choć pewnie się przyda :)
piątek, 17 sierpnia 2012
Scenariusz nr 28 + podziękowania + nowa ankieta (Edit*) / Summer
Hej! A oto scenariusz :D.
P: No super. < sarkastycznie >
V: Czego chciał od was Zeno?
F: Skąd wiesz, że to Rufus?
V: < wścieka się >
P: Nie musisz wiedzieć. < chciwy uśmiech >
V: Panno Patricio!!
P: Tak?
V: Nie odzywaj się tak do mnie!
P: Bo co?
F: < śmieje się potajemnie, po cichu >
V: Ugh! < po chwili > Wynocha mi stąd!
F i P: < wychodzą >
F: Ale mu dogadałaś.
P: No co? To przecież prawda...
T: < zdołu > Kolacja!
P i F: < schodzą na dół, idą do jadalni >
< w jadalni >
Am: < wchodzi > Alfie!
Al: < idzie za nią > Amber, przecież to nie było specjalnie.
Am: Tak?!
Al: Co ja właściwie zrobiłem?
Am: Po co się tak odzywasz?
Al: To było przypadkiem...
Am: No, dobra, wybaczę ci, ale masz tego więcej nie robić.
Al: Jest! < radosny >
M: Co się stało?
Jo: Była między nimi malutka sprzeczka.
T: < wchodzi > , < do Fabiana i Patricii > O, gwiazdki, gdzie byliście? Nie było was przez 4 dni.
P: Emmm...
F: Mój wujek zabrał nas na... przejażdżkę.
T: Ade?
N: T-tak.
T: Czemu nikt mi tego nie powiedział? Martwiłam się o was.
P: Wiemy, przepraszamy.
T: No dobrze, ale następnym razem poproszę mnie o tym informować.
P i F: Dobrze. < równocześnie >
< jakiś czas później >
T: A co tutaj tak spokojnie? Zwykle tak nie jest. Czy wszystko z wami w porządku?
P: < wstaje > Tak, wszystko jest wręcz idealnie. < sarkastycznie > , < wychodzi >
Je: Auć.
E: Patricio! < biegnie za nią >
T: Co się stało?
F: Zupełnie nic. < wychodzi >
N: Fabian, proszę! < zaczyna płakać >
Am: < przytula ją >
N: < wstaje >
Jo: Dokąd idziesz?
N: Nie mogę tego tak zostawić! < wychodzi >
Je: < śmieje się >
M: Jerome!
Je: Co...?
M: Bądź milszy!
Je: Dobra, dobra...
< w pokoju Mary, Patricii i Joy, jest tylko Patricia >
< na korytarzu >
E: < puka >
P: Kto to? < wściekła >
E: To ja, Eddie.
P: Aha... więc możesz już sobie iść!
E: Yacker, proszę...
P: Nie mów do mnie "Yacker"! Idź stąd!
E: < po chwili > Nie, ja nigdzie nie idę. < wchodzi do pokoju >
P: Co ty tu robisz?! Nie słyszałeś, jak mówiłam, żebyś nie wchodziła?!
E: Słyszałem, ale Patricio, zrozum. To na prawdę nic nie znaczyło. tylko ty się dla mnie liczysz i nikt inny. Na prawdę!
P: A Nina? Widziałam, że spojrzeliście sobie w oczy, a to znaczy coś więcej.
E: Proszę cię, więcej tego nie zrobię. Wybacz mi!
P: ....
E: Patricio..
P: < po chwili > Ok, ale to ostatnia szansa. Nie zmarnuj jej. < całuje go >
E: Dzięki. < uśmiech >
< hol, Fabian stoi smutny koło drzwi do swojego pokoju >
N: < podchodzi do niego > Fabian...
F: Co? < smutno >
N: Ja... ja nie wiem, co powiedzieć. To był wypadek.
F: Wypadek? Spojrzeliście sobie w oczy i się pocałowaliście! To nie było normalne!
N: Proszę cię, wybacz mi, to nie było celowe. Kocham tylko ciebie. Na tobie mi zależy i tylko na tobie. Proszę. < przez płacz >
F: < patrzy na Ninę, leci mu łza >
N: Wybaczysz mi? Powiedz.
F: ...
Aha i dziękuję stałym komentatotorom tego bloga, czyli:
*Amber Millington
*Lovely Everdeen (motywujesz mne do dalszego pisania, kiedy mówisz, że piszę fantastycznie, ale z nas dwóch to ty masz talent :D)
*Nathalia Ramos
Jeśli o kimś zapomniałam, to przepraszam, ale bardzo wam wszystkim dziękuję za wszystko. Jesteście kochani :)
O i Fabian ma wybaczyć Ninie w następnym scenariuszu, czy ich troszeczkę "przytrzymać"? Wybór należy do was :D
*Edit: Stworzyłam nową ankietę, odnośnie nowego autora bloga. Niby ja i Amber sobie same radzimy, ale nowy autor by się przydał, zwłaszcza, że zbliża się koniec wakacji [ :(( ]. Mógłby tu pisać, co chce. Albo swoje scenariusze lub te, które ja piszę, razem ze mną. To oczywiście dla chętnych. Jeśli znalazłaby się taka osoba, to wszystko napiszę po skończeniu owej ankiety. To tyle. Bye!
P: No super. < sarkastycznie >
V: Czego chciał od was Zeno?
F: Skąd wiesz, że to Rufus?
V: < wścieka się >
P: Nie musisz wiedzieć. < chciwy uśmiech >
V: Panno Patricio!!
P: Tak?
V: Nie odzywaj się tak do mnie!
P: Bo co?
F: < śmieje się potajemnie, po cichu >
V: Ugh! < po chwili > Wynocha mi stąd!
F i P: < wychodzą >
F: Ale mu dogadałaś.
P: No co? To przecież prawda...
T: < zdołu > Kolacja!
P i F: < schodzą na dół, idą do jadalni >
< w jadalni >
Am: < wchodzi > Alfie!
Al: < idzie za nią > Amber, przecież to nie było specjalnie.
Am: Tak?!
Al: Co ja właściwie zrobiłem?
Am: Po co się tak odzywasz?
Al: To było przypadkiem...
Am: No, dobra, wybaczę ci, ale masz tego więcej nie robić.
Al: Jest! < radosny >
M: Co się stało?
Jo: Była między nimi malutka sprzeczka.
T: < wchodzi > , < do Fabiana i Patricii > O, gwiazdki, gdzie byliście? Nie było was przez 4 dni.
P: Emmm...
F: Mój wujek zabrał nas na... przejażdżkę.
T: Ade?
N: T-tak.
T: Czemu nikt mi tego nie powiedział? Martwiłam się o was.
P: Wiemy, przepraszamy.
T: No dobrze, ale następnym razem poproszę mnie o tym informować.
P i F: Dobrze. < równocześnie >
< jakiś czas później >
T: A co tutaj tak spokojnie? Zwykle tak nie jest. Czy wszystko z wami w porządku?
P: < wstaje > Tak, wszystko jest wręcz idealnie. < sarkastycznie > , < wychodzi >
Je: Auć.
E: Patricio! < biegnie za nią >
T: Co się stało?
F: Zupełnie nic. < wychodzi >
N: Fabian, proszę! < zaczyna płakać >
Am: < przytula ją >
N: < wstaje >
Jo: Dokąd idziesz?
N: Nie mogę tego tak zostawić! < wychodzi >
Je: < śmieje się >
M: Jerome!
Je: Co...?
M: Bądź milszy!
Je: Dobra, dobra...
< w pokoju Mary, Patricii i Joy, jest tylko Patricia >
< na korytarzu >
E: < puka >
P: Kto to? < wściekła >
E: To ja, Eddie.
P: Aha... więc możesz już sobie iść!
E: Yacker, proszę...
P: Nie mów do mnie "Yacker"! Idź stąd!
E: < po chwili > Nie, ja nigdzie nie idę. < wchodzi do pokoju >
P: Co ty tu robisz?! Nie słyszałeś, jak mówiłam, żebyś nie wchodziła?!
E: Słyszałem, ale Patricio, zrozum. To na prawdę nic nie znaczyło. tylko ty się dla mnie liczysz i nikt inny. Na prawdę!
P: A Nina? Widziałam, że spojrzeliście sobie w oczy, a to znaczy coś więcej.
E: Proszę cię, więcej tego nie zrobię. Wybacz mi!
P: ....
E: Patricio..
P: < po chwili > Ok, ale to ostatnia szansa. Nie zmarnuj jej. < całuje go >
E: Dzięki. < uśmiech >
< hol, Fabian stoi smutny koło drzwi do swojego pokoju >
N: < podchodzi do niego > Fabian...
F: Co? < smutno >
N: Ja... ja nie wiem, co powiedzieć. To był wypadek.
F: Wypadek? Spojrzeliście sobie w oczy i się pocałowaliście! To nie było normalne!
N: Proszę cię, wybacz mi, to nie było celowe. Kocham tylko ciebie. Na tobie mi zależy i tylko na tobie. Proszę. < przez płacz >
F: < patrzy na Ninę, leci mu łza >
N: Wybaczysz mi? Powiedz.
F: ...
Aha i dziękuję stałym komentatotorom tego bloga, czyli:
*Amber Millington
*Lovely Everdeen (motywujesz mne do dalszego pisania, kiedy mówisz, że piszę fantastycznie, ale z nas dwóch to ty masz talent :D)
*Nathalia Ramos
Jeśli o kimś zapomniałam, to przepraszam, ale bardzo wam wszystkim dziękuję za wszystko. Jesteście kochani :)
O i Fabian ma wybaczyć Ninie w następnym scenariuszu, czy ich troszeczkę "przytrzymać"? Wybór należy do was :D
*Edit: Stworzyłam nową ankietę, odnośnie nowego autora bloga. Niby ja i Amber sobie same radzimy, ale nowy autor by się przydał, zwłaszcza, że zbliża się koniec wakacji [ :(( ]. Mógłby tu pisać, co chce. Albo swoje scenariusze lub te, które ja piszę, razem ze mną. To oczywiście dla chętnych. Jeśli znalazłaby się taka osoba, to wszystko napiszę po skończeniu owej ankiety. To tyle. Bye!
czwartek, 16 sierpnia 2012
Scenariusz nr 27 / Summer
Hej! Zanim napiszę scenariusz, poproszę o głosowanie w ankietach, bo to są ważne rzeczy ;D.
W: Vera!
Ve: O, jak miło was znowu widzieć. < chciwie >
E: Wypuść ich!
Ve: Myślicie, że ja się was przestraszę?
N: T-tak.
Ve: A co zrobicie? Będziecie rzucać we mnie zabawkami? < fałszywy uśmiech >
Am i Al: < podchodzą potajemnie do Fabiana i Patricii, rozwiązują ich >
Ve: Rozwiązaliście ich? I co teraz?
E: Emm... wyjdziemy?
Ve: Tak? A jak?
Jo: A od czego jest tylne przejście?
W: < wybiegają >
R: < wchodzi > Co się tutaj dzieje??
Ve: Oni.. uciekli.
R: Jak to uciekli??
Ve: Bo...
R: Ale.. to nieważne. I tak dojdziemy do naszego celu...
< jakiś czas później, dom Anubisa, hol >
N: Tak się o ciebie martwiłam! < przytula Fabiana >
F: < odrywa się >
N: Czemu?
F: Po prostu...
P: Jak mogliście nam to zrobić?!
E: Yacker, my...
P: Tak?! Słucham!
F: Czemu się całowaliście?
N: No bo... Eeee..
E: Tak wyszło...
P: Tak wyszło?! < idzie wściekła do swojego pokoju >
E: Patricio, proszę!
N: Fabian, ja...
F: Ja nadal nie rozumiem, czemu to zrobiliście. Myślałem, że wszyscy dobrze się dogadujemy. < odchodzi smutny >
N i E: < stoją smutni >
Al: Wooow. Jaki dramat.
Jo: Alfie!
W: < patrzą na niego wściekli >
N i E: < odchodzą >
Am: < wali Alfiego z płaskiego >
Al: A to za co?
Am: < odchodzi >
Al: Amber!
Je i M: < wchodzą do domu Anubisa >
M: Już jesteście?
Jo: Tak.
Je: Udało wam się?
Al: Mhm. A teraz sory, ale muszę przeprosić Amber. < idzie gdzieś >
M: Co się tutaj stało?
Je: Żebym ja to wiedział. Ale wiem jedno. < całuje ją >
M: < uśmiech >
Jo: Ci zakochani. < odchodzi >
< pokój Mary, Patricii i Joy >
Jo: < wchodzi > Patricio.
P: < wtula się do poduszki >
Jo: Spokojnie, będzie dobrze. < przytula ją >
P: A-ale.
Jo: Uwierz mi. Wszystko się jakoś ułoży.
P: Mam nadzieję.
V: < wchodzi > Panno Williamson, poproszę na chwilę ze mną.
P: Po co znowu?!
V: Nie tym tonem!
< w pokoju Fabiana i Eddiego >
F: < rozmawia przez telefon >
Mi: Całowali się?
F: Tak. < smutno >
Mi: Spoko, będzie dobrze.
F: Dzięki, ale ja tak nie sądzę.
E: < wchodzi > Hej.
F: < ignoruje go >
Mi: Kto to?
F: Eddie. < bez entuzjazmu >
Mi: To on?
F: Tak.
E: Czy ja jestem niewidzialny?
F: Póki co - tak!
Mi: Co?
F: To było do Eddiego.
V: < wchodzi > Panie Rutter, proszę ze mną.
F: Och, po co?
V: Panie Rutter!
F: < do Micka > Muszę kończyć. < rozłącza się, wychodzi do holu > Patricia?
P: Niestety. < ironicznie >
V: Proszę ze mną.
P, F i V: < idą do gabinetu Victora >
< w gabinecie >
V: Mam do was kilka pytań.
Na prawdę wychodzą mi coraz nudniejsze i głupsze te scenariusze. Chyba na prawdę zrezygnuję z pisania ;(. Bye!
W: Vera!
Ve: O, jak miło was znowu widzieć. < chciwie >
E: Wypuść ich!
Ve: Myślicie, że ja się was przestraszę?
N: T-tak.
Ve: A co zrobicie? Będziecie rzucać we mnie zabawkami? < fałszywy uśmiech >
Am i Al: < podchodzą potajemnie do Fabiana i Patricii, rozwiązują ich >
Ve: Rozwiązaliście ich? I co teraz?
E: Emm... wyjdziemy?
Ve: Tak? A jak?
Jo: A od czego jest tylne przejście?
W: < wybiegają >
R: < wchodzi > Co się tutaj dzieje??
Ve: Oni.. uciekli.
R: Jak to uciekli??
Ve: Bo...
R: Ale.. to nieważne. I tak dojdziemy do naszego celu...
< jakiś czas później, dom Anubisa, hol >
N: Tak się o ciebie martwiłam! < przytula Fabiana >
F: < odrywa się >
N: Czemu?
F: Po prostu...
P: Jak mogliście nam to zrobić?!
E: Yacker, my...
P: Tak?! Słucham!
F: Czemu się całowaliście?
N: No bo... Eeee..
E: Tak wyszło...
P: Tak wyszło?! < idzie wściekła do swojego pokoju >
E: Patricio, proszę!
N: Fabian, ja...
F: Ja nadal nie rozumiem, czemu to zrobiliście. Myślałem, że wszyscy dobrze się dogadujemy. < odchodzi smutny >
N i E: < stoją smutni >
Al: Wooow. Jaki dramat.
Jo: Alfie!
W: < patrzą na niego wściekli >
N i E: < odchodzą >
Am: < wali Alfiego z płaskiego >
Al: A to za co?
Am: < odchodzi >
Al: Amber!
Je i M: < wchodzą do domu Anubisa >
M: Już jesteście?
Jo: Tak.
Je: Udało wam się?
Al: Mhm. A teraz sory, ale muszę przeprosić Amber. < idzie gdzieś >
M: Co się tutaj stało?
Je: Żebym ja to wiedział. Ale wiem jedno. < całuje ją >
M: < uśmiech >
Jo: Ci zakochani. < odchodzi >
< pokój Mary, Patricii i Joy >
Jo: < wchodzi > Patricio.
P: < wtula się do poduszki >
Jo: Spokojnie, będzie dobrze. < przytula ją >
P: A-ale.
Jo: Uwierz mi. Wszystko się jakoś ułoży.
P: Mam nadzieję.
V: < wchodzi > Panno Williamson, poproszę na chwilę ze mną.
P: Po co znowu?!
V: Nie tym tonem!
< w pokoju Fabiana i Eddiego >
F: < rozmawia przez telefon >
Mi: Całowali się?
F: Tak. < smutno >
Mi: Spoko, będzie dobrze.
F: Dzięki, ale ja tak nie sądzę.
E: < wchodzi > Hej.
F: < ignoruje go >
Mi: Kto to?
F: Eddie. < bez entuzjazmu >
Mi: To on?
F: Tak.
E: Czy ja jestem niewidzialny?
F: Póki co - tak!
Mi: Co?
F: To było do Eddiego.
V: < wchodzi > Panie Rutter, proszę ze mną.
F: Och, po co?
V: Panie Rutter!
F: < do Micka > Muszę kończyć. < rozłącza się, wychodzi do holu > Patricia?
P: Niestety. < ironicznie >
V: Proszę ze mną.
P, F i V: < idą do gabinetu Victora >
< w gabinecie >
V: Mam do was kilka pytań.
Na prawdę wychodzą mi coraz nudniejsze i głupsze te scenariusze. Chyba na prawdę zrezygnuję z pisania ;(. Bye!
środa, 15 sierpnia 2012
Wyjaśnienie nowej ankiety + pewien przykład (Edit*) / Summer
Hej, już drugi raz ;D. Wstawiłam nową ankietę. Zrobiłam także powiązaną z nią stronę. Chodzi mi o jakiś konkurs. A mianowicie - miałam taki pomysł, by ułożyć jakąś zagadkę lub kilka (takie, jakie ma Sibuna), a waszym zadaniem byłoby je rozwiązać. Pasjonuję się tym, więc każdy miałby korzyść. Ja bym napisała zagadkę, a pierwsze trzy osoby z poprawnymi odpowiedziami zostałyby nagrodzone. Szczegóły o tym napisane są w zakładce "Konkursy". Nie wiem, czy będą dobre, ale niedawno wymyśliłam jedną Marzence (Amber Millington) i chyba jej się spodobała. Do Marzenki: umiałabyś ją rozwiązać, gdybym ci nie wyjaśniła, co i jak? Jeśli pozwolisz, zamieszczę ją tu, bo jestem ciekawa, czy inni potrafiliby odgadnąć, o co chodzi. Jeszcze nie jestem do tego przekonana, dlatego ta ankieta. Do następnej notki. :P
*Edit: Podaję przykład takiej zagadki, czyli tą, co wymyśliłam Marzence:
"Paragon, nim dwa razy wzrok Ra opadnie, w te słowa musi się wczytać dokładnie: arkanę kolejną w ateneum znaleźć musi, inaczej koma jego dwóch prawych rąk go do tego zmusi"
Jest za trudna, za łatwa, średnia czy głupia? Wtedy improwizowałam xD. Wymyślałam ją sama, więc proszę na nikogo nie zganiać, jeśli się ona nie podoba. Biorę pełną odpowiedzialność za nią :D.
*Edit: Podaję przykład takiej zagadki, czyli tą, co wymyśliłam Marzence:
"Paragon, nim dwa razy wzrok Ra opadnie, w te słowa musi się wczytać dokładnie: arkanę kolejną w ateneum znaleźć musi, inaczej koma jego dwóch prawych rąk go do tego zmusi"
Jest za trudna, za łatwa, średnia czy głupia? Wtedy improwizowałam xD. Wymyślałam ją sama, więc proszę na nikogo nie zganiać, jeśli się ona nie podoba. Biorę pełną odpowiedzialność za nią :D.
Scenariusz nr 26 / Summer
Hej! Chcę powiadomić, że scenariusze nie będą się pojawiały ode mnie codziennie. Mam ostatnio sporo na głowie.
M: Powiedzcie nam prawdę.
N: Ale... nie chcemy narażać kolejne osoby na niebezpieczeństwo.
Je: Znowu?
E: To zbyt ryzykowne, uwierzcie nam.
M: Chcemy znać prawdę.
Si: < patrzy na siebie porozumiewawczo >
Je: Czyli, że ten wasz klubik Scooby'ego znowu działa?
Am: To nie jakiś klubik Scooby'ego tylko Sibuna!
M: Sibu- co? Jerome, czy ty coś wiesz?
Je: ... Tak. Poniekąd.
M: I nic mi nie mówiłeś?
Je: Myślałem, że już będzie po wszystkim, że już nie będzie żadnych zagadek.
Jo: < wchodzi > A co tutaj taka nerwowa atmosfera?
M: Joy, ty też wiedziałaś?
Jo: Ale co?
M: O tej całej Si..babu.
Am: Sibunie!
M: Nieważne.
Jo: Może troszeczkę...
M: Czyli tylko ja i Mick nie wiedzieliśmy?
Al: Mhm.
M: Powiedzcie prawdę.
N: No... dobrze. < niechętnie > Amber, mogłabyś to wszystko streścić?
Am: A więc... Nina spotkała starszą panią - Sarę, która dała jej taki medalion, który otwiera wszystko. Musiała odnaleźć Kielich Ankh i złożyć go w całość, bo jest Wybraną. Później zaczęła ją nawiedzać zjawa, która groziła, że jeśli nie znajdzie Maski Anubisa, to ona umrze, a teraz musimy odnaleźć Bransoletę Anubisa, bo okazało się, że Nina, Eddie, Patricia i Fabian należą do jakiejś Wyjątkowej Czwórki i porwał ich Rufus, który chciał nas zabić. To tyle.
M: Woow.
N: Teraz rozumiesz? To zbyt niebezpieczne.
Je: Jak to? Przecież Rufus...
E: Też tak myśleliśmy. Na dodatek pracuje z Verą.
M: Z tą Verą? Tą, o której napisałam wtedy artykuł i omal wyleciałam ze szkoły?
Al: Wiem, kosmicznie pokręcone.
W: < patrzą na niego wsćiekli >
M: I co teraz?
N: Musimy ich uratować, on jest zdolny do wszystkiego.
Am: A gdzie szukać?
N: 5 kilometrów od polany jest jakiś stary, opuszczony budynek.
Je: Taaa, takie aranżacje są w jego stylu.
T: < wchodzi > Maro, Jerome, pani Andrews prosiła was do siebie.
Je i M: < niechętnie wychodzą >
V: < wchodzi > Trudy, wychodzę i twoim obowiązkiem jest pilnowanie domu. < wychodzi >
T: Och, przecież muszę iść na zakupy. Poradzicie sobie beze mnie?
W: Tak.
T: Tylko bądźcie grzeczni. < wychodzi >
N: Teraz mamy okazję. Idziemy.
W: < wychodzą >
< w opuszczonym budynku >
R: < wchodzi do nich > Dajcie mi amulety.
P: Bo co?
R: Dobrze wiesz, co.
Ve: < wchodzi >
R: Vero.
Ve i R: < związują ich >
R: Teraz nie macie wyboru. < patrzy na ich amulety > To niemożliwe!
R i Ve: < wychodzą >
F: Super, gorzej to już chyba być nie mogło. < ironicznie >
P: Wolę być tu niż przy tym zdrajcy.
F: Chodzi ci o Eddiego?
P: A ty już wybaczyłeś Ninie?!
F: Wiesz,... właściwie to.. nie wiem.
P: Ciągle mam przed oczami tych zdrajców, lecących sobie w ślinę.
F: Nie przypominaj mi o tym.
< przed budynkiem >
R: Pilnuj ich.
Ve: Dokąd ty idziesz?
R: Muszę przeczesać okolicę. Victor na pewno nie da za wygraną. < odjeżdża >
Ve: < odchodzi gdzieś >
Si (z Joy): < przychodzą pod budynek >
Jo: O ten budynek chodziło?
N: Tak.
E: Tam są drzwi! < wskazuje >
Am: Szybko, wchodzimy. < próbuje otworzyć drzwi >
Al: Zamknięte!
N: < ściąga spinkę >
Am: Co robisz?
N: Zobaczysz.
< u Fabiana i Patricii >
P: Też kogoś słyszysz?
F: Tak, brzmi znajomo.
Si: < wchodzi >
N i E: Fabian / Patricia!
Ve: < wchodzi, zamyka drzwi > Proszę, proszę. Kogo my tu mamy? < chciwy uśmiech >
Woow, wyszedł dłuższy niż pozostałe xD.
M: Powiedzcie nam prawdę.
N: Ale... nie chcemy narażać kolejne osoby na niebezpieczeństwo.
Je: Znowu?
E: To zbyt ryzykowne, uwierzcie nam.
M: Chcemy znać prawdę.
Si: < patrzy na siebie porozumiewawczo >
Je: Czyli, że ten wasz klubik Scooby'ego znowu działa?
Am: To nie jakiś klubik Scooby'ego tylko Sibuna!
M: Sibu- co? Jerome, czy ty coś wiesz?
Je: ... Tak. Poniekąd.
M: I nic mi nie mówiłeś?
Je: Myślałem, że już będzie po wszystkim, że już nie będzie żadnych zagadek.
Jo: < wchodzi > A co tutaj taka nerwowa atmosfera?
M: Joy, ty też wiedziałaś?
Jo: Ale co?
M: O tej całej Si..babu.
Am: Sibunie!
M: Nieważne.
Jo: Może troszeczkę...
M: Czyli tylko ja i Mick nie wiedzieliśmy?
Al: Mhm.
M: Powiedzcie prawdę.
N: No... dobrze. < niechętnie > Amber, mogłabyś to wszystko streścić?
Am: A więc... Nina spotkała starszą panią - Sarę, która dała jej taki medalion, który otwiera wszystko. Musiała odnaleźć Kielich Ankh i złożyć go w całość, bo jest Wybraną. Później zaczęła ją nawiedzać zjawa, która groziła, że jeśli nie znajdzie Maski Anubisa, to ona umrze, a teraz musimy odnaleźć Bransoletę Anubisa, bo okazało się, że Nina, Eddie, Patricia i Fabian należą do jakiejś Wyjątkowej Czwórki i porwał ich Rufus, który chciał nas zabić. To tyle.
M: Woow.
N: Teraz rozumiesz? To zbyt niebezpieczne.
Je: Jak to? Przecież Rufus...
E: Też tak myśleliśmy. Na dodatek pracuje z Verą.
M: Z tą Verą? Tą, o której napisałam wtedy artykuł i omal wyleciałam ze szkoły?
Al: Wiem, kosmicznie pokręcone.
W: < patrzą na niego wsćiekli >
M: I co teraz?
N: Musimy ich uratować, on jest zdolny do wszystkiego.
Am: A gdzie szukać?
N: 5 kilometrów od polany jest jakiś stary, opuszczony budynek.
Je: Taaa, takie aranżacje są w jego stylu.
T: < wchodzi > Maro, Jerome, pani Andrews prosiła was do siebie.
Je i M: < niechętnie wychodzą >
V: < wchodzi > Trudy, wychodzę i twoim obowiązkiem jest pilnowanie domu. < wychodzi >
T: Och, przecież muszę iść na zakupy. Poradzicie sobie beze mnie?
W: Tak.
T: Tylko bądźcie grzeczni. < wychodzi >
N: Teraz mamy okazję. Idziemy.
W: < wychodzą >
< w opuszczonym budynku >
R: < wchodzi do nich > Dajcie mi amulety.
P: Bo co?
R: Dobrze wiesz, co.
Ve: < wchodzi >
R: Vero.
Ve i R: < związują ich >
R: Teraz nie macie wyboru. < patrzy na ich amulety > To niemożliwe!
R i Ve: < wychodzą >
F: Super, gorzej to już chyba być nie mogło. < ironicznie >
P: Wolę być tu niż przy tym zdrajcy.
F: Chodzi ci o Eddiego?
P: A ty już wybaczyłeś Ninie?!
F: Wiesz,... właściwie to.. nie wiem.
P: Ciągle mam przed oczami tych zdrajców, lecących sobie w ślinę.
F: Nie przypominaj mi o tym.
< przed budynkiem >
R: Pilnuj ich.
Ve: Dokąd ty idziesz?
R: Muszę przeczesać okolicę. Victor na pewno nie da za wygraną. < odjeżdża >
Ve: < odchodzi gdzieś >
Si (z Joy): < przychodzą pod budynek >
Jo: O ten budynek chodziło?
N: Tak.
E: Tam są drzwi! < wskazuje >
Am: Szybko, wchodzimy. < próbuje otworzyć drzwi >
Al: Zamknięte!
N: < ściąga spinkę >
Am: Co robisz?
N: Zobaczysz.
< u Fabiana i Patricii >
P: Też kogoś słyszysz?
F: Tak, brzmi znajomo.
Si: < wchodzi >
N i E: Fabian / Patricia!
Ve: < wchodzi, zamyka drzwi > Proszę, proszę. Kogo my tu mamy? < chciwy uśmiech >
Woow, wyszedł dłuższy niż pozostałe xD.
poniedziałek, 13 sierpnia 2012
scenariusz 10 by Amber
Kolejne scenariusze!!!!!
(Następnego dnia Rano)
*salon, są tylko dziewczyny*
P- Jak ich obudzić???
A- Nie mam pojęcia
M- A jakbym powiedziała,że ja mam pomysł???
N-Mów.
M- Wszystkie wiemy, że chłopców jedna rzecz doprowadza do szału..
A- My???
M- Też. Ale ..woda.
N- Podoba mi się twój tok myślenia!!!!
*Każda dziewczyna wylała wiadro wody na chłopaków i zeszły na dół*
*wchodzą chłopcy*
Ch- Ej!!!!
Dz- Hej!!
F- Dlaczego???
N- Żeby was obudzić!!!
Je- Po co??
M- A ile można wrzeszczeć??
Ch- ugh...
Al- Nie ważne!!! A tak w ogóle rozwiązałem zagadkę!!!
W- co????
Al- Tu chodzi o piwnicę a konkretnie to szafę!!
N- Alfie wytłumacz nam swoją teorie
Al- Jak szukaliście tego..kielicha i nie było mnie w Sibunie. Zeszliście do Piwnicy z Jeromem, żeby mnie znaleźć.
N- Kapuje!!
A- Jesteś Genialny!!!!
P- Idźcie się przebieżcie bo zaraz do szkoły!!!
Al- Nie zdążę zjeść śniadania???
N- Weźmiemy wam do szkoły!
Ch- Dzięki!!
*wyszli*
A- To ja Mara i Joy zrobimy dla chłopaków śniadanie, a Wy we dwie pójdziecie na dół.
Dz- ok
*piwnica*
N- To ta szafa???
P- Tak.
N- Zobacz tu jest wydrążone oko Horusa!!
P- Przyłóż je!!
*pojawia się napis, Nina czyta po cichu*
N- NIe!! To nie możliwe!!!! Nie.....
Krótki, ale muszę wymyślić zagadkę! (ktoś jest chętny????)
Marzena
(Następnego dnia Rano)
*salon, są tylko dziewczyny*
P- Jak ich obudzić???
A- Nie mam pojęcia
M- A jakbym powiedziała,że ja mam pomysł???
N-Mów.
M- Wszystkie wiemy, że chłopców jedna rzecz doprowadza do szału..
A- My???
M- Też. Ale ..woda.
N- Podoba mi się twój tok myślenia!!!!
*Każda dziewczyna wylała wiadro wody na chłopaków i zeszły na dół*
*wchodzą chłopcy*
Ch- Ej!!!!
Dz- Hej!!
F- Dlaczego???
N- Żeby was obudzić!!!
Je- Po co??
M- A ile można wrzeszczeć??
Ch- ugh...
Al- Nie ważne!!! A tak w ogóle rozwiązałem zagadkę!!!
W- co????
Al- Tu chodzi o piwnicę a konkretnie to szafę!!
N- Alfie wytłumacz nam swoją teorie
Al- Jak szukaliście tego..kielicha i nie było mnie w Sibunie. Zeszliście do Piwnicy z Jeromem, żeby mnie znaleźć.
N- Kapuje!!
A- Jesteś Genialny!!!!
P- Idźcie się przebieżcie bo zaraz do szkoły!!!
Al- Nie zdążę zjeść śniadania???
N- Weźmiemy wam do szkoły!
Ch- Dzięki!!
*wyszli*
A- To ja Mara i Joy zrobimy dla chłopaków śniadanie, a Wy we dwie pójdziecie na dół.
Dz- ok
*piwnica*
N- To ta szafa???
P- Tak.
N- Zobacz tu jest wydrążone oko Horusa!!
P- Przyłóż je!!
*pojawia się napis, Nina czyta po cichu*
N- NIe!! To nie możliwe!!!! Nie.....
Krótki, ale muszę wymyślić zagadkę! (ktoś jest chętny????)
Marzena
Miesięcznica bloga - czyli scenariusz, statystyki...
Hej! Już dziś mija równy miesiąc od dnia założenia tego bloga ;D. Jak ten czas szybko leci, echhh... Przez ten czas weszliście tutaj ponad 4650 razy :). Bloga obserwują 22 osoby. Dziękuję :P. Teraz przedstawię kilka statystyk.
Nie wiedziałam, że odwiedza nas tyle osób z różnych krajów.
Dziękuję wam :)
Спасибо :)
Thank you :)
Vielen Dank :)
Hvala vam :)
Dank je :)
Z translatora wzięłam tylko to na język rosyjski, bo u nas nie ma takich liter :)
I to by było na tyle. Na następną miesięcznicę, a raczej 2-miesięcznicę postaram się zrobić większą notkę oraz specjalny scenariusz :)
Nie wiedziałam, że odwiedza nas tyle osób z różnych krajów.
Dziękuję wam :)
Спасибо :)
Thank you :)
Vielen Dank :)
Hvala vam :)
Dank je :)
Z translatora wzięłam tylko to na język rosyjski, bo u nas nie ma takich liter :)
Wygrywa Firefox ;)
Czyli większość odób odwiedzająych tego bloga mają system operacyjny Windows.
Dziękuję wam za wszystko =3
Teraz dodam mój scenariusz. O i dam odpowiedź Anonimkowi, który skomentował moją poprednią notkę. Skończyłam w takim momencie, bo prawdziwe HoA musi trzymać w napięciu ;).
F: Emmm.. to takie... zabawkowe medaliki.
P: Tak.. dostaliśmy je na... urodziny.
Ve: Pokażcie mi je.
F: Nie!
Ve: Czyli jednak są ważne. Rufusie! < wychodzi >
P: Pięknie. < ironicznie >
< w salonie >
N: < wstaje, chce wyjść >
Am: Nino, gdzie idziesz?
N: Do pokoju. < wychodzi >
E: < jest zapatrzony w jedno miejsce >
Am: Eddie?
E: ...
Am: Eddie!
Jo: < wchodzi >
E: < po chwili > Co? Co?
Am: Co ty robisz?
E: Sory, myślałem o Patricii. Muszę już iść. < wychodzi >
Am: No co wy?
Jo: Amber, zrozum ich.
Am: Chyba masz rację...
N: < idąc do pokoju, zatrzymuje się przed gabinetem Victora >
< w gabinecie >
V: < dzwoni >
R: O, Victorze. Jak miło usłyszeć twój głos. < ironicznie >
V: Zeno! Czego ty chcesz?
R: Tego, co wszyscy. Nieśmiertelności.
V: Po co ci dzieciaki??
R: Nie oszukujmy się, Victorze, oboje wiemy, o co chodzi.
V: Masz ich natychmiast uwolnić!
R: Do zobaczenia, Victorze. < rozłącza się >
V: Ugh! < dzwoni do kogoś >
SR: Słucham?
V: Sierżancie, to ja.
SR: Victor? Stowarzyszenie jest przecież rozwiążane.
V: Będzie ponownie działać. Mamy kolejną szansę. Niestety, Zeno wszystko nam psuje.
SR: Jak?
V: Porwał 2 osoby, które są nam niezbędne. Musisz ich odnaleźć.
SR: Dobrze, gdzie szukać?
V: Zacznijcie od opuszczonej fabryki. Jest 5 km od polany.
SR: Jeśli wpadnę na trop, powiadomię cię.
V: < rozłącza się >
< przed gabinetem >
N: Co?
M: < podchodzi do niej > Wszystko ok?
N: Co? Umm.. tak, tak.
M: Co tutaj robisz?
N: Yyy..zgubiłam tutaj... kolczyka.
M: Może pomóc ci szukać?
N: Nie, dzięki poradzę sobie. < sztuczny uśmiech >
M: Ok? < wraca na dół, idzie do pokoju Alfiego i Jerome'a, jest w nim Jerome >
M: Jerome!
Je: O, hej. Coś się stało?
M: Tak, nie myliliśmy się. Oni na pewno coś kombinują.
Je: Skąd ta pewność.
M: Przed chwilą widziałam, jak Nina była pod gabinetem Victora. Chyba podsłuchiwała. Ale pewnosci nie mam.
Je: Hmmm..
< w salonie >
Am: < wstaje >
Al: Dokąd idziesz?
Am: Pocieszyć Ninę.
N: < wbiega do nich >
Am: Nino, co jest?
N: Wiem, gdzie szukać Patricii i Fabiana!
Je i M:< słyszeli wszystko >
Je: Tak? Gdzie?
Al: O-o...
Si: < nie wie, co powiedzieć >
Echhh, wychodzą mi coraz głupsze...
I to by było na tyle. Na następną miesięcznicę, a raczej 2-miesięcznicę postaram się zrobić większą notkę oraz specjalny scenariusz :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)